[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto dlaczego dziś rano siedzę w domu i udaję, że nigdzie mi się nie spieszy.Robięporządki  ta potrzeba zawsze jest aktualna, więc nie jest to nawet wymówka  a potempójdę do supermarketu na zakupy, bo lodówka znowu świeci pustkami.W ten sposóbmoże zajmę czymś myśli.Nagle dzwoni domofon.Chyba wiem, kto to.Tylko ona trzyma guzik wciśniętynieprzerwanie przez równe dziesięć sekund.Podnoszę słuchawkę, przygotowując się na najgorsze. Gaia? Ile można czekać?  jej piskliwy głos świdruje mi w uszach. Mogę wejść czyw twoim łóżku leży nagi mężczyzna? Ach, dla mnie to i tak żaden problem& Wejdz, drzwi są otwarte.I co mam teraz zrobić? Opowiedzieć jej wszystko czy nie?Biję się wciąż z myślami, kiedy moim oczom ukazuje się Gaia sunąca swoimniezrównanym, kocim krokiem. Jeszcze w domu? Poszłam odwiedzić cię w pałacu& Dzisiaj nie idę do pracy. yle się czujesz?  pyta, przyglądając się mojej twarzy. Postanawiam, że pozwolę jej w to wierzyć, zdaję sobie bowiem sprawę, żetłumaczenie jej prawdy byłoby niezmiernie męczące.A teraz nie mam na to siły.To niebędzie kłamstwo, tylko niepowiedzenie prawdy, mówię sobie, uciszając w ten sposóbsumienie.Przynajmniej trochę. Chyba zbliża mi się okres& Trochę boli mnie głowa  odpowiadam i żeby byćbardziej wiarygodną, padam na kanapę i przykrywam nogi patchworkową narzutąw stokrotki i serca.Podarowała mi ją mama na ostatnią Gwiazdkę, a wcześniejpoświęciła dwa i pół miesiąca (oraz kilka dioptrii) z igłą i nitką w ręku, żeby ją uszyć.To moja ulubiona narzuta na senne, melancholijne dni. Rano obudziłam się już z migreną  robię zbolałą minę, a Gaia przysiadaw nogach łóżka. Moja biedna przyjaciółeczka&  głaszcze mnie po policzku niemal zewspółczuciem.Być może przesadzam z tą sceną, trochę mnie poniosło.Opamiętuję się troszkę: Ale już mi lepiej. Wzięłaś coś? Nie, nie trzeba.Niedługo mi przejdzie, zawsze tak jest. Mówiłam ci już milion razy: musisz się oderwać od czasu do czasu  kręci głowąz poważną miną. Zwariujesz przez ten fresk.Może nie tylko przez fresk& W każdym razie przyszłam przekazać ci sensacyjne wieści.W jednej chwili Gaia robi swoją szelmowską minę i rozsiada się obok mnie,przesunąwszy moje nogi. Nie&  domyślam się już wszystkiego. Jacopo Brandolini!Potwierdza, cała zadowolona. To było w wieczór otwarcia  mówi, tryskając radością. Przy okazji, wybacz,że zniknęłam w ten sposób.Ale znasz mnie&Nagle sobie przypominam, że zostawiła mnie w samym środku imprezy, i robięobrażoną minę. No tak, miałam właśnie powiedzieć, że jesteś małpą. Wiem, wiem, ale miałam dobry powód&Gaia podnosi ręce, jakby w geście obronnym. Może Leonardowi było trochę przykro, ale w pewnym sensie to on nas ze sobąspiknął& To znaczy? W którymś momencie przychodzi do mnie i mówi:  Mamy też stół ze słodyczami,nie chcesz spróbować? Tłumaczę mu, że czekam na ciebie, ale on nalega, mówi, żeniektóre trzeba zjeść obowiązkowo, póki są ciepłe.Słucham Gai z pełną uwagą.  W końcu go posłuchałam  ciągnie  idę do stołu i kogo tam spotykam? Jacopawe własnej osobie, wyglądał, jakby wręcz na mnie czekał.Zaczęliśmy rozmawiać,a potem straciłam poczucie czasu&W ten sposób Leonardo zaplanował wszystko i pchnął Gaię w ramiona Jacopa,żeby zostać sam na sam ze mną! Radość z tego odkrycia powoduje, że moje ciałoprzebiega dreszcz zadowolenia. A więc& jaki jest ten Brandolini?  pytam, skupiając znowu uwagę na niej. Sympatyczny, błyskotliwy, niezwykle elegancki.Wydaje mi się tak inny odpozostałych mężczyzn, z którymi się spotykałam& Podoba mi się.Boże, Gaia już się rozpływa. Ale zrobiliście to?  ryzykuję. No&  na chwilę opuszcza wzrok, potem spogląda na mnie i triumfalny uśmiechrozpromienia jej twarz. Oczywiście, że to zrobiliśmy! Za kogo mnie masz?Uderzam ją lekko w ramię, śmiejąc się. Zaprosił mnie do siebie.Mieszka w cudownym pałacu, za Rialto, z freskamii kasetonowymi sufitami.Przysięgam, czułam się jak w bajce, jak Kopciuszek na balu.Poza tym on dominował, a wiesz, że to prawie nigdy mi się nie zdarza&Słucham jej, zachwycona sposobem, w jaki nadaje swoim opowiadaniompikanterii.Przynajmniej udaje jej się oderwać mnie od innych myśli. No i? No i zdobył mnie, nie mogłam mu odmówić  wzdycha. Właściwie nie,powinnam powiedzieć: nie chciałam mu odmówić. Ale jaki był? Rewelacyjny, muszę powiedzieć&  po wyrazie jej twarzy domyślam się, żeBrandolini zna się na rzeczy. To nie był zwykły numerek i cześć.Był bardzodelikatny, troskliwy, starał się, żebym dobrze się czuła&  mówi z rozmarzonymwzrokiem.Na moment wracam myślami do pieszczot Leonarda i znów lekki dreszcz wstrząsamoim brzuchem. I co, będzie następny raz? Zobaczycie się znowu? Jasne, Ele! Zaprosił mnie już na jutro na kolację&Wokół niej unosi się obłoczek szczęścia.Cieszę się razem z nią. Więc jeśli naprawdę było warto, wybaczam ci, że mnie wystawiłaś  mówięuroczystym tonem. W porządku, ale dość już gadania o mnie& A ty co potem robiłaś ? Nieukrywasz czegoś przede mną? Nie, zabrałam się i poszłam do domu.Czemu okłamuję najlepszą przyjaciółkę? Może powinnam jej wszystkopowiedzieć? Z jednej strony bardzo bym chciała, ale muszę jeszcze poukładać myśli i boję się, że rozmowa z kimkolwiek  nawet z Gaią, która jest dla mnie jak siostra wprowadziłaby jeszcze większy chaos.Zagryzam wargi, jak gdybym chciałapowstrzymać się od wymówienia imienia Leonarda.W zamian postanawiam zwierzyćsię z innego małego sekretu. Muszę ci coś powiedzieć.Gaia natychmiast się wyprostowuje.Nagle jakby wyrosły jej czułki. Zamieniam się w słuch. Chodzi o Filippa.Gaia przygląda mi się uważnie, już się domyśla, co chcę powiedzieć. No cóż& zrobiliśmy to. Alleluja!  wykrzykuje, klaszcząc w dłonie. Ale poczekaj, nie tak szybko.Wszystko zdarzyło się błyskawicznie, wieczoremprzed jego wyjazdem.Niczego sobie nie obiecaliśmy i nie wiadomo, jak to sięskończy&Zaczyna podskakiwać na kanapie. Co cię obchodzi, jak się skończy? Ważne, że się zaczęło.Potem milknie i patrzy na mnie skonsternowana. Ale nie cieszysz się? Tak, ale nie chcę się spieszyć.Z Filem to może być coś naprawdę poważnego,nie chciałabym zniszczyć naszej przyjazni na darmo&  Biorę głęboki oddech.A poza tym, dopóki on jest w Rzymie, nie ma co zaczynać związku, co do tegoobydwoje jesteśmy zgodni. Za dużo myślisz, Ele, zresztą jak zwykle.Widać, że jesteście dla siebiestworzeni, zawsze to mówiłam.Uśmiecham się lekko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed