[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W willi dziadków cz sto brakowa o mu ojca,skni za nim, a nawet z tego powodu niekiedy p aka po nocach.Ale z czasemsta o si co dziwnego - pokocha tak e niedu y przedmiot, który pozwalawypowiada w asny strach i t sknot , zarazem za uspokaja i wprowadza wjakie nieodkryte wiaty.Dotkni cie skrzypiec dawa o tak sam si jak dawniejdotkni cie r ki ojca, wype nia o s odk rado ci.Nie znaczy o to wcale, aby ojciecsta mu si przez to zb dny; po prostu jak gdyby odsun si nieco na inny,równoleg y plan.Przybywaj c do niego na Bo e Narodzenie, na Wielkanoc, na wakacje, wita ojca jako poci gaj zagadk , która by a tylko jego w asno ci.Podobnie za swoj wy czn w asno przyjmowa tajemnicz krain , gdzieznajdowa si dom na pó wyspie, by y lasy przepastne i jezioro, które w dniupalne zdawa o si omdlewa od promieni s ca, a ju nast pnego dnia burzy osi i wygl da o jak oczy pociemnia e od nienawi ci.Poci ga a go ta dziwna krainaobuków, Topników, Po udnic i Odmianków, ziemia rodz ca olbrzymów.Kiedy mia dwana cie lat i podczas wakacji spacerowa po le nej drodze wpobli u domu na pó wyspie, pewnego razu zaczepi go stary ch op, powracaj cyze zr bu.Przystan na widok ch opaka, uj go za kark i uwa nie obejrza nawszystkie strony.- Ty jeste Joachim, syn doktora Nieg owicza? - zapyta.A gdy ch opak skinow w milczeniu, ch op stwierdzi :- Wygl dasz na ma ego.Ale kto wie, mo e te wyro niesz na olbrzyma? BoNieg owicze s z rodu olbrzymów.Trzeba ci wiedzie , e ksi Reuss, którykiedy w ada tym krajem, równie by ma ego wzrostu, a przecie pochodzi zrodu olbrzymów.Ten kraj du o takich wyda.Nikomu nie powiedzia Joachim o tej dziwnej rozmowie.Ale odt d uwa niemierzy swój wzrost, martwi c si , e nie staje si olbrzymem.Przygl da si teswemu ojcu, i odkrywa , e nie by on wy szy od innych ludzi, a jednak starycz owiek w lesie s dzi , e pochodzi z rodu olbrzymów.Pociesza si my , eksi e Reuss by nawet ma ego wzrostu, co znaczy o, e olbrzym nie musi bywi kszy od innych ludzi, a mimo to bywa olbrzymem.W willi na Dejvicachwspomnia kiedy dziadkom o tej sprawie, ale go wy miali.Podobnie drwili z jegowiary w K obuki, bo chcieli, aby wyrós na wiat ego Europejczyka.W rozmowie z kolegami, mówi c o swoim domu, mia zawsze na my li willdziadków, ale kiedy w wieku pi tnastu lat zakocha si po raz pierwszy w jasnow osej Helence, postanowi uciec z ni nie gdzie indziej tylko do tajemniczejkrainy, gdzie jego ojciec.Zatrzymano ich jednak na granicy i sprowadzono dodomu.To by pierwszy bunt Joachima przeciw dziadkom, bo potem tych buntówby o kilka.Za ka dym razem si do buntu dawa a mu wiadomo , e istniejetajemnicza kraina i zagadkowy cz owiek, który go zawsze przyjmie.U róde tychbuntów le zazwyczaj nadmiar pracy, jak go obarczano, by bowiem w samejrzeczy traktowany jak wielkiej krwi ko , który kiedy musi stan do szale czychwy cigów o s aw.Mia a j kiedy osi gn Hanna, ale dla Ludomira Radkawnuk zdawa si przedstawia jeszcze lepszy materia do walki o sukcesmuzyczny.Gdy wi c czu si Joachim przeci ony prac , my la o ojcu itajemniczej krainie, ale potem niekiedy wystarczy o jedno spojrzenie naporzucone skrzypce, aby zamiera o w nim pragnienie ucieczki do domu napó wyspie.Bo bywa tak, e cz owiek pokocha jaki przedmiot bardziej ninajbli szych, a nawet samego siebie.Ludomir Radek dyrygowa ju coraz rzadziej, ale Joachim by na ka dym jegokoncercie.Widz c jak za dyrygenckim pulpitem ów stary i troch ju niedo nycz owiek staje si w adc d wi ków, my la Joachim, e nie tylko poNieg owiczach, ale i po Radkach pochodzi z rodu olbrzymów.I gdy wreszcie samubrany w czarny frak wyst pi na estradzie i z jej wysoko ci ogl da zamar yum ludzki, mia uczucie, e sta si ju olbrzymem, lub e od tego zdarzeniadzieli go tylko jeden krok.Pod wiadomie czu niech dziadków do swego ojca.Kiedy mieli al dodoktora, e zabra im ich jedyn córk.W kilka lat pó niej jak gdyby zwróci imw osobie Joachima.Lecz niech nie znikn a, bo wci trwa w nich l k, epewnego dnia ten obcy cz owiek zg osi si po syna, albo ów syn zechce powrócido ojca.Czy by a na to jaka rada? Mo e gdyby ten cz owiek znowu si o eni ,mia inne dzieci, nie trwa uparcie w swej samotno ci? Czy nie obra ich swojwierno ci dla Hanny, o której oni jak gdyby zapomnieli, poniewa Joachimwype ni im ycie i wiat zapowiadaj c talent jeszcze doskonalszy ni u córki? Czu Joachim t ich niech do swego ojca, rozumia jej przyczyny, buntowa siprzeciw niej, ale zarazem aprobowa my li dziadków, gdy i jemu samotno ojcawydawa a si niekiedy ci arem.Lecz nigdy dot d nie próbowa z nim o tymrozmawia.By mo e tkwi o w nim egoistyczne pragnienie, aby wci pozostawadla tego zagadkowego cz owieka istot jedyn i najbli sz.I ci gle jakby si ba ,e mo e utraci swoje miejsce w tajemniczej krainie przepastnych lasów,paruj cych bagien, jezior, K obuków i olbrzymów.Tedy szed Joachim obok swego ojca drog z pó wyspu w stron cmentarza izastanawia si , czy wyrós ju na olbrzyma, aby móc odby z ojcem rozmow jakrówny z równym.- Nie m czy ci , ojcze, samotno ? - zachrypia nagle, bo mimo wysi kuopanowania w asnego strachu, g os ledwo mu si przecisn przez gard o.Dziadkowie i ja s dzimy, e powiniene o eni si powtórnie.Zaskoczy y te s owa doktora Jana Krystiana Nieg owicza.A czapk z borsukapoprawi sobie na g owie.Przystan i spojrza na syna.Dziwnie jako chrypisz, ch opcze - stwierdzi.- Czy by si przezi bi w drodzedo kraju'' Poka no swoje gard o, otwórz usta szeroko i powiedz g no.,Aaaaaaa.To mówi c uj doktor syna pod brod , poczeka a tamten otworzy usta ipowie ",aaaaa".W ten sposób Joachim przekona si , e jest tylko bardzo ma ymolbrzymem.Nic ci nie jest - o wiadczy ojciec.I poszli dalej, mijaj c dom malarza Porwasza i dom pisarza Lubi skiego.Agdy byli ju w pobli u cmentarza, doktor odezwa si do Joachima. - Czy nie wydaje ci si , synu, e gdyby cia o kobiety albo szczebiot dzieci mog yby lekarstwem na samotno , có atwiejszego by oby dla lekarza, jak wyci gnreceptariusz i zaleci tego rodzaju terapi.Po kilku krokach, zapewne zniecierpliwiony milczeniem syna, doktor zapytago wprost:- Powiedz mi, Joachimie, czy twoja matka istnieje w twojej pami ci?- Nie zna em jej, ojcze - odpar Joachim.- Wiem jednak jak wygl da a.Mieszkam u dziadków w jej dawnym pokoju, pi w jej ku, siadam na jejkrzes ach, ogl dam jej fotografie, s ucham opowiada o niej.Rozumiem - skin g ow doktor.- S ysza te zapewne o istnieniuokre lonych grup krwi, które ojciec i matka przekazuj dziecku.Istniej wi c,Joachimie, grupy krwi, ale bywaj te i wi zy uczu.Jak s dzisz, co jestwa niejsze: grupy krwi czy wi zy uczuj? Ano wa ne jest i jedno, i drugie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed