[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To jest ten znak.- Uniósł rękę.-Kapujecie? Dacie radę to zapamiętać?Wszyscy skupili uwagę na nim.Do tego stopnia, że człowiek stojący najbliżejpionowego kanału powietrznego upuścił flarę, którą trzymał w ręku.Próbował jązłapać.Nadaremnie.Wstrzymał oddech, gdy spadła na występ tuż obok jego stóp.Jego towarzysz nic nie zauważył.Mężczyzna ukląkł i wyciągnął rękę, by jąodzyskać.Odetchnął z ulgą. W tej samej chwili obcy pojawił się za kratą, na której leżała lekko przechylonaflara, i sięgnął po niego.Mężczyzna zdołał jeszcze krzyknąć.Flara wypadła mu z rąk i poleciała w dół.Tam zapaliła się jasnym płomieniem.Aaron jednocześnie usłyszał i dostrzegł eksplozję.Wybałuszył oczy.- Nie, do cholery! Czekajcie na pierdolony znak! Niech to szlag!Nagle ujrzał obcego i zapomniał o płomieniach.Szerzyły się tak szybko, jak na to liczyli zdesperowani planujący.Gnały przezpomalowane kwinitrycetyliną korytarze, wylizywały otwory odpowietrzające,paliły nasączone tą substancją korytarze i chodniki.W swym własnym korytarzuRipley usłyszała zbliżające się płomienie i przywarła do nie pomalowanego gruntuw chwili, gdy otwory odpowietrzające ponad nią stanęły w płomieniach.Skazaniecstojący obok niej nie był tak szybki.Wrzasnął, gdy jego ubranie zapaliło się podwpływem ciepła.Morse odtoczył się gwałtownie od liżących go płomieni akurat na czas, bydojrzeć, jak obcy przemknął ponad nim.- Jest tutaj! Hej, jest tutaj! - Nikt nie miał ochoty czy też nie był w staniezareagować na jego alarm.Nie sposób było prześledzić choćby połowy z tego, co się działo.Rannimężczyzni rzucali się przez płonące balustrady lub spadali z rozgrzanego sufitu.Więzień Eric dojrzał sięgający ku niemu płomień i w ostatniej chwili pognał do niepomalowanej rury doprowadzającej.Zdążył się do niej wcisnąć akurat na czas, byuniknąć płomieni, które przypaliły podeszwy jego stóp.Inny mężczyzna poniósłśmierć, gdy obcy wychynął z buchającego parą przewodu wentylacyjnego iwylądował wprost na nim.Aaron, uciekający jak szaleniec, gnał wraz z jednym ze skazańców w stronęmagazynu odpadków, usiłują wyprzedzić płomienie.Zastępcy naczelnika udało sięto, lecz jego towarzysz nie był tak szybki.czy też miał mniej szczęścia.Ogień googarnął, ale nie zatrzymał.Gdy wpadli do złącza prowadzącego do magazynu, Ripley, Dillon i więzieńJunior zdołali obalić płonącego mężczyznę na podłogę i starali się zdusić płomieniena jego plecach.Aaron usiłował złapać oddech.W tej samej chwili odgłos czegoś,co poruszało się szybko ponad nim, przykuł jego uwagę.Z nieoczekiwanąprzytomnością umysłu złapał szmatę nasączoną kwinitrycetyliną i wetknął ją wpobliskie płomienie.Podniósłszy w górę tę prowizoryczną pochodnię, wepchnął jąw rozwarty otwór przewodu ponad sobą.Odgłos ucichł.Więzień umarł w ramionach Juniora.Jego usta poruszały się tylko bezgłośnie.Junior podniósł się i pognał w dym i ogień wrzeszcząc:- Chodz i złap mnie, ty bucu! Chodz i złap mnie! W głównym korytarzu łącznikowym kolejny mężczyzna padł na podłogę podwpływem wdychanego dymu.Ostatnią rzeczą, którą widział padając, była sylwetkaobcego, wznosząca się przed nim na tle płomieni i niewiarygodnego skwaru.On teżpróbował krzyknąć, lecz nie zdołał.Junior wypadł zza rogu i ślizgając się zahamował.W tej samej chwili obcyodwrócił się nagle.- Goń mnie, goń! - Pogrążony w rozpaczy więzień minął pędem potwora, którybez wahania rzucił się w pogoń.Wszyscy kierowali się ku wejściu do magazynu odpadków toksycznych -Ripley i Dillon, Aaron i Morse oraz inni pozostali przy życiu więzniowie.Gdyobcy zwrócił się w ich stronę, poszli za przykładem Aarona, podpalając szmaty irzucając w bestię tymi prowizorycznymi pociskami.Junior wykorzystał okazję, byzbliżyć się do obcego od tyłu.- A kuku! Złap mnie, ty kutasie!Jeśli chodziło o ofiary, obcy po raz kolejny zademonstrował, że przedkładabliskość ponad liczbę.Odwrócił się gwałtownie i rzucił na Juniora.Runęli obaj dotyłu.do wnętrza magazynu.Usiłując osłonić się przed potężnym gorącem, Dillon nie przestawał gasićpłonących towarzyszy.Gdy już ubranie na ostatnim z nich tliło się zaledwie,odwrócił się, by spróbować przebić się przez płomienie ku tylnej ścianie.Ripley dotarła do skrzynki kontrolnej.Poszukiwała na oślep czerwonegoguzika, podczas gdy Aaron wrzucił do środka kolejną płonącą szmatę.W chwilępózniej Dillon uruchomił instalację wodną.Junior wydał z siebie ostatni, słaby, pozbawiony nadziei krzyk w chwili, gdyciężkie drzwi zawarły się przed nim, zamykając magazyn.W tej samej chwilizadziałały spryskiwacze.Wyczerpani, przerażeni mężczyzni, którzy bez wyjątkudoznali różnego stopnia obrażeń od dymu lub ognia, stanęli nieruchomo wkorytarzu, podczas gdy woda lała się z góry.Nagle zza drzwi dobiegł hałas, odległe, szybkie odgłosy uderzeń.Kończyny,które nie były rękami, badały otoczenie, nie-palce skrobały je.Złapany w pułapkęobcy gorączkowo poszukiwał wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed