[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No to zobaczymy się pózniej. Jego oczy płoną czerwienią i ponury uśmiech wykrzywia mu usta,kiedy błyska kłami. Na pewno.Postaraj się nie bawić za dobrze  mówię na odchodnym.Wreszcie przejaśnia mi się powoli w głowie i docieram do swojej kryjówki: kawałeczka Piekła zmojego muralu.Idę skalistym brzegiem Jeziora Ognia, aż docieram na koniec położony najdalej napołudnie, gdzie jezioro sięga Murów Piekieł.Tutaj dalekie wrzaski potępionych i ponury śmiechdiabelski jak niezgodny chór mieszają się z echem odbitym od wysokich murów.To moja katedra.Siedząc na pobrużdżonej skale magmowej nad Jeziorem Ognia, słucham, jak po raz ostatni wita mniepiekielna muzyka.Podziwiam pomarańczowo-czerwo-ne zmącenia ciekłego jeziora i towarzyszącyim pokaz świateł: połyskujący szkarłat i indygo z erupcjami nie-biesko-bialego ognia, jak piekielnefajerwerki.A kiedy spowijają mnie kłęby siarkowego gazu z tych erupcji, wdycham je, rozkoszującsię zapachem siarki drażnią- cym mój ludzki nos.Aatwo zapomnieć, jak pięknie jest w domu, w każdym razie nam, demonom,łatwo.Ale nagle sobie przypominam duszę Frannie  jak zaparło mi dech.Prawdziwe piękno.Niepodobnedo żadnej innej duszy, którą widziałem do tej pory w Piekle.Czy będzie wyglądać tak samo, kiedyprzejdzie przez nią Belial?Z bólem serca próbuję odegnać tę myśl.Zamykam oczy i kładę się na ostrej skale.Ale wszystko co wi-dzę, czuję, każdy smak i zapach, żywy, jakby była obok mnie, to ona  esencja dziewczyny, którakazała mi zakwestionować wszystko, czym jestem.Gdybym nie wiedział, że to niemożliwe,przysiągłbym, że czuję strumyczek wilgoci ulatujący obłoczkiem pary w kąciku mojego oka.Pewienjestem natomiast, że rzeczywiście czuję, że moje siarkowe serce pęka, kiedy leżę na plecach i czekamna wezwanie.Bo w Piekle nikt nie dostaje drugiej szansy.FRANNIEPatrzę przed siebie, kiedy Gabe odwozi mnie do domu, pogrążona w rozmyślaniach.Opieram głowę0 okno, kiedy mijamy dom Taylor, i nagle mój mózg przeszywa błyskawica.Nie, tylko nie to.I jak można się było spodziewać, kiedy jęczę i zamykam oczy z bólu, widzę tatę Taylor, jak leży nałóżku.i nie oddycha.W głowie mi wiruje, będę wymiotować. Zatrzymaj się!  wrzeszczę i otwieram oczy, żeby zobaczyć, że Gabe już stanął.Uchylam drzwi iwymiotuję na chodnik.Kiedy odwracam się z powrotem do Gabe'a, nie jest przerażony ani zakłopotany.Jest absolutniespokojny.Wypadam z samochodu i biegnę do domu Taylor, ło- moczę pięściami, jedną w drzwi, drugą w dzwonek, aż drzwi się otwierają.Twarz Taylor wykrzywia się w grymasie niezadowolenia. Fee.co jest? Gdzie twój tata?  dyszę. Zpi.a co? Co się dzieje? Musisz do niego iść.Natychmiast! Oj, to nie jest dobry pomysł, uwierz mi.Co jest grane?Mijam ją i biegnę po schodach do pokoju jej rodziców.W połowie drogi Taylor chwyta mnie zakoszulę i niemal ściąga z powrotem, ale trzymam się mocno poręczy i dalej idę, ciągnąc ją za sobą. Nie możesz tam iść, Fee.Przestań się zachowywać jak wariatka!Ciągnę ją przez resztę schodów i otwieram drzwi sypialni.I jest, dokładnie tak, jak go zobaczyłam tyle że wyraznie widzę, że jego klatka piersiowa unosi się i opada.Po prostu śpi. O Boże  odwracam się do Taylor, która już wyciąga mnie za drzwi. Przepraszam.myśla-łam.Ale kiedy znowu się na niego oglądam, dostrzegam na dywanie pustą fiolkę po lekarstwie.Wyszarpuję się Taylor i wchodzę do pokoju.Na nocnym stoliku są jeszcze trzy fiolki  wszystkiepuste. Taylor  mówię, wyrywając się jej  dzwoń po pogotowie. Biegnę do łóżka. PanieStevens, niech się pan obudzi!  Potrząsam nim. Słyszy mnie pan?!Nic.Taylor stoi nieruchomo.Mijam ją w drodze do telefonu na drugim nocnym stoliku i wybieram 911.Kiedy wyjaśniam wszystko dyspozytorowi, do pokoju wchodzi Gabe i obejmuje Taylor.Ledwie gochyba zauważa, stoi jak wrośnięta w podłogę i szeroko otwartymi oczami patrzy na swojego tatę.Karetka dojeżdża pięć minut pózniej, a kiedy pakują jej tatę do środka, Taylor odwraca się do mnie.Nie mówi nic, ale pytanie w jej oczach jest wyrazne.To pytanie, na które nie mogę odpowiedzieć.Wzruszam tylko ramionami.Taylor wsiada z ojcem, a kiedy odjeżdżają z wyjącą syreną, uwalniampotok niespodziewanych łez.Gabe przytula mnie do siebie i prowadzi do swojego auta. Zrobiłaś coś dobrego, Frannie. Nie pyta, skąd wiedziałam.Nie pyta o nic.Tylko mnie tuli. To moja wina  wyduszam przez szloch.Unosi mój podbródek palcem i patrzy mi w oczy.Potem jego wargi suną po moim czole, po skroni, policzku i muskają moje usta. Nie możesz obwiniać siebie za wszelkie zło, które się wydarza  mówi cicho.Odpycham go. Miałam porozmawiać z tatą.%7łeby kościół im pomógł. Ale byłam tak pochłonięta własnymisprawami, że zapomniałam.Fala winy ścina mnie z nóg.Chcę się czuć beznadziejnie.Na tylezasługuję.Wjeżdżamy na nasz podjazd i Gabe rozgląda się czujnie, przypominając mi, że Luc robił to samowczoraj.Kiedy Gabe prowadzi mnie do wejścia, opuszczam na nos okulary przeciwsłoneczne, żebymama nie widziała moich czerwonych oczu. Nic ci nie będzie?  Głos Gabe'a jest łagodny i współczujący.Niemal doprowadza mnie dokolejnego wybuchu płaczu.Przełykam gulę w gardle. Nie. Dobra.to już nigdzie dzisiaj nie wychodzisz? W każdym razie nic o tym nie wiem. Dobrze.Zamknij za sobą drzwi na klucz. Chowa mnie w uścisku, wciąż zerkając dokoła.  Dlaczego wszyscy chcą, żebym się zamykała na klucz? Co się dzieje?Odsuwając się ode mnie, odwraca wzrok, wpatrując się w krzaki obok werandy. Nic, naprawdę.Ale w dzisiejszych czasach lepiej być zapobiegliwym, niż potem żałować. Nie jesteś dobrym kłamcą  mówię, odpychając go bardziej.On przyciąga mnie z powrotem, a kiedy mnie całuje, przytulam się do niego mocno.Przesuwamdłońmi po jego klatce piersiowej i po bokach. Wejdz ze mną  mówię, bo nagle czuję, że nie chcę być sama.Wzdycha i uśmiecha się krzywo. Bardzo bym chciał, ale muszę porozmawiać z Lucyferem.Obiecaj mi, że zamkniesz się na klucz inie wyjdziesz już z domu. Niech będzie  mówię, czując rozczarowanie i zmęczenie, i zastanawiam się, czy wystarczy misil, żeby wejść po schodach. Wrócisz? Jak tylko będę mógł. Odsuwa się i patrzy mi w oczy. Na pewno nic ci nie będzie? Na pewno. Odpocznij. Pochyla się i całuje mnie, potem otwiera drzwi i delikatnie wpycha mnie za próg.Wrócę  mówi.Uśmiecha się, ale jego oczy pozostają ciemne i czujne.Zamykam drzwi i witam wołaniem, które rozchodzi się po niecodziennie cichym domu.%7ładnejodpowiedzi.Rany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed