[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PropitisusiadÅ‚a na brzuchu Vitio, kÅ‚adÄ…c kolana obok jego prawego i lewego uda. NachyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ do jego ust i zaczęła z uczuciem caÅ‚ować zimne zsiniaÅ‚ewargi.Po raz kolejny wszyscy zamarli w osÅ‚upieniu.Zdezorientowani niewiedzieli, co majÄ… robić.Wtem jak tornado wpadÅ‚ do pokoju ordynatorz dwoma ochroniarzami i nie zważajÄ…c na nic, krzyczaÅ‚, aby zÅ‚apać Propitis.PowstaÅ‚a szamotanina, pielÄ™gniarka szarpaÅ‚a siÄ™ i wyrywaÅ‚a.Dwóch rosÅ‚ychmężczyzn nie mogÅ‚o dać sobie rady z mÅ‚odÄ… dziewczynÄ….Po kilku chwilachudaÅ‚o siÄ™ opanować sytuacjÄ™ i wyprowadzić jÄ… na zewnÄ…trz.Po wszystkimPropitis zostaÅ‚a zwolniona i nigdy wiÄ™cej nie spotkaÅ‚a Vitio.LekarzeprzeÅ‚ożyli zabieg na nastÄ™pny dzieÅ„, byli pewni, że tym razem już nikt imnie przeszkodzi.MinÄ…Å‚ dzieÅ„ i zapadÅ‚a ciemność.W ODDALONEJ O MILIONY WYMIARÓW RZECZYWISTOZCI&To twoja ostatnia szansa!  po usÅ‚yszeniu tych słów Vitio przestaÅ‚ widziećprzeszywajÄ…ce wzrok Å›wiatÅ‚o.PowróciÅ‚& XVIIPowrót bez powrotuPowoli otwieraÅ‚ oczy, zobaczyÅ‚ blade Å›wiatÅ‚o, mgÅ‚Ä™.ZaczÄ…Å‚ oglÄ…dać swojÄ…prawÄ… rÄ™kÄ™, którÄ… przysunÄ…Å‚ przed oczy.ObracaÅ‚ niÄ… delikatnie i powoli,ekscytujÄ…c siÄ™, jakby oglÄ…daÅ‚ najwiÄ™kszy cud.Mimo tak ogromnego upÅ‚ywuczasu, czuÅ‚, jakby minęła chwila, jego stan fizyczny, jak mu siÄ™ zdawaÅ‚o,również byÅ‚ bez zarzutu.PodniósÅ‚ siÄ™ nieco, podpierajÄ…c ciaÅ‚o Å‚okciami.Dopiero wtedy zauważyÅ‚, że czegoÅ› brakuje.CoÅ› byÅ‚o nie tak.Jego oddechw jednej chwili przyspieszyÅ‚ do granic wydolnoÅ›ci organizmu.PrawÄ… rÄ™kÄ…zdarÅ‚ okrywajÄ…cy go koc.yrenice Vitio powiÄ™kszyÅ‚y siÄ™, a z jego wnÄ™trzawydobyÅ‚ siÄ™ krzyk żalu i wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci.Krzyk sÅ‚yszany przez wszystkichw szpitalu.JÄ™ki przypalanego ogniem i skalpowanego byÅ‚y przy tym sÅ‚odkÄ…melodiÄ….CaÅ‚a wewnÄ™trzna zÅ‚ość zostaÅ‚a przez niego wyrzucona.Wszystkiejego obawy w jednej chwili okazaÅ‚y siÄ™ prawdÄ…, wywoÅ‚ujÄ…c panikÄ™.W przeciÄ…gu kilku sekund niemal caÅ‚y personel szpitala zbiegÅ‚ siÄ™ do jegosali.Zaskoczenie to bardzo delikatne sÅ‚owo na okreÅ›lenie ich reakcji naprzebudzenie Vitio.Nagle każdy z nich przypomniaÅ‚ sobie, że on jest żywymczÅ‚owiekiem, a nie warzywem trzymanym w piwnicy, oczekujÄ…cym nawyrzucenie.Patrzyli sparaliżowani na panikÄ™ mężczyzny rzucajÄ…cego siÄ™ połóżku i wymachujÄ…cego rÄ™kami.Zwiat skurczyÅ‚ siÄ™.Każda ze stojÄ…cych tamosób rozliczaÅ‚a swoje przewinienia.Nie ruszyli siÄ™, skrÄ™powani wiÄ™zamiswojej winy.Dopiero kiedy Vitio w amoku spadÅ‚ z łóżka, ktoÅ› krzyknÄ…Å‚. Zróbcie coÅ›!  StojÄ…cy do tej pory w bezruchu lekarze ocknÄ™li siÄ™.Przytrzymali Vitio i podali mu zastrzyk uspokajajÄ…cy.Po kilku sekundachpacjent zasnÄ…Å‚, ale jedynie na kilka godzin.Poranek kolejnego dnia byÅ‚deszczowy.Kiedy Vitio wracaÅ‚ do Å›wiadomoÅ›ci, pierwszym, co ujrzaÅ‚, byÅ‚aszyba okna, po której bardzo powoli spÅ‚ywaÅ‚y krople deszczu.Nie szukaÅ‚ jużniczego poza jednym, nie pożądaÅ‚ niczego poza utrzymaniem ognia tlÄ…cej siÄ™w nim, malutkiej nadziei.MógÅ‚ umierać, mógÅ‚ żyć& Nie miaÅ‚o to dla niegojuż żadnego znaczenia.ByÅ‚ pewny, że wyrok zostaÅ‚ przypieczÄ™towany.VitioposzukiwaÅ‚ nadziei, nadziei, która pozwoli mu nie wysÅ‚ać siebie wprost dopiekÅ‚a.Nie rozumiaÅ‚ swojej sytuacji i nie chciaÅ‚ zrozumieć.ByÅ‚ Å›lepy i takim pozostaÅ‚.Vitio, to twoja ostatnia szansa, aby ujrzeć niewidoczne, aby odkryćniemożliwe do poznania. WidzÄ™, że siÄ™ obudziÅ‚eÅ›! Witaj wÅ›ród&  usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os lekarza, którychciaÅ‚ jakoÅ› odkupić swoje postÄ™powanie.PrzyszedÅ‚ wytÅ‚umaczyć, co siÄ™staÅ‚o.Vitio jednak nie pozwoliÅ‚ mu niczego powiedzieć. Milcz, gnoju& MyÅ›lisz, że nie wiem, dlaczego tutaj jesteÅ›?  Odwróconydo okna kierowaÅ‚ w jego stronÄ™ sÅ‚owa ostre jak sztylet, pogrążajÄ…cskruszonego ordynatora w coraz wiÄ™kszych wyrzutach sumienia.LekarzstaraÅ‚ siÄ™ caÅ‚y czas wtrÄ…cić, ale oskarżenia, które sÅ‚yszaÅ‚, hamowaÅ‚y go.WyglÄ…daÅ‚o to tak, jakby chciaÅ‚ tego sÅ‚uchać, jakby chciaÅ‚ pogrążać siÄ™w coraz wiÄ™kszej ciemnoÅ›ci.UważaÅ‚, że na to zasÅ‚użyÅ‚. JesteÅ› dla mnierzeczÄ…, takÄ… samÄ…, jakÄ… ja byÅ‚em dla ciebie& WiÄ™c przydaj siÄ™ na coÅ›i wypisz mnie z tej zawszonej dziury.Zamów taksówkÄ™ i daj mi któregoÅ›z twoich przydupasów do pomocy.Widzisz przecież, co od ciebie dostaÅ‚emw tej chorej promocji.ZrozumiaÅ‚eÅ›?  Vitio nie hamowaÅ‚ siÄ™, a lekarz,traktujÄ…c to wszystko jako swego rodzaju pokutÄ™, skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i bez sÅ‚owawyszedÅ‚.Za godzinÄ™ wszystko byÅ‚o gotowe.WyjeżdżaÅ‚ ze szpitala pchany przezobcego czÅ‚owieka, ujrzaÅ‚ pÅ‚aczÄ…ce, peÅ‚ne wyrzutu niebo.SpÅ‚ywajÄ…ce mu popoliczkach Å‚zy zmieszaÅ‚y siÄ™ z deszczem i pozostaÅ‚y jego wÅ‚asnoÅ›ciÄ… nazawsze.TrzymaÅ‚ siÄ™ swojej ostatniej szansy.WiedziaÅ‚, że odpowiedzi, którychszuka, może otrzymać tylko od jednej osoby, profesora Ligwe.Adres, którypodaÅ‚ kierowcy, zaskoczyÅ‚ wszystkich, Vitio to odczuÅ‚, ale nie rozumiaÅ‚.Dopiero kiedy dotarli na miejsce, dostaÅ‚ to, przed czym uciekaÅ‚.Przez szybÄ™samochodu zobaczyÅ‚ zgliszcza budynku, z którego, przynajmniej tak mu siÄ™wydawaÅ‚o, wyszedÅ‚ kilka dni wczeÅ›niej na spacer po Rzymie.KierowcapodjechaÅ‚ na dziedziniec.Fontanna, rozbita i zaroÅ›niÄ™ta chwastami, byÅ‚aszkaradna, odpychajÄ…ca.Vitio, nie mogÄ…c uwierzyć swoim oczom, wpatrywaÅ‚siÄ™ w ruiny jedynego miejsca, w którym mógÅ‚ odzyskać nadziejÄ™.Sanitariusznie wiedziaÅ‚, co robić, taksówka staÅ‚a w miejscu, a jego podopieczny zastygÅ‚,nie wydajÄ…c z siebie żadnych dzwiÄ™ków słów.ZamarÅ‚& SanitariuszwyciÄ…gnÄ…Å‚ z bagażnika wózek i posadziÅ‚ na niego Vitio.Strugi deszczuoblewaÅ‚y plac od kilku godzin.Ziemia nie byÅ‚a w stanie przyjąć wiÄ™cejwody, zastana na dziedziÅ„cu zrobiÅ‚a z niego bajoro.Vitio poddawaÅ‚ siÄ™sanitariuszowi, nie zważajÄ…c na to, co siÄ™ dzieje.Wpatrzony przed siebie zamknÄ…Å‚ caÅ‚Ä… swojÄ… Å›wiadomość w spojrzeniu.Postawiony na Å›rodku, tużprzed peÅ‚nym wody i bÅ‚ota nieznacznym obniżeniem terenu siedziaÅ‚ takprzez pięć, pózniej kolejne piÄ™tnaÅ›cie i nastÄ™pne trzydzieÅ›ci minut.W ulewie,przemoczony udowadniaÅ‚ sobie, że nadziei już nie ma.Razem z tÄ… chwilÄ…odleciaÅ‚a i nie ma już nawet minimalnych szans, że wróci.Nadzieja umieraostatnia& W Vitio umarÅ‚a wÅ‚aÅ›nie w tej chwili.OpiekujÄ…cy siÄ™ nim czÅ‚owiekpod naciskiem taksówkarza odjechaÅ‚ do szpitala, pozostawiajÄ…c mężczyznÄ™samemu sobie.Sanitariusz usprawiedliwiaÅ‚ siÄ™, że jego zadaniem byÅ‚ojedynie dostarczyć bezpiecznie  przesyÅ‚kÄ™ na miejsce.Do tego czasu miaÅ‚apozostać nieuszkodzona&Deszcz ustaÅ‚, na Vitio spadÅ‚a ostatnia kropla.Gdy tylko spotkaÅ‚a siÄ™z jego czoÅ‚em, wydaÅ‚ z siebie cichy jÄ™k i szloch.ByÅ‚a to pieśń żalu, któraobudziÅ‚a wszystkie demony mieszkajÄ…ce w piekle.Bóg, który wydawaÅ‚ siÄ™być Vitio gÅ‚uchy, przez caÅ‚y czas mówiÅ‚ do niego, ale mężczyzna nie sÅ‚yszaÅ‚.Dlaczego wiÄ™c oczekiwaÅ‚, że tym razem go usÅ‚yszy? On sÅ‚yszaÅ‚, ale VitiodoÅ‚ożyÅ‚ do swojej gÅ‚uchoty Å›lepotÄ™.Nie pozwoliÅ‚ sobie pomóc& Najtrudniejzniszczyć w czÅ‚owieku nadziejÄ™, ale gdy to siÄ™ uda, można z nim zrobićwszystko.Vitio pokracznie zsunÄ…Å‚ swoje ciaÅ‚o z wózka wprost w bÅ‚oto.PodnosiÅ‚ siÄ™ na pozostaÅ‚oÅ›ciach swoich nóg i uderzaÅ‚ w bÅ‚oto pięściami zewszystkich siÅ‚, jakie mu pozostaÅ‚y.StraciÅ‚ równowagÄ™ i poleciaÅ‚ do przodu,zanurzajÄ…c twarzÄ… w wodzie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed