[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słyszałem na własne uszy, jak się zmawiali.Prędzej, bo może być za pózno. Na co za pózno?  zapytał Dryblas. Oni tu niedaleko  błagałem. Są  peugeotem , mogą odjechać.%7łycie dwóchludzi zależy tylko od nas.Musiałem wyglądać rozpaczliwie, bo wreszcie uwierzyli. Gdzie?  zapytał Rudzielec. Chodzcie, to was zaprowadzę.183 Ruszyliśmy biegiem.Po drodze spotkaliśmy jeszcze dwóch Meksykańczyków i jed-ną Meksykankę.Przyłączyli się do nas.Teraz w szóstkę biegliśmy w stronę polany.W biegu wyłamywaliśmy tęgie kije, maczugi, wyjmowaliśmy finki, noże i scyzoryki.Uzbrojeni po same zęby, zjawiliśmy się na polanie. Peugeot stał jeszcze w cieniu dziewięćdziesięciodziewięcioletniej sosny, a całaszajka zbierała się właśnie do odjazdu.Odsapnąłem z ulgą.Wymachując maczugą, za-grodziłem im drogę odwrotu. To oni!  zawołałem dzikim głosem. Nie uciekniecie, mordercy! To bandagangsterów!Na mój widok i widok uzbrojonych w maczugi Meksykańczyków gangsterzy zbledlijak zgrzebne prześcieradła, oczy stanęły im w słup i  daję słowo  słyszałem, jak imsię włosy jeżą na głowie, a najbardziej to tej rudej gangsterce.Zaskoczenie było taknagłe, że stracili mowę i byliby jej nie odzyskali, gdyby nie Ruda, która zdjęła z rękizłotą bransoletkę i rzuciła Dryblasowi pod nogi. Bierzcie  wybełkotała  tylko zostawcie nas w spokoju.184  A nie zamordujecie tego sekretarza meksykańskiej ambasady?  rzuciłem imcelnie, prosto w twarz.Spojrzeli po sobie porozumiewawczo i nagle zaczęli się śmiać.A ten z fajką zapytał: Przepraszam, ale to chyba pomyłka? Aadna pomyłka  zawołałem oburzony. A ten facet, którego chcecie schowaćw bagażniku, to się nie liczy? To pies?Zdemaskowałem ich.Myślałem, że teraz rzucą się do ucieczki albo wyciągną splu-wy i zaczną pluć ogniem, ale oni zamiast tego roześmiali się jeszcze głośniej. Panowie!  zawołał gangster z fajką. Zrozumcie, że my piszemy scenariuszkryminalnego filmu.Meksykańczycy zrozumieli, ale ja myślałem, że chcą nas okpić, zmylić naszą uwa-gę, a potem poczęstować nas ołowiem.Zawołałem więc do Rudzielca: Nie dajcie się zwieść, to chytre bestie.Myślałem, że nie dadzą się okpić.Tymczasem Rudzielec parsknął jak koń, a za nimroześmiali się wszyscy Meksykańczycy.Wyglądało na to, że śmieją się ze mnie.Niewiedziałem tylko dlaczego.Dopiero gdy spojrzałem na maszynę do pisania, rozjaśni-185 ło mi się w głowie.Cóż miałem robić? Roześmiałem się sam z siebie.Ale, wierzciemi, w tej chwili wolałbym być najsmrodliwszym sromotnikiem bezwstydnym aniżeliPoldkiem Wanatowiczem.5Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.Kiedy już wszyscy wychachali się i wychichali, a ja zrozumiałem, że z tego wyszładobra heca, zaczęła się przyjacielska rozmowa.Filmowcy wypytywali, czy jest dużoborowików w lesie, a Meksykańczycy  jaki to będzie film i kiedy zaczynają kręcić?Jednym słowem, jak na froncie po zawieszeniu broni; częstowali się nawzajem papiero-sami, wymieniali uśmiechy, uściski dłoni.Mało brakowało, a padliby sobie w ramiona.I wszystko było inaczej, niż sobie wyobrażałem.Rudowłosa piękność wcale nie była tą,która miała siedzieć w barze z sekretarzem ambasady, tylko aktorką, fajczarz  reżyse-rem, a ten młody  literatem.Oni natomiast myśleli, że jesteśmy bandą, która w celach186 rabunkowych napada w lesie na turystów.Nie dziwiłem się.Ba, gdybym ujrzał przedsobą Dryblasa z maczugą w ręku, to też bym mu rzucił pod stopy złotą bransoletkę gdybym miał, oczywiście.Gwarzyliśmy przyjemnie, palili papierosy, zagryzali najlepszymi czekoladkamifirmy  22 Lipca , a czas, który powinniśmy spędzić na zbieraniu grzybów, mijał bez-powrotnie.My gawędziliśmy, a grzyby rosły sobie spokojnie.I wszyscy byli zadowole-ni.Zauważyłem, że reżyser przygląda mi się uważnie, jakbym miał brudne uszy albonamalowane wąsy.Po chwili zwrócił się do mnie: Słuchaj, kawalerze, chciałbyś zagrać w moim filmie? Ja? W filmie?  zdumiałem się. Podobasz mi się.Masz dużo fantazji i nadawałbyś się do mojego nowego filmu.To, co usłyszałem, przechodziło wszelkie wyobrażenie.Przed chwilą jeszcze my-ślałem, że mnie oddadzą w ręce milicji za wywołanie najazdu na Bogu ducha winnychi posądzenie ich o Bóg wie co, a tu nagle taka propozycja.Zamurowało mnie, więcstałem z głupią gębą otwartą jak wrota i ani pary z ust.187  Zastanów się  powiedział łagodnie reżyser.Wtedy ruda gwiazda filmowa zaznaczyła: Rzeczywiście, byłby świetny.Właśnie takiego szukamy. W porządku  powiedziałem. Ciekaw jestem, czy zagrałbym sekretarza am-basady, czy tego faceta w charakterze trupa w bagażniku? Dowcipny  zauważył literat.Reżyser poklepał mnie po ramieniu. Zagrałbyś po prostu siebie.Potrzebny nam właśnie taki chłopiec jak ty. Siebie to nie muszę grać. Rozsądny  wtrąciła aktorka. I ma poczucie humoru  dodał literat.Reżyser położył mi dłoń na karku. Więc zastanów się. Nie ma się nad czym zastanawiać  powiedziałem. Tylko trzeba podpisaćkontrakt i po krzyku.188 Wywołałem nowy wybuch humoru i śmiechu.Reżyser wyciągnął notes i długopis.Byłem przekonany, że za chwilę podpisze ze mną kontrakt na kilkaset tysięcy dolarów.Czytałem bowiem kiedyś w gazecie, że pewien pies, który grał główną rolę w filmieamerykańskim, dostał sto tysięcy.Nie wiem tylko, co robił z taką forsą? Ja bym wie-dział, co robić.Po pierwsze, kupiłbym ojcu samochód, a mamie sprawiłbym cały zakładkosmetyczny, żeby nie musiała stale siedzieć poza domem.Sobie skuter  lambrettę ,Dudusiowi nowy atlas grzybów i odpaliłbym mu z tysiąc dolarów, żeby się ode mnieodczepił.Wszystkim bym coś kupił, bo bardzo lubię kupować prezenty.Tymczasemreżyser zamiast podpisać ze mną kontrakt, zanotował jedynie mój warszawski adresi powiedział, że skontaktuje się z moimi rodzicami w Warszawie.Od razu wszystko się rozwiało: samochód i zakład kosmetyczny, atlas grzybówi moja  lambretta , a przede wszystkim kariera filmowa, bo Duduś naopowiada takichrzeczy w Warszawie, że ojciec nie da mi grać w filmie.Tymczasem filmowcy zbierali się do odjazdu.Spakowali manatki i umieścili jew bagażniku zamiast trupa.Sam chętnie przejechałbym się w bagażniku takiego super-189 nowoczesnego  peugeota , ale nikomu do głowy nie przyszło, żeby mi zaproponować,a ja nie lubiłem narzucać się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed