[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zrobiłeś wreszcie te półki w pralni? - spytał Brody, jakby nie znał odpowiedzi.- Nie zrobiłem, ale są zrobione.Beth powiedziała, że to krasnoludki.- Popatrzył naBrody'ego.- Ty oczywiście nie masz z tym nic wspólnego?- Nie zatrudniam krasnoludków.- Brody wzruszył ramionami.- Ich związek zawodowystawia takie warunki, że mogą wykończyć każdego przedsiębiorcę.- A ja myślałem, że to twoje krasnoludki.Mam u nich dług wdzięczności.Gdyby nie one,Beth nadal suszyłaby mi głowę o te półki.Znali się jak dwa łyse konie i rozumieli się w pół słowa.Jerry dowiedział się, kto gowyręczył w pracy, a Brody odebrał stosowne podziękowanie.Sprawa została definitywniezałatwiona.- Ty to naprawdę jesteś złota rączka - chwalił przyjaciela Jerry.- Zrobiłeś z tej ruderyprawdziwy pałac.Nasza Carrie o niczym innym nie mówi, tylko o tej szkole baletowej.Chybaw końcu trzeba ją będzie posłać na lekcje tańca.Podobno mają się zacząć w przyszłymmiesiącu.- Ja na pewno skończę swoją robotę najdalej za dwa tygodnie.W domu trzeba jeszczewykończyć to i owo i uporządkować teren wokół budynku, ale parter jest już gotowy.- Brodyzabrał się za ustawianie szafek.- A swoją drogą ciekaw jestem, co ty tu robisz w samym środkudnia.Wylali cię z roboty, czy co? - Spokojna głowa.Nie wylali i jeszcze długo nie wyleją.- Jerry się roześmiał.- Miałemspotkanie wmieście.Skończyło się wcześniej, niż planowałem, więc wpadłem zobaczyć, jaksobie poradziłeś z tym starym domem.Może o tym nie wiesz, ale na razie jest własnościąnaszego banku.Przynajmniej częściowo.- Dlatego właśnie klientka wybrała najlepszą firmę budowlaną w mieście - oświadczyłBrody, uśmiechając się szeroko.- Podobno ty i ta baletnica dość regularnie ze sobą tańcujecie.- Plotki, plotki i jeszcze raz plotki - westchnął zabawnie Brody.- Gdyby nie te plotki,wszystkie małe miasteczka umarłyby z nudów na długo przed wojną secesyjną.- Ona jest naprawdę śliczna, ta twoja Kate.- Jerry przyglądał się, jak Brody dopasowuje dosiebie dwie szarki.- Nie  moja Kate , tylko po prostu Kate - warknął Brody.- Przynajmniej ty mógłbyś sięmnie nie czepiać.- Dobra, dobra.Nie wściekaj się.Widziałeś ty kiedyś prawdziwy balet?- Nie - burknął wciąż jeszcze nadąsany Brody.- A ja widziałem - pochwalił się Jerry.- Moja młodsza siostra.Pamiętasz Tiffany?- Pamiętam.- Brody skinął głową.- Tiffany przez kilka lat chodziła na lekcje tańca.Raz nawet tańczyła w  Dziadku doorzechów.Rodzice zabrali mnie na przedstawienie.Były tam takie fajne wielkie myszy, walkina miecze i ogromna choinka - wspominał Jerry.- Poza tym nic ciekawego.Tancerzepodskakiwali i kręcili się w kółko.Nudy na pudy.Chyba wszystkie balety są do siebiepodobne.- Pewnie tak.- Tiffany tydzień temu wróciła do domu.Ostatnio przez kilka lat mieszkała w Kentucky, alenareszcie rozwiodła się z tym kretynem, za którego wyszła za mąż.Chce pomieszkać zrodzicami przez jakiś czas, dopóki nie stanie na nogach.- Jasne - mruknął Brody.Położył poziomnicę na obu szafkach, zadowolony skinął głową.Zajął się robotą i wcale niesłuchał paplaniny przyjaciela.- Pomyślałem sobie, że skoro znów zacząłeś się umawiać z kobietami, to może byś jągdzieś zabrał.Do kina albo na kolację.Niech się dziewczyna trochę rozerwie.- No.- Brody montował już trzecią szafkę. - Dobrze by jej to zrobiło.Wiesz, ona ostatnio dużo przeszła, ta moja siostra.Niechby sięprzekonała, że są jeszcze na świecie faceci, którzy potrafią przyzwoicie obchodzić się zkobietami.- Tak, tak - potakiwał Brody, nie bardzo wiedząc, o co chodzi.- Wiesz, że ona się w tobie kiedyś kochała? No to jak? Zadzwonisz do niej?- Oczywiście - odparł machinalnie Brody i dopiero wtedy oprzytomniał.- Do kogo mam za-dzwonić?- O Boże, Brody! Do mojej siostry.Masz do niej zadzwonić i zaprosić ją do kina.Przecieżo tym właśnie rozmawiamy.- Naprawdę? Nie przypominam sobie.- Przestań się zgrywać, O'Connell.Sam powiedziałeś.- Ja nic nie mówiłem - protestował Brody.Pomyślał, że musi uważniej słuchać, co ludzie doniego mówią, jeśli nie chce sobie napytać biedy.Jednak najpierw musiał odkręcić to, co już sięnamotało.- Nie mogę się umówić z twoją siostrą - tłumaczył - ponieważ spotykam się z Kate.- No i co z tego? Przecież nie jesteście małżeństwem.Nawet nie mieszkacie razem.Brody nie zamierzał umawiać się ani z Tiffany, ani w ogóle z żadną inną kobietą.Oczywiście z wyjątkiem Kate.Jednakże nie potrafił powiedzieć tego Jerry'emu prosto z mostu.- Widzisz, Jerry, ja wcale nie zacząłem się umawiać z kobietami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed