[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na pewno pojawi się wpobliżu jakaś łódź, której będziemy mogły dać znak.Przyrzekam, że nic siępani nie stanie.- Usiadła i spojrzała na mnie z° współczuciem.- Jest paniblada jak ściana.Obawiam się, że nasza przejażdżka nie będzieoszałamiającym sukcesem.Ale wygarnę temu draniowi, co o nim myślę.Będziemy musiały pogodzić się z odnotowaniem, choć taka postawa jestbardzo niesportowa.Jej spokój przeniósł się na mnie, poczułam, jak napięcie ustępuje.Woda wlodzi nie będzie się podnosić, pozostało tylko uzbroić się w cierpliwość,Usiadłam wygodnie i nastawiłam się na czekanie.- O czym mówiłyśmy przed chwilą? - spytała Cathy, zdecydowana chybaza wszelką cenę odwrócić moje myśli od grobu w głębinach.- Ach tak! Omoim dziecku.- Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że może pani być w ciąży - odparłam.- Moje siostry, kiedy spodziewały się dziecka, były zawsze okrąglutkie.- I ja też będę.To dopiero sam początek ciąży.- Cień przemknął po jejtwarzy.- A gdy już będę gruba i brzydka, Steven będzie mnie nienawidziłjeszcze bardziej niż do tej pory.- Nie sądzę, żeby pani nienawidził.Nie potrafi tego.- Moim zdaniem wyczuwa pani bardzo dobrze, że tak jest - odrzekła zgoryczą.- Nienawidzi mnie tak samo jak dziecka, które noszę pod sercem.Wie, że nasze drogi rozejdą się kiedyś, a dziecko będzie wtedy tylkopowodem do kłopotliwych pytań.- Popatrzyła nade mną w błękitnyprzestwór, jej twarz wydawała się wąska i blada.- Sądzę, że Stevennajchętniej widziałby mnie w grobie.Mnie i nasze dziecko.Spojrzałam na nią przerażonym wzrokiem.- Cathy! Nie wolno pani tak mówić!- Nie, rzeczywiście mi nie wolno - odparła.- Mogę tak myśleć, ale niepowinnam tego mówić.Zamilkłyśmy obie.Rozejrzałam się na boki po wodnej pustyni.Jak okiemsięgnąć, żadnej lodzi.Wydawało się niemal, jakby nagle zamarło całe życie.Spuściłam oczy, i ciało moje przeszył gwałtowny wstrząs.Czyżby poziomwody się podniósł? Czy tak mi się tylko wydawało? Odwróciłam się usiłującskupić się wyłącznie na opowieści Cathy.- Steven i ja byliśmy kiedyś bardzo szczęśliwi ze sobą.Ale to było dawnotemu.Potem nagle stwierdził, że ożenił się z niewłaściwą dziewczyną.Twarz była niby właściwa, uśmiech też, ale na tym koniec.- Jak mam to rozumieć?- Steven ożenił się z „Portretem dziewczyny" - wyjaśniła.- Zanim siępoznaliśmy, żył już z tym obrazem dwa lata.Wyposażył ten idealny obrazwe wszelkie dobre przymioty, jakie tylko potrafił wymyślić.Portret stał siępo prostu jego idolem.Kiedy mnie spotkał, sądził, że jego ideał obudził siędo życia.Ale ja nie jestem ideałem, Tino.Jestem po prostu człowiekiem zwszelkimi ludzkimi słabościami.Rozczarowanie okazało się ponad jego siły.Nigdy mi nie przebaczył.Część mojego mózgu rejestrowała automatycznie jej słowa, lecz nieogarniałam ich sensu.Moje przerażenie rosło z każdą sekundą, kiedywpatrywałam się w swoje nogi.Woda w łodzi podnosiła się.Nie miałam jużwątpliwości.- Dobry Boże, co tu się dzieje? - zawołała nagle Cathy.Również onazauważyła chyba teraz, że coś jest nie w porządku.Podwinięte nogawkispodni miała już mokre, a nim wypowiedziała to pytanie, woda sięgała jej dokolan.- Musimy ją wylewać, Tino! Niech pani próbuje robić to co ja!Zaczęła rozpaczliwie wylewać wodę rękami.Poszłam za jej przykładem,ale woda przeciekała mi przez palce.Przez cały czas czułam, że naszewysiłki nie mają sensu.Woda wdzierała się już niepowstrzymanymstrumieniem, diabli wiedzą, którędy.- Łódź zatonie, Tino.Nie uratujemy jej - zawołała Cathy drżącym,wystraszonym głosem, lecz nawet na chwilę nie przestała wylewać wody.-Jeśli nie wysiądziemy, łódź idąc na dno wciągnie nas w głębinę.Proszęwskoczyć do wody, możliwie jak najdalej, to będzie pani bezpieczna.Jak jednak, właściwie nie umiejąc pływać, mogłam zaryzykować tenskok?.Czyżby Cathy zapomniała o tym fakcie?.Tak chyba było, gdyżnagle wskoczyła do wody jak ryba i głośno domagała się ode mnie, bymzrobiła to samo.Siedziałam dalej nieruchomo.Serce podchodziło mi dogardła, potrafiłam tylko bezgłośnie się modlić.Może zdarzy się cud, i łódźnie zatonie.- Tino! Na miłość boską, proszę się pośpieszyć! Głos Cathy odbijając sięechem rozchodził się ponad powierzchnią wody.Wtem, z prędkością, odktórej dech mi zaparło, łódź przechyliła się bezszelestnie na bok i zniknęła,jakby jakaś niewidzialna ręka wyciągnęła ją spode mnie.Kiedy wodazamknęła się nad moją głową, zaczęłam bronić się jak szalona.W następnejchwili poczułam, jak wciąga mnie w dół w potworne odmęty.Teraz wiedziałam już, dlaczego zawsze bałam się wody.To byłoprzeczucie własnego losu.Utonięcie - z pewnością jeden znajokropniejszych rodzajów śmierci.Moje płuca napełniały się wodą, agłowa zdawała się pękać, mimo to czułam w sobie ogromną siłę, którą zro-dził strach.Nagle czyjeś ręce chwyciły mnie za głowę i wyciągnęły na powierzchnię.Głos Cathy, ostry i rozgniewany, dobiegał jakby z bardzo daleka.- Tino, niech pani przestanie się bronić! Do cholery, niech pani wreszcieprzestanie!Czułam się trochę urażona jej szorstkim tonem.Przypuszczalnie jednakposłuchałam jej, gdyż jej głos natychmiast złagodniał.- Proszę się rozluźnić, Tino.Niech woda sama panią unosi.Wargi miałam spuchnięte, lecz zdołałam wykrztusić kilka słów.- Niech pani mnie zostawi.Nie ma potrzeby, żebyśmy obie utonęły.Leżałam na plecach, a Cathy ciągnęła mnie po wodzie.- Zamknij buzię, kochanie.Obiecuję ci, że się nie utopisz.Tak samo jak ja.Potem nagle wszystko się skończyło.Niebo w górze pociemniało,dzwonienie w uszach nasiliło się i przeszło w ogłuszające crescendo.Przestałam cokolwiek odczuwać.Później do mojej świadomości dotarły jakieś podniecone głosy, włoskiesłowa przebiły otaczający mnie gruby mur milczenia.Unosiłam się gdzieśmiędzy niebem a ziemią.Potem pochyliła się nade mną jakaś twarz.Była bardzo blisko.Ciemna,poważna twarz z wykrzywionymi ustami.Im dłużej jednak patrzyłam, tymbardziej się zmieniała.W oczach malowało się współczucie, usta złagodniałyi uśmiechnęły się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed