[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po prostu mama jeszcze nie wstała. - Och.- Zerknął na zegar na ścianie; było po siódmej.- A o której onawstaje?- Pójdę ją obudzić - zaoferował się Milo, odsuwając się od kuchenki iwycierając ręce w dżinsy.- Och, sorry - wymamrotałam, kiedy dotarło do mnie, że nieprzedstawiłam ich sobie.- Jack, to jest mój brat, Milo.Milo, to jest Jack.- Miło cię poznać.- Milo skinął głową, unosząc nieco rękę, po czympopędził do mamy.- Chyba go stresuję - powiedział cicho Jack.- Jego wszyscy stresują.Staliśmy w kuchni, zmieszani, ale i tak czułam się trochę lepiej, kiedyjuż tu był.Jego obecność działała na mnie kojąco.Nie wiedziałam tylko,czy to dobrze, czy zle.Matka wykrzykiwała coś do Mila, więc zaczęłam rozmowę, żeby niebyło tego słychać.- Jesteś głodny? - Wskazałam na stojące na kuchence garnki zwłoskim żarciem.- Milo się postarał.Jest naprawdę dobry w te klocki.- Szczerze, to jestem najedzony.- Jack uśmiechnął się przepraszająco,kładąc rękę na brzuchu.- Sorry.Myślałem, że skoro spotykamy się takpózno, to pewnie też już będziecie po kolacji.Mae nie chciała wypuścićmnie bez jedzenia.- Och, nie ma sprawy - odparłam, ale trochę mnie to wytrąciło zrównowagi.Nie byłam jakoś bardzo głodna i właściwie to miałam w nosie, czyjadł, czy nie.Podejrzewałam jednak, że jeśli odpadnie jedzenie, rozmowaz matką będzie o wiele mniej przyjemna.Nagle wpadłam na genialny pomysł.Może dałoby się załatwić doinaczej.Mianowicie Jack mógłby przywitać się z moją matką, a potemgdzieś mnie porwać. - Słuchaj.a może skoczymy gdzieś?- Myślałem, że miałem poznać twoją matkę.- Zdziwiony Jack wskazałna zamknięte drzwi sypialni matki, zza których słychać było, jak Milonamawia ją, by się ubrała.- To znaczy potem - wyjaśniłam.- Skoro jesteś po kolacji.Bez sensu,żebyśmy siedzieli i patrzyli, jak jedzą.- A ty nie jesteś głodna?- Wytrzymam.- W tym mieście było z milion miejsc, w którychmożna było zjeść, ale tylko tutaj posiłek obejmował wymuszonąrozmowę z moją matką.- Okej.- Wzruszył ramionami, opierając się o blat.- Gdzie chciałabyśskoczyć?- Bez różnicy.Wszędzie będzie lepiej niż tutaj.- Wstałam! - krzyknęła mama, a chwilę pózniej z jej pokoju wypadłMilo, który sprawiał wrażenie wyczerpanego.- Zaraz przyjdzie - powiedział.Podszedł do kuchenki i zamieszał w garnku, wyraznie zadowolony, żemógł na powrót zająć się gotowaniem, zamiast użerać się z rodzicielką.- Pomóc ci w czymś? - zapytałam.W zlewie leżały umyte warzywa, na kuchence bulgotały dwa garnki,do tego rozgrzewał się piekarnik.Miałam wyrzuty sumienia, że przygotował taką wyżerkę ze względuna mnie, a ja miałam tego nawet nie tknąć.To znaczy zamierzałampózniej zasiąść z zimnymi resztkami przed telewizorem, ale to przecieżnie to samo, co wspólne zjedzenie kolacji.- Jak chcesz, możesz pokroić warzywa.- Milo zerknął na mnie.- Do czego te warzywa? - Wyciągnęłam deskę do krojenia oraz nóż ipołożyłam je na blacie, niedaleko Jacka.Chwyciłam ze zlewu pomidora izieloną paprykę, ponowiłam pytanie, gdyż Milo, pochłonięty przyprawianiemczerwonego sosu bulgoczącego na patelni, nie odpowiedział.- Do czegote warzywa?- Na sałatkę.- Spróbował sosu.Test musiał wypaść pozytywnie, bowyłączył kuchenkę i wyciągnął naczynie żaroodporne.Podejrzewałam, że robił lazanię, ale nie mogłam mieć pewności, bokiedy usiłował mi coś wyjaśnić, zawsze używał terminów kulinarnych,których nie rozumiałam.- Wszystko pachnie pysznie - skompłementował go Jack.Milo stał do nas tyłem, ale zauważyłam, że poczerwieniały mupoliczki.Może i on nie był tak całkiem odporny na Jacka.- Mam niezbyt dobrą wiadomość - szepnęłam, żeby przypadkiem nieusłyszała mnie matka.Ostrożnie krojąc paprykę, spojrzałam na Mila,który patrzył na mnie wyczekująco.- Nie zostajemy na kolacji.- Przezjego twarz przemknął cień zawodu i szybko odwrócił głowę, próbując toukryć.- To moja wina - pospieszył z pomocą Jack [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed