[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samantha z rozmysłem ustawiała się daleko na zewnątrz kręgu za każdymrazem, gdy przychodziła kolej Gabriela.Nie chciała stwarzać mu okazji do dotykania jej.Gabriel położył ręce na szczupłych biodrach i powoli obrócił się wokół siebie.Dopierogdy lekki wietrzyk poruszył kosmyk włosów, który wymknął się Samancie spod czepka,uświadomiła sobie, że popełniła błąd, ustawiając się z wiatrem.Jego nozdrza drgnęły.Zmrużył oczy w sposób, który znała aż nazbyt dobrze.Odwrócił się i zdecydowanym krokiem ruszył prosto ku niej.Mijając Elsie i Hannah, niezwolnił kroku, rozbawione pokojówki zasłoniły usta, próbując powstrzymać chichot.Nagle Samancie wydało się, że stopy wrosły jej w ziemię.Nie uciekłaby nawet, gdybyzamiast Gabriela szarżowała na nią bestia, by ją pożreć.Czuła na sobie spojrzeniasłużących i strużkę potu spływającą między piersiami.Krew w jej żyłach zdawała sięgęstnieć niczym miód.Jak zwykle zatrzymał się o krok przed nią.Gdy dotknął jej rękawa, Peter i Philip ażjęknęli widząc, że się poddaje.Było za pózno na ucieczkę.Pozostało jedynie odgadnąćjej imię i runda zakończona.- Kto to? Kto to? - wołały dziewczęta.Gabriel podniósł rękę, by je uciszyć.Służących rozpoznawał po zapachu dymu lub88 mydła.Reguły gry pozwalały jednak rozpoznać złapaną osobę także po dotyku.Kąciki ust uniosły mu się w leniwym półuśmiechu.Samantha stała, niezdolna sięporuszyć, i patrzyła na zbliżającą się ku niej dłoń.Nagle wydało jej się, żeświat przestał istnieć, wszyscy zniknęli, a na wzgórzu pozostała tylko ona i on.Zamknęła oczy, gdy jego palce dotknęły jej włosów, a potem delikatnie musnęły jej twarz.Wodził dłonią wokół oprawek jej okularów, jakby uczył się na pamięć jej rysów.Choćdzień był wyjątkowo ciepły, jego dotyk wywołał gęsią skórkę.Jak to możliwe, by jegodłonie był tak silne i męskie, a jednocześnie tak czułe? Gdy opuszkami palców dotknął jejmiękkich warg, strach ustąpił miejsca jeszcze bardziej niebezpiecznemu uczuciu.Uświadomiła sobie, że ma ochotę przytulić się do niego, odchylić w tył głowę i oddać musiebie.Pragnienie było tak skandaliczne, że przyprawiło ją o zawrót głowy.Zachwiała sięi dopiero po chwili uświadomiła sobie, że przestał jej dotykać.Otworzyła oczy.Choć Gabriel opuścił głowę, przyspieszony oddech wskazywał, że i onnie pozostał obojętny na ten przelotny kontakt.- Nie jestem tak zupełnie pewien - odezwał się głośno.Sądząc po gładkości skóry i zapachu, wydaje mi się, że to.Urwał, z rozmysłem dozując napięcie.- Warton, chłopak stajenny.Te słowa wywołały ogólną wesołość służących.Jeden z parobków klepnął Wartona wramię.- Ma pan jeszcze dwie szanse - przypomniała Millie.Gabriel przyłożył palec wskazujący do wargi.- Hm, skoro to nie Warton.- myślał głośno, - w takimrazie to musi być moja najdroższa.obowiązkowa.oddana bez reszty.Kiedy położył dłoń na sercu, pokojówki zaczęły na nowo chichotać.Samanthawstrzymała oddech, zastanawiając się,, co zamierzał wyjawić.-.Panna Wickersham.Służący zaczęli radośnie klaskać, a Gabriel ukłonił się dwornie Samancie.Uśmiechnęła się i dygnęła.- Dobrze, że nie rozpoznał pan we mnie konia zaprzęgowego - mruknęła przezzaciśnięte zęby.- Cóż za absurd - szepnął.- Pani ma gładszą grzywę.Promieniejący z radości Beckwith dyskretnie dotknął jego ramienia i przewiesił mu przezrękę lnianą chusteczkę.- Przepaska, jaśnie panie.Gabriel odwrócił się do Samanthy.Och, nie, nie ma mowy! -Cofnęła się, gdy zaczął się do niej zbliżać, groznie skręcającprzepaskę.- Mam dość tych głupich zabaw.Wszystkich - dodała, wiedząc, że zrozumiealuzję.Ależ, panno Wickersham - powiedział zgorszony.- Chyba nie chce pani zmuszać ślepca,żeby panią gonił?Doprawdy? - Uniosła spódnicę i ruszyła biegiem przed siebie.Roześmiała się nerwowo,słysząc za sobą kroki Gabriela.89 W powozie markiza Thornwood panował dość chłodny, a momentami wręcz ponurynastrój.Jedynie siedemnastoletnia Honoria, wyglądająca przez okno na drzewa rosnącewzdłuż szerokiej drogi prowadzącej do Fairchild Park, zdradzała oznaki ożywionia.Jej dwie starsze siostry wydawały się znudzone jak przystało młodym damom w tymwieku, o tej urodzie i statusie.Osiemnastoletnia Eugenia wpatyrwała się w lusterko, którewydobyła z satynowej torebki, a dziewiętnastoletnia Valerie smutno wzdychałaprzy każdej nierówności na drodze.Odkąd w ubiegłym sezonie zaręczyła się znajmłodszym synem księcia, Valerie stała się nie do zniesienia.Bez względu na tematrozmowy, co drugie zdanie rozpoczynała od zwrotu  Kiedy już się z Anthonympobierzemy."Siedzący naprzeciw nich ojciec koronkową chusteczką ocierał pot z czoła.Teddy, jesteś pewien, że to był dobry pomysł? - odezwała się lady Thornwood,spoglądając na czerwoną twarz męża.- Może powinniśmy go byli powiadomić, żeprzyjeżdżamy.Gdybyśmy go powiadomili, służba nie wpuściłaby nas do domu.Theodore Fairchild nie miał zwyczaju odnosić się do żony tak surowo, dlatego byzłagodzić ton, delikatnie poklepał jej odzianą w rękawiczkę dłoń.- Mielibyśmy szczęście, jeśli o mnie chodzi.- Eugenianiechętnie oderwała się od lusterka.- Przynajmniej by na nasnie warczał jak rozgniewany wilk.Valerie pokiwała głową.Podczas naszej ostatniej wizyty zachowywał się jak dzikus.Można by pomyśleć, żestracił nie tylko wzrok, ale i rozum.Dobrze, że Anthony i ja jeszcze się nie pobraliśmy.Gdyby usłyszał, jak okropnie Gabriel się do mnie odnosi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed