[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I smutna.Zresztą nie tylko dla was.Dla nas,dla władzy, dla ludzi radzieckich też.Brzydka, wredna sprawa.Sprawa, jaka wynikła z winywaszego generała Sikorskiego i jego tak zwanego londyńskiego rządu, który rok temu zawarłsojusz wojenny ze Związkiem Radzieckim.Ba!, z towarzyszem Stalinem osobiście! A coteraz, p a n o w e Poliaki, ten wasz pan generał Sikorski zrobił? Zdradził ZwiązekRadziecki.I was przy okazji.Tak, tak, nie oburzajcie się, wiem, co mówię: zdradził! I toteraz, w decydującej fazie wojny, kiedy pod wodzą genialnego towarzysza Stalina naszabohaterska Armia Czerwona broni Leningradu, stoi na śmierć pod Stalingradem.W takimmomencie ten wasz generał Sikorski, zamiast ze swoim wojskiem pójść razem z nami nafront, wycofał je z terytorium ZSRR do jakiegoś tam Iranu czy Iraku! To była brzydka,wredna sprawa, p a n o w e Poliaki.Nie chce pan Sikorski i jego gienierały razem z namiprzeciwko Hitlerowi walczyć, trudno, krest im na drogę, sami sobie z Hitlerem poradzimy.Stało się.Tylko was mi żal, p a n o w e Poliaki.Bo rozumiecie chyba, że w związku z tym iwasza sytuacja się zmienia.Na pewno nie na lepszą.Już nie jesteście naszymi sojusznikami,tylko znowu zwykłymi zesłańcami -  spiecpieriesielencami.A jak sami z doświadczeniawiecie, takich traktuje się inaczej.Od dziś i was ten status obowiązuje.I wybijcie sobie zgłowy dotychczasowe mrzonki o Polsce czy wojsku polskim.Jesteście obywatelami ZSRRnarodowości polskiej, tyle że za wasze winy zesłanymi  spiecpieriesielencami.Im szybciejsobie to uświadomicie, tym dla was lepiej.Jedyne, co mogę wam, panowe Poliaki, w tejsytuacji poradzić, to żebyście solidnie pracowali i nie dawali posłuchu żadnym plotkom iwrogiej propagandzie.Bo ze swoimi wrogami władza radziecka zawsze sobie poradzi.Towszystko, co miałem wam, p a n o w e Poliaki, do powiedzenia.Pytań nie ma? No i dobrze.To znaczy, żeśmy się zrozumieli.Jesteście wolni.Komisarz wrócił za biurko.Gusiew pokazał ręką na drzwi. Czuli się jak po uderzeniu obuchem.Wlekli się do baraków w ponurym milczeniu, niechciało im się nawet między sobą gadać.Pierwszy skręcał do swojego baraku Manterys.Bez słowa podał rękę jednemu,drugiemu, by nagle rzucić na odchodne:- No to pizdziec z nami, chłopy.Znikąd żadnego ratunku.Koniec.Przyjdzie nam natym cholernym Sybirze kopyta wyciągnąć.Sikorski, wojsko polskie! Okazuje się, że nie maco sobie głowy zawracać jakimś tam naszym wojskiem, Sikorskim i tymi naszymisanacyjnymi pankami, co siedzą sobie w jakimś Londynie, a na nas znowu dupę wypięli, takjak to było we wrześniu trzydziestego dziewiątego.Co, może nie pamiętacie, jak zaleszczyckąszosą do Rumunii spieprzali? A niech ich tam najjaśniejszy pieron! - Manterys z takąwściekłością kopnął w przydrożną skarpę, aż zafurkotało.Jan Dolina próbował go mitygować.- Poczekaj, chłopie, nie wściekaj się tak, buta szkoda.Spokojnie, spokojnie.A możenie całkiem z naszymi tak jest, jak nam ten komisarz ogłosił? Co, Sowietów nie znasz?Wycofali się nasi z Rosji, a jeśli się nawet wycofali, to chyba był jakiś powód.Dla mnie,chłopy, najważniejsze, że w ogóle gdzieś tam ci nasi są.Jest polski rząd w Londynie, jestwojsko polskie, jest generał Sikorski.Ja tam Sikorskiemu wierzę.Pamiętał o nas z tąamnestią, to i teraz nie zapomni.Wiedzą przecież, że my tu jesteśmy, i wcześniej czy pózniejPolska się o nas upomni.Najważniejsze, żeby tu jakoś wytrzymać.A to, o czym nam tenkomisarz mówił, to jakaś wielka polityka, o której nikt z nas zielonego pojęcia nie ma.Co mytu, na tym zadupiu w tajdze, wiemy o tym, co się tak naprawdę na tym świecie dzieje.Pożyjemy, zobaczymy, a nie żeby tak od razu wszelką nadzieję tracić.- A gówno wiemy! - Manterys splunął niedopałkiem.- Tu masz rację, Dolina, gównowiemy.I do końca naszych dni gówno wiedzieć będziemy.Nie pleć mi bajek o wielkiejpolityce, o tym, że ktoś tam w Londynie, czy gdzieś tam, o takich paru biedaków jak my sięupomni.Czekaj tatka latka.Nie, chłopy, wy, jak tam sobie chcecie, ale ja już w nic niewierzę.- I poszedł.Ale po paru krokach się odwrócił.- I wiecie, co wam jeszcze powiem? %7łeod dzisiaj obchodzi mnie tylko, żeby moje dzieci z głodu nie pozdychały.I tyle.Bo jak sami osiebie nie zadbamy, to nie tylko żaden Sikorski czy inny panek, ale nawet święty Boże niepomoże.Zdezorientowani i rozgoryczeni podobnie jak on, co mu jeszcze mogli powiedzieć?Postali jeszcze chwilę w milczeniu, dokończyli papierosa, pokiwali, pokręcili głowami, comogło znaczyć  tak , a mogło i  nie , podali sobie ręce i rozeszli się po barakach.Ponurych wieści nie trzeba umyślnymi rozsyłać.Nazajutrz od rana wszyscy Polacy w Kajenie o niczym innym nie myśleli i nie rozmawiali, tylko o tym, co nowo przybyłykomisarz NKWD barakowym starostom przekazał.I co tu kryć, zle, ponuro Polakom wduszach się zrobiło, bo nie ma gorszej rzeczy, niż kiedy człowiek nadzieję zaczyna tracić.Aledo roboty trzeba było pójść skoro świt i męczyć się w tajdze nad wyrobieniem zadanej normy,bo  kto nie rabotajet, tot nie kuszajet.A z tym  kuszaniem było w Kajenie coraz gorzej.Raz na dzień pół kilograma chleba dla pracującego i ćwierć kilograma dla tych, którzy dopracy się nie nadawali, dla obłożnie chorych, starców i dzieci.Magazyn komendantaopustoszał, brakowało kaszy i ziemniaków, nie mówiąc już o mięsie czy cukrze, którego jużod dawna nie pamiętano.Tamtego lata w Kajenie panował wyniszczający głód.A terazjeszcze ta rozgłoszona przez komisarza NKWD wiadomość.Beznadzieja, to małopowiedziane.Zajcew, bo tak się komisarz NKWD nazywał, przebywał w Kajenie jeszcze dni parę.Nie było nocy, żeby goszczony przez komendanta nie pił gorzały i z łatwymi dziewkami niehulał.Ale już skoro świt widywano go rześkiego jak skowronek na polowaniu albowędkującego z łódki w cichej zatoczce na Birusie.W ciągu dnia gładko wygolony iumundurowany komisarz dosiadał konia i w asyście któregoś z wochrowców objeżdżał wtajdze robocze dzielanki.Tam, częstując palaczy, łaknących choćby tylko zapachutytoniowego dymu, papierosami  Kazbek , wdawał się z Polakami w pogaduszki.Polskimnie władał, choć sporo rozumiał, natomiast to swoje, nie wiadomo skąd wzięte przeciągłe p a n o w e , wtrącał co drugie zdanie.Bywało, że i do polskich baraków wstępowałniespodziewanie, a wtedy pogadywał o wszystkim i o niczym ze staruszkami i dzieciarnią.Słowem, komisarz NKWD Zajcew przez te parę dni w Aagpunkcie Kajen był wszędzie, chciałwiedzieć i widzieć wszystko.Być może był to zwykły zbieg okoliczności, ale przynajmniej dwa zdarzenia łączonow Kajenie bezpośrednio z działaniem komisarza Zajcewa.A w każdym razie już dawno się wAagpunkcie tyle intrygującego nie wydarzyło, co w czasie jego tutaj bytności.Nie mówiąc jużo hiobowej dla Polaków wieści, jaką im pierwszego wieczoru ogłosił, że wojsko generałaSikorskiego wycofało się z Rosji do Iranu, Iraku czy dokądś tam jeszcze.A przecież Polacycałą nadzieję w nim pokładali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed