[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciocia Greysteel zamarła.Rozległ się grzmot, a potem pokój spowiła czarna jak atrament ciemność.Widać byłojedynie dwa płomyki świec, jednakże świeca nieznajomej najwyrazniej niczego nieoświetlała.Ale najdziwniejsze było to, że pokój w tajemniczy sposób się powiększył: kobietai jej świeca znalazły się nienaturalnie daleko od cioci Greysteel. - Kto tu jest?! - krzyknęła ciocia Greysteel.Nikt nie odpowiedział. Naturalnie jest Włoszką - pomyślała.- Muszę zadać pytanie po włosku.Możepodczas tej burzy trafiła do niewłaściwego domu.Ale mimo starań nie mogła sobieprzypomnieć w tej chwili ani jednego włoskiego słowa.Niebo znów przecięła błyskawica.Kobieta stała nieruchomo. To duch żonyJonathana Strange a - pomyślała ciocia.Zrobiła krok do przodu, podobnie jak nieznajoma, inagle poczuła niezwykłą ulgę. To lustro! Och! Jak niemądrze z mojej strony! Jak niemądrze!Przerazić się własnego oblicza! Tak jej ulżyło, że niemal wybuchnęła śmiechem.Alenagle glos zamarł jej w gardle.To wcale nie było niemądre, wcale: wcześniej w tym miejscunie wisiało żadne lustro.Następna błyskawica oświetliła zwierciadło.Było brzydkie i o wiele za duże jak na topomieszczenie.Pośpiesznie wybiegła z pokoju.Czuła, że będzie mogła myśleć trzezwiej z dala odzłowrogiego lustra.Była w połowie schodów, gdy nagle jakieś hałasy dobiegające z sypialniFlory nakazały jej otworzyć drzwi i zajrzeć do środka.Zobaczyła tam bratanicę.Dziewczyna zapaliła świece, które jej zostawili, i właśnieściągała suknię przez głowę.Strój ociekał wodą, halka i pończochy były w opłakanym stanie.Buty, przemoczone i zniszczone od deszczu, leżały na podłodze obok łóżka.Flora popatrzyła na ciotkę.Na jej twarzy mieszały się poczucie winy, zakłopotanie,bunt i kilka innych odczuć, trudnych do zdefiniowania.- Nic! Nic! - wykrzyknęła.Była to zapewne odpowiedz na pytanie, którego spodziewała się po ciotce, ale tapowiedziała tylko:- Moja droga! Gdzieś ty była? Dlaczego wychodziłaś w taką okropną pogodę?- Wyszłam.Wyszłam kupić jedwabnych nici do haftowania.Ciocia Greysteel musiała wyglądać na zaskoczoną, gdyż Flora dodała bezprzekonania:- Nie sądziłam, że tak długo będzie padać.- Cóż, moja droga, muszę przyznać, że zachowałaś się niemądrze.Na pewno okropniesię przestraszyłaś! Czy dlatego płakałaś?- Płakałam?! Nie, nie! Mylisz się, ciociu.Nie płakałam.To tylko deszcz.- Ale przecież.- Ciocia Greysteel umilkła.Już zamierzała dodać:  Przecież właśnie płaczesz , lecz Flora odwróciła głowę.Z jakiegoś powodu zwinęła szal, a ciocia Greysteel nie przestawała myśleć o tym, że przecieżwłaśnie szal mógł uchronić bratanicę przed deszczem.Z zawiniątka wyciągnęła półbuteleczki płynu bursztynowej barwy.Otworzyła szufladę i włożyła do niej butelkę.- Floro! Stało się coś dziwnego.Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale jest lustro.- Tak, wiem - przerwała jej Flora.- Należy do mnie.- Do ciebie! - Zdumiona ciocia Greysteel umilkła.- Gdzie je kupiłaś? - zapytała wkońcu.Nie potrafiła wymyślić nic innego.- Nie pamiętam.Chyba je właśnie przyniesiono.- Przecież nikt nie przynosiłby zwierciadła w czasie burzy! A nawet gdyby ktoś był ażtak niemądry, zapukałby do drzwi, a nie przemykał się chyłkiem.Flora pominęła milczeniem te bardzo rozsądne argumenty, a ciocia Greysteel bez żaluzarzuciła ten temat.Miała już dosyć burzy, strachu i luster w nieoczekiwanych miejscach.Zagadka, dlaczego pojawiło się lustro, została chwilowo rozwiązana, a pytanie:  jak siępojawiło? - ciocia odłożyła na pózniej.Z ulgą wróciła do tematu sukni Flory i jej butów, iprawdopodobieństwa złapania grypy, konieczności natychmiastowego wysuszenia się,włożenia nocnej koszuli i zejścia przed kominek w salonie oraz zjedzenia gorącego posiłku.Kiedy obie siedziały już w salonie, ciocia Greysteel powiedziała:- Widzisz, burza mija.Chyba zmierza z powrotem na wybrzeże.Dziwne! Myślałam,że właśnie stamtąd przyszła.Pewnie twoje jedwabne nici zostały zniszczone przez deszcz, takjak wszystko inne.- Jedwabne nici? - powtórzyła Flora i dodała, nagle sobie przypominając: - Och! Niedotarłam do sklepu.Masz rację, to był niemądry pomysł.- Wyjdziemy pózniej i kupimy, czego ci trzeba.Tak mi żal tych biednych ludzi natargu! Wszystko na straganach musiało się zepsuć.Bonifazia przygotowuje ci owsiankę,skarbie.Nie wiem, czy powiedziałam jej, by użyła świeżego mleka.- Nie pamiętam, ciociu.- Lepiej pójdę i o tym wspomnę.- Ja pójdę, ciociu - zaproponowała Flora, wstając.Ale ciotka nie chciała o tym słyszeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed