[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jegotwarz wydawała się za stara w porównaniu z dumną, atletyczną postawą ciała.Wyszywana tunika, złocony pas i pierścienie na palcach obwieszczały jego szla-chectwo.Stęchły zapach świadczył jednak o tym, że ta elegancja była u niegorzadka. Przyszedłem zapytać o syna  powiedział szlachcic z południa i skinąłkomuś przez ramię. Skierowano mnie do ciebie.Dominic wziął kolejny łyk wina. Oczywiście  skrzywił się. Dzisiaj to ja jestem kozłem ofiarnym.Proszę siadać. Wolę stać.Dominic odstawił puchar.Jego uszy poczerwieniały, kiedy ten człowiek po-kazał mu jego miejsce.Myśli, że jestem znudzonym ważniakiem i pewnie ma ra-LRT cję.Dobrze, że nie wie co ja myślę.Cień ironicznego rozbawienia zatańczył naustach Dominika. Twój syn, panie? Został zamknięty w waszych lochach za sprowokowanie zamieszekwczoraj w południe, a przynajmniej tak mi powiedziano.Chcę się z nim zoba-czyć.Dominic z budzącym się zainteresowaniem spojrzał w przenikliwe, błękitneoczy. Byłem przy tym. Podniósł zabandażowaną dłoń. Muszę cię ostrzecpanie.Nie zamknięto go tylko za wszczynanie bójek.Powiedział kilka trudnychdo przełknięcia słów pewnemu dominikaninowi i rzucił nim o ziemię.Prawdo-podobnie zostanie oskarżony o herezję. Dominic znów wskazał stołek.Proszę, panie, usiądz.Mężczyzna usiadł, ale tak powoli, jakby wszelki gwałtowny ruch mógł po-zbawić go godności. Co dokładnie powiedział?Dominic przywłaszczył sobie pusty puchar skryby i nalał szlachcicowi wina. Nie słyszałem wszystkiego, ale chodziło o to, że zakonnicy nie mają pra-wa wykopywać ciał i palić ich dlatego, że ci ludzie byli za życia heretykami.Mężczyzna zacisnął na moment oczy, jakby ogarnęła go fala nieznośnegobólu.Potem, otworzył je i przyjął wino od Dominika. Zrobili to z jego dziadkiem w zeszłym roku  powiedział zmęczonymtonem. Umarł jako katar, więc przyszli, zabrali jego ciało z krypty i spalili je w samym środku miasta.Musieliśmy za płacićwysoką grzywnę.Guillaume najchętniej przeszyłby każdego dominikanina lancą.Dominic uśmiechnął się bez humoru.Ja tak samo, pomyślał, i zdał sobiesprawę, że szlachcic wpatruje się w niego z dziwną, niemal bolesną intensywno-ścią. Nie śmiałem się  zapewnił pospiesznie, na wypadek, gdyby wyraz jegotwarzy został zle zrozumiany. Sam nie przepadam za zakonnikami.LRT  Nie masz pojęcia, co przecierpieliśmy!  Twarz mężczyzny zaczerwie-niła się.Machnął dłonią z pogardą. Ach, wracaj do domu, chłopcze.To niejest miejsce dla ciebie.Pojedz i baw się w rycerza gdzieś, gdzie jest bezpiecznie.Dominic zacisnął usta. Nie sądz mnie, panie, po wyglądzie  powiedział krótko i, wyciągającnowy arkusz pergaminu, zaczął szybko pisać. Moja matka pochodziła.albopochodzi z Agen, a ja spędziłem dzieciństwo w Tuluzie. Zanurzył pióro w ka-łamarzu. Nazwisko syna? Guillaume de Montvallant, syn Raoula.Dominic napisał to imię dociskając mocno pióro.Znowu pękło i wtedy pod-nosząc głowę dostrzegł w niebieskich oczach mężczyzny odbicie własnego roz-poznania. Zwięty Jezu  szepnął Raoul de Montvallant, chwytając stół obiemadłońmi. Jesteś synem Claire, prawda? Nigdy nie powiedzieli, jak ma na imię. Dominic z zaskoczeniemstwierdził, że jego głos jest spokojny i równy, jakby rozmawiał o cenach winaalbo zwierzęcych skórek. Skąd wiedziałeś? Teraz.Kiedy tak się uśmiechnąłeś i powiedziałeś, że pochodzisz zAgen.Dominic próbował zachować dystans, ale coś, czego nie był w stanie kontro-lować, zaczęło się zbierać na krańcach jego umysłu. Wychowała mnie Alais de Montfort, a kiedy umarła Amaury przygarnąłmnie na francuskim dworze.Mówili mi, że mój ojciec jest zbuntowanym lor-dem z południa i że prawnie jego ziemie mi się należą. Nie jesteś moim synem  powiedział chrapliwie Raoul [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed