[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po wyjściu z kaplicy natychmiast zlałsię potem.Wprawdzie mieliśmy koniec września, ale byłoniesłychanie ciepło.Ruszyliśmy razem w stronę szpitala.Dee otarła łzy inatychmiast wzięła od Dana następną chusteczkę. Taka mała trumna.Dan przełknął głośno ślinę, wyraznie walcząc z łzami. Tak mi przykro, Luce. Pogłaskał mnie niepewnie pokarku. Wszystko to jest okropne, ale jesteśmy z tobą. Kiedykolwiek i czegokolwiek byś potrzebowała, pamiętaj,że możesz na nas liczyć.Skinęłam głową, wzruszona czułością, jaką okazywałDan, który zazwyczaj zachowywał się żartobliwie iarogancko.Znów zaniosłam się płaczem, więc sięgnęłam pokolejną chusteczkę. Dobrze zrobiłam, prawda?Dee pociągnęła nosem. Oczywiście.Musiałaś to zrobić, a przecież ciąglejeszcze nie wiemy, co będzie z Lukiem. Chodzi o to, że nie wiemy, kiedy Luke odzyskaprzytomność  wtrącił Dan, chyba w reakcji na moją zbolałąminę. W końcu do tego dojdzie, ale musiałaś podjąćdecyzję teraz i na pewno zrobiłaś to, co należało.Dee wydawała się zbulwersowana własnymi słowami. Dokładnie, Luce.To właśnie chciałam powiedzieć.Nie miałam na myśli, że Luke już się nie obudzi& Chciałamtylko& Przepraszam& Wiem, Dee.Wiem.Przestań już. Uścisnęłam jejdłoń, by przerwać ten potok przeprosin.Wyglądało na to, że stałam się jedną z tych osób, zktórymi rozmowa przypominała spacer po polu minowym.Każdy temat mógł spowodować wybuch.Mój mąż i zmianyjego stanu, a właściwie ich brak, nasze zmarłe dziecko.Nawet moi najlepsi przyjaciele z trudem zachowywali sięprzy mnie normalnie.Nie winiłam ich.Wszyscy utknęliśmyw jakimś surrealistycznym śnie; wszyscy zmagaliśmy się ztym koszmarem. Poczułam, że Dan łapie mnie za rękę, sama chwyciłamdłoń Dee i w ten sposób weszliśmy do szpitala, który byłteraz moim drugim domem.Gdy szliśmy w kierunku pokojuLuke a, uświadomiłam sobie, że wyglądamy z lekkaśmiesznie.Trójka dorosłych trzymających się za ręce jakdzieci.Do tego w szpitalu.Domyślałam się jedynie, że towynik traumy, która nas dotknęła i odarła ze wszystkichnarzuconych dorosłością zahamowań. Boże, spójrz tylko na niego. Dan puścił moją dłoń ipierwszy wszedł do pokoju Luke a. Nie przypominasiebie.Dee odchrząknęła. Brakuje mi go.Tak bardzo mi go brakuje. Mnie też. Teraz Dan sam skorzystał z chusteczek,którymi dotąd tylko wszystkich częstował. Ciągle myślę,że zaraz się obudzi, zacznie się wściekle rechotać i powiemi, żebym nie mazał się jak panienka. Powiedziałby:  Nie bądz taką ciepłą kluchą stwierdziła Dee i zaśmiała się przez łzy.Nie skomentowałam ich słów.Tego, by Luke otworzyłoczy i powiedział cokolwiek, pragnęłam bardziej niżczegokolwiek na świecie. Luke owi podobałby się pogrzeb  zapewniła mnieDee. Był naprawdę piękny.Zamiast odpowiedzieć, wypuściłam tylko powietrze zpłuc.Być może przez nieustające dzwięki zasysania iwydmuchiwania, jakie wydawała z siebie aparatura, doktórej podłączono Luke a, zaczęłam zwracać baczną uwagę na własny oddech.Czasami wydawało mi się, że te naszewdechy i wydechy  choć u Luke a wymuszone  byłyjedyną pewną rzeczą w moim życiu. Dziękuję, że przyszliście  powiedziałammechanicznie niczym panna młoda witająca gościweselnych.Jeszcze chwila i poinstruuję ich, gdzie znajdązimne przekąski. Zostawimy was samych, Luce. Dee ucałowała mniew policzek, słusznie domyślając się, że chcę zostać sama zLukiem. Chodz, Dan.Dan też uścisnął mnie na pożegnanie. Dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała.Albo jeślisytuacja ulegnie zmianie. Oczywiście.Dzięki za wszystko.Do pózniej.Wpatrywałam się bezmyślnie w Luke a.Chciałam znim porozmawiać i wiedziałam, że pewnie powinnam, alewiększość z tych rozmów przeprowadzałam w głowie.Czułam się dziwnie, mówiąc o poważnych sprawach dokogoś, kto nie odpowiada, tym bardziej że w pokoju zawszesiedziała pielęgniarka.Znów przebiegłam w myślach listępytań.Dobrze zrobiłam, Harte? Czy rzeczywiście należałozałatwić już sprawę pogrzebu? Musiałam coś zrobić&podjąć jakąś decyzję.Wybacz, jeśli uważasz, że powinnambyła poczekać.Jeśli jutro obudzisz się ze śpiączki, będężałować, że nie poczekałam.Ty nie będziesz mieć do mniepretensji, ale sama będę je mieć.Czułam ulgę, że nie było z nami Ade a.Rozmawialiśmy kilka razy od jego powrotu, ale wciąż sprawiało mi totrudność.Tak bardzo przypominał Luke a, że sercedosłownie pękało mi na kawałki.Pewnie w ogóle nie byli dosiebie podobni, ale coś w sposobie, w jaki się śmiał, w jakimrużył oczy, gdy mówił, jak dobierał słowa& wszędzie tamznajdowałam ślady tego, czego tak bardzo było mi brak, boLuke ciągle leżał w śpiączce.Do pokoju zajrzała jakaś blondynka.Miała na sobiebiały fartuch, stetoskop nosiła tak, jak inna kobieta nosiłabymasywny naszyjnik.Wydawała się podenerwowana mojąobecnością.Czy rzeczywiście była? Ostatnimi czasy ciąglecoś sobie wyobrażałam. Och, bardzo przepraszam.Przyjdę pózniej.Podniosłam się ociężale. Nie, proszę.Proszę wejść.Przyzwyczaiłam się, żektoś ciągle sprawdza stan Luke e. Tak.Racja. Kobieta zawahała się. Skoro to paninie przeszkadza. Weszła do pokoju i stanęła w nogachłóżka.Wydawała się skrępowana, ale nie zwracałam na niąwiększej uwagi.Zauważyłam tylko, że pod fartuchem miałapopielatą ołówkową spódnicę i świeżo wyprasowaną białąbluzkę, ale nic więcej nie rzuciło mi się w oczy.Przywykłamdo częstych zmian lekarzy. Jestem& eee& Stella  powiedziała.Stella.Jak swojsko.Z doświadczenia wiedziałam, żespecjaliści i chirurdzy traktowali swoje tytuły niczym trofea.Pewnie zasłużenie.Ostatecznie poświęcili wiele lat ciężkiejpracy, by się ich dorobić. Stella, jak najwyrazniej lubiła się przedstawiać lekarka,nadal stała przy łóżku Luke a.Czułam na sobie jej pełneniepokoju spojrzenie.Większość lekarzy i pielęgniarekwizytujących mojego męża traktowała mnie w ten sposób oceniali mnie w milczeniu, jakby po ubraniach izaczerwienionych oczach chcieli zdiagnozować stan mojejpsychiki.Przypuszczałam, że podejrzewali mnie o myślisamobójcze po wszystkim tym, co mnie spotkało, ale widaćnie wiedzieli, że teraz za nic nie opuściłabym Luke a.Stella wciąż się na mnie gapiła.Nie przyglądała się, alewłaśnie gapiła. Chciałam tylko sprawdzić, jak on się ma.Niepowinno mnie tu być.Potarłam skronie, czując pod palcami lepką skórę.Tarozmowa przebiegała dziwnie, lecz nie potrafiłamsprecyzować, co było nie tak.Byłam zmęczona iwyczerpana nerwowo.Widać mój mózg przestał pracowaćjak należy. Przepraszam, nie rozumiem.Dlaczego nie powinnopani tu być?Spojrzałam jej w twarz.Stella była młodziutka, miałamoże ze dwadzieścia pięć lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed