[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czego nie wiedziałaś?Zagryzła wargi i zakaszlała.Mówiła cichym, ochrypłym głosem.- Nie wiedziałam, że może być tak dobrze.Nie przypuszczałam.Spojrzałem na nią czule, ale milczałem.Po pierwsze - nie ja powinienem teraz mówić.Po drugie - obawiałem się, że obiecam dopaść tego drania, który pozbawił ją tak wielkiejradości.I zarazem pomyślałem, że zemściłem się na nim tu iteraz, trzymając Helen wramionach.- Płacz, jeśli chcesz.Zostanę z tobą do rana - zapewniłem.- Dziękuję - szepnęła wtulona w moje objęcia.Znowu położyła mi głowę na piersi isplotła nogi z moimi nogami.- Nie ma za co - mruknąłem, patrząc na nią czule.- Cała przyjemność po mojejstronie.Ocknąłem się o wschodzie słońca, przymknąłem oczy i po chwili przypomniałemsobie, gdzie jestem.Helen odsunęła się ode mnie we śnie, choć nadal trzymała mnie za ramię.Odetchnąłem głęboko i spróbowałem powolutku wstać, starając się jej nie obudzić.Wymknąłem się z łóżka i na palcach poszedłem do łazienki, zamknąłem za sobądrzwi, ubrałem się.Ochlapałem twarz wodą, żeby oprzytomnieć, i zerknąłem w lustro.Czas iść.Wróciłem do pokoju.Helen poruszyła się, chyba już nie spała, choć niebardzo miała ochotę unieść powieki.- Muszę już lecieć, skarbie - szepnąłem z nadzieją, że nie zakłócę atmosfery spokoju.Aagodnie pocałowałem ją w usta na pożegnanie.- Na biurku - wymamrotała sennie.- Wiem, kotku - odparłem szeptem i jeszcze raz przeszedłem przez pokój.Schowałempieniądze do portfela, po raz ostatni spojrzałem na Helen, posłałem jej pożegnalnego całusa,zdjąłem marynarkę z wieszaka i wyszedłem.Otworzyłem pojemnik z mlekiem, wlałem je do kawy isięgnąłem po kolejne.Mieszając napój, rozglądałem się po kafejce na stacji kolejowej.Tropikalne rybki wakwarium za kontuarem zdawały się równie rozleniwione jak ja.Upiłem łyk kawy i wyobraziłem sobie, jak Helen je śniadanie w hotelu, zanimwyruszy do pracy.Pózniej do niej napiszę, żeby się upewnić, że wszystko w porządku.Kilka razy pokręciłem głową, zarówno żeby strząsnąć z siebie resztki senności, jak i po to, żeby sobie uświadomić, że nie dlatego zostałem żigolakiem.Dziwne, jak to wszystkosię potoczyło.Myślałem, że ta praca to mnóstwo gorącego seksu i forsy, w życiu nieprzyszłoby mi do głowy, że znajdę się w tym punkcie.Boże, jaki ja wtedy byłem naiwny! Myślałem, że kobiety same się na mnie rzucą!Choć właściwie w pewnym sensie tak właśnie było.Zanim wkroczyłem na scenę,wiele klientek nie wiedziało nawet, gdzie szukać mężczyzny do towarzystwa.Internet ułatwiłsprawę; wcześniej prawie nie miały szansy trafić do kogoś takiego.A potrzebowały żigolaka,do którego nie bałyby się zadzwonić.Napiłem się kawy i odstawiłem kubek.Choć moje klientki bardzo się od siebieróżniły, z większością świetnie się dogadywałem.Wiele z nich, tak jak Jenny, Sasha,Myleene i Mae, to także moje przyjaciółki, przynajmniej na czas naszej znajomości.Tegowcale się nie spodziewałem, takiej więzi z klientkami.Jenny.Ciekawe, co się z nią dzieje?Osobom spoza branży wydaje się, że moja praca to po prostu seks z wielomakobietami.Cóż, ja też tak myślałem.Ale to nieprawda.Jest tyle innych aspektów.Zwiadomość, że ktoś na ciebie liczy.Umiejętnośćsłuchania.Powstrzymanie się od osądów.Bycie powiernikiem.Zanim zacząłem pracować jako facet do towarzystwa, sądziłem - jak zapewnewiększość ludzi - że skoro w grę wchodzi kasa, między mną a klientką nie może dojść doczegoś znaczącego.Jak bardzo się myliłem!Oczywiście wiele razy przychodziłem na spotkanie tylko dlatego, że mi płacono.Seksbył w porządku i już.Ale całkiem sporo klientek wspominam z czułością.Nasze spotkaniaokazywały się czymś więcej niż płatną usługą.Kobiety skorzystały na tym, to pewne.Ale jateż.Nie zawiodłem ich, dawałem im to, czego potrzebowały, i dzięki temu czułem, że robięcoś wartościowego.Przekroiłem plasterek bekonu, nadziałem go na widelec, umoczyłem w żółtku jajkasadzonego i podnosiłem do ust, gdy zabrzęczała moja komórka.O nie, nie teraz.I jeszcze coś.Ostatnimi czasy telefon dzwonił właściwie bez przerwy.Choć o wielerzadsze, telefony na początku mojej kariery i tak zrujnowały mi życie towarzyskie.Rozsądniej byłoby mieć drugi numer, żeby czasami robić sobie przerwę.Nigdy nie mogłem niczego zaplanować, bo nie miałem pojęcia, kiedy trafi się następne zlecenie.%7łe już niewspomnę o niezliczonych sytuacjach, gdy siedziałem w knajpie z kumplami i nagle dzwoniłado mnie klientka.A ponieważ płaciła mi ponad sto funtów za godzinę, nie było dyskusji.Zatrudnienie Graya częściowo rozwiązało ten problem.Miałem teraz chwilę dlasiebie, nie musiałem od razu kontaktować się z klientkami.Gray odbierał maile.Działał jakzapora.A wsparcie Janice czy Boba ze Stagz pomogło mi ruszyć z miejsca na samympoczątku.Nie wiem, czy odniósłbym taki sukces, gdyby nie oni.Potarłem nos palcami, żebysię skoncentrować, wyjąłem blackberry z kieszeni marynarki, włączyłem.Wiadomość odGraya: Cześć, L.Jak było z Helen? Julie czeka na telefon.Pzdr., G.Zostawiła numer.Nie przypominałem jej sobie.Znów napiłem się kawy, przez chwilę trzymałem gorący płyn w ustach i patrzyłem naekran telefonu.Kiedyś każda rozmowa była wielką niewiadomą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed