[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jesteś równie zabawny jak szron wiosną –burczał Lacey.– Co cię opętało?Kit puścił go dopiero przy Wood Street.– Demon zdrowego rozsądku – wyjaśnił wkońcu.– Modlę się, żeby ciebie też nawiedził.Nie rozumiesz, tępy łbie, że Babington igrasobie ze zdradą stanu? Co im mówiłeś o Willu?Tobias wzruszył ramionami, ale minę miałcoraz bardziej nietęgą.– Nic więcej niż to, co i tak gadają nadworze: że on i Raleigh serdecznie się nieznoszą.Ale Babington też nie przepada zaRaleighem.– I za królową! Zastanawiałeś się, co tomoże oznaczać? – Kit daremnie usiłowałprzywołać brata do rozumu.Tobias, naiwny inieznającydworskichintryg,lekceważyłniebezpieczeństwo ukryte pod pozorami dobrejzabawy.– Zachowujesz się jak żółtodziób.Oninie są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi i założęsię, że wiesz o tym, ale ciągnie cię do nich jakćmę do płomienia.Rusz łepetyną! Słyszałeśróżne historie, znasz los, jaki spotkałniektórych.Nie wierzę, żebyś nie wiedział, żewystarczy znaleźć się w niewłaściwym miejscu iwniewłaściwymczasie,śmiaćsięzniewłaściwych kawałów czy napisać list, którymoże zostać opacznie zrozumiany, aby wpaść wtarapaty, pogrążając nie tylko siebie, lecz takżerodzinę.Tobias, który dopiero co wyszedł ze szkolnejławy,nadewszystkonielubił,kiedywypominano mu, że jest niedoświadczonymmłodzikiem, który powinien słuchać starszych imądrzejszych.– Nie zrobiłem nic złego – burknął.– Dobrze, ale winieneś uważać jeszczebardziej niż dotąd.Jeśli chodzi o lojalnośćwobec Jej Wysokości, twoja karta ma być biała iczysta jak lilia.A cokolwiek zostanie tamnapisane, niech będą to słowa o szacunku iwierności, a nie toporne kawały z jakiejśspeluny.– Robisz z igły widły, Kit, czepiając sięzwykłych gadek przy piwie.Kit nie na żarty zaczął się bać o tegochłopaka; smarkacz pędził na rafę, nieświadom,co mu grozi, a on nie był w stanie zapobieckatastrofie.– Myślę, braciszku, że już najwyższy czas,abyś wrócił do Willa.Albo do Jamesa, jakwolisz.– Wyrzucasz mnie! – wyjąkał Tobias, widząc,że jego tak dotąd wyrozumiały brat naglezaostrzył kurs.– Wyrzucam cię, ale dla twego dobra.OkrętBabingtona wkrótce zatonie, jeśli ten człowieknie powściągnie swojego języka.A ty musiszwysiąść na brzeg, zanim pociągnie cię za sobą wodmęty.Tobias zaklął pod nosem.Ostatnią rzeczą,jakiej pragnął, byłoby porzucenie wesołegolondyńskiego życia.– Och, Tobias, zmądrzej wreszcie! Tu niechodzi o twoje śmieszne długi.Will nie dba onie.Miał nadzieję, że wychodząc z zacisznegoazylu Lacey Hall, nauczysz się czegoś o świecie.No i dostałeś lekcję: życie jest niebezpieczne! –Szybko odciągnął brata na bok, aby uniknąćzderzenia z pijaną bandą, która zmierzała kuLove Lane, gdzie czekały łatwe kobiety.–Zrozum, nie chcę cię pouczać, ale od małegokręcę się przy teatrze i nauczyłem sięniejednego.Ludzie pokroju Babingtona płonąjasno jak świeca, ale można ich zdmuchnąćjednym ruchem.Nie chcielibyśmy, aby i ciebiespotkał podobny los.Tobias skrzywił się tylko.Kit uznał, że czas na drugą lekcję.– A dziewczyna, którą sobie przygruchałeś?Tobias rozjaśnił się na to miłe wspomnienie.– Co ma być z nią?– Mówią, że złapała francuską chorobę, cozresztą widać po jej skórze.Do kaduka, Tobias,jeśli już musisz ganiać za spódnicami,przygadaj sobie jakąś zacną i słodką panienkę,a nie takiego tłumoka.Tobias zbladł i odruchowo złapał się zaspodnie.Kit przygryzł wargę, kryjąc uśmiech.Wiedział, że brat bardzo chciałby już przestaćbyć prawiczkiem, ale ciągle mu nie wychodziło.Współczuł jego młodzieńczym mękom; swojenauki w tych sprawach pobierał w dużomłodszym wieku – no, ale nie miał starszegobrata, który dawałby mu światłe rady.Z rozmachem klepnął Tobiasa w plecy.– Zachowaj siebie dla panny, która okaże siętego warta.Nie będziesz żałował!Tobias rozpromienił się.– Takiej jak twoja Mercy?– Tak, bierz przykład ze mnie – przyznał zpowagą Kit.Miał wrażenie, że długo będziemusiał pożyć w celibacie, zanim zdobędzieswoją damę serca.Jeszcze niedawno nieuwierzyłby, że z własnej woli będzie żył jakmnich, lecz o dziwo, przychodziło mu to złatwością.– Obaj powinniśmy być powściągliwidla dobra naszych ukochanych.Tobias przytaknął z mądrą miną.– Zgoda, pewnie masz rację.Ale typrzynajmniej swoją już masz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed