[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę przyjechać do nas, do Ville-Marie, jesienią, w czasie jarmarku futer.Przedstawię pani wyjątkowych ludzi.Ach! Rozmawiałam o Królewskich Córach z paniami zeZwiętej Rodziny.One wszystkim się zajmą. Tak! Wczoraj w czasie Wielkiej Rady widziałam sięz panią de Mercouville. Dziękuję z całego serca. Matko Bourgeoys! Matko Bourgeoys!Wszyscy chcieli z nią porozmawiać.Musiała wyrwać sięz uścisków, ostatecznie pożegnać się i wejść na pokład.Wkrótce jej sylwetka miała zniknąć na szarym tle rzeki tak,jakby wchłonęła ją natura.Siostra Bourgeoys należała do Kanady.Ci, którzy patrzyli, jak odpływa, czuli się osamotnieni.Odepchnięte długimi bosakami i wiatrem łodzie oddaliłysię od brzegu.Na maszty wciągnięto kwadratowe żagle.Konwojem manewrował tutejszy sternik, niejaki Topin.Tylko on jeden, jak zapewniał, znał wszystkie sekrety i zdradliwe miejsca Rzeki Zwiętego Wawrzyńca, od PrzylądkaBurz poniżej Quebecu, aż po ujście rzeki Chaudiere, napołudniu.Prądy, wiry, ukryte skały były mu uległe jakdzikie zwierzę pogromcy.Aodzie lawirowały przez długą chwilę między Quebekiemi wyspą Levis szukając wiatru, a następnie skierowały sięw górę rzeki.Z brzegu towarzyszyły im wiwaty i powiewające chustki.Z sąsiednich plaż, ich śladem, ruszyły indiańskie kanoe.Na wybrzeżu zapanowała pełna melancholii cisza.Tegoporanka Wyspa Orleańska była doskonale widoczna.Można było dojrzeć stojące nad wodą domy i szałasy w mias-238teczku Zwiętej Petroneli oraz farmy rozrzucone na nierównejpowierzchni wyspy. To był już najwyższy czas, aby ruszyli w drogę zwrócił uwagę ksiądz de Bernieres. Proszę spojrzeć.Wskazał na jakiś punkt na krawędzi wyspy, który napierwszy rzut oka wyglądał na spienione fale, ale był zupełnie nieruchomy. Lód. powiedział. Zima nadejdzie już wkrótce.ROZDZIAA XIIIDużo szybciej, niż mogła przypuszczać, Angelika dowiedziała się, kim był człowiek, który rozpoznał herb Rescatorai ukłonił się jej na nabrzeżu.Odpowiedzi na nurtujące jąpytanie udzielił nie kto inny, jak Ville d'Avray.Przyszedł któregoś popołudnia, tak jak obiecał, aby pokazać jej wszystkie zakamarki domu, na którego budowępoświęcił wiele czasu i mnóstwo pieniędzy.Na pokrycie dachu sprowadził specjalnie z Anjou, przezport Sables-d'OHone, pięćdziesiąt tysięcy płytek czarnejdachówki najlepszej jakości.Z Włoch przywiózł żelazneokucia, płyty marmuru oraz szyby luksus, na który moglisobie pozwolić tylko nieliczni.Kiedy w tym domu zamieszkała Angelika z rodziną, onsam wynajął duży pokój u Janiny Gonfarel, wyposażonyw kabinę wodną, który właścicielka chętnie odstępowaładobrze płacącym gościom.Kazał w nim rozwiesić bawełniany hamak, kupiony od pirata z Nieustraszonego".Najednej z półek położył zielony kamień z Karaibów, cennytalizman o magicznych właściwościach.Z drewnianego balkonu mógł podziwiać wspaniały widok na rzekę.Zapowiedział, że kiedy ogarnie go nostalgia za Górnym Quebekiem,wtedy odwiedzi Angelikę.Ville d'Avray przyszedł trzeciego dnia ich pobytu w Que-becu.Gestem zdobywcy objął Angelikę w talii.Udawałswawolnego, aby uniknąć pytań dotyczących skrzyni zeskalpami, przywłaszczonej sobie na niekorzyść biednegoSaint-Castine'a, który był zbyt daleko, aby zaprotestować.240 Gdyby pani wiedziała, jaki jestem dumny z pani obecności w tym domu.Zyskała na tym, jeśli to w ogóle możliwe, moja reputacja człowieka z dobrym gustem.Proszęusiąść na tej kanapie.Angelika odmówiła. Obiecał mi pan pokazać dom.To nie jest moment naodpoczynek. Niech będzie!Markiz rozejrzał się z rozczuleniem po pokoju.Pogładziłz zadowoleniem oparcie kanapy stojącej naprzeciw kominka w otoczeniu foteli i stołków, obitych tym samymmateriałem.Następnie otoczył Angelikę ramieniem i musnął jej skrońustami tak niespodziewanie, że nie zdołała się obronić. Kocham kobiety oświadczył lirycznym tonem.Za bardzo cenię piękno, aby nie kochać urodziwych kobiet.Proszę sobie wyobrazić, że potrafię doskonale całować!Mógłbym panią nauczyć.Angelika roześmiała się.-- Ach! Na to właśnie czekałem.Na pani uśmiech.Zawsze potrafiłem postępować z kobietami.One mnie kochają.Kobiety są inteligentne i interesują się życiem, nietak jak mężczyzni.Boże! Jacy nudni są mężczyzni!Po tym niespodziewanym oświadczeniu markiz zaprowadził Angelikę do piwnic, aby pokazać zapasy, które zgromadził dla niej: baryłki biszkoptów z Włoch, groch, bób,głowy cukru oraz dobrze zaopatrzone skrzynie z solonymmięsem, słoje ze słodyczami.Dzięki owocom i kozie każdego dnia było świeże mleko.W wybielonych wapnem piwnicach, wyłożonych glinąi sieczką, nie czuć było wcale wilgoci zgubnej dla delikatnych produktów.W innych podziemnych pomieszczeniach,chłodniejszych i mniej wietrzonych, przechowywano wina.Ville d'Avray kazał powiększyć otwór, w który zimąwkładano bryły lodu.Latem służył on jako lodówka, dziękiczemu nawet w upalne dni można było rozkoszować sięchłodnymi napojami. Co byśmy zrobili bez tych piwnic i strychów? Tonajlepsi sprzymierzeńcy w tym surowym klimacie.Zimą241na strychach trzymamy zamrożone mięso.Dzięki temu niema potrzeby polowania w tym okresie.Piwnice natomiastchronią zapasy zarówno przed chłodem, jak i upałem.Czywie pani, że w większości są to naturalne groty, którewystarczyło tylko uporządkować? Wraz ze zbiornikamii studniami tworzą one w Górnym Quebecu prawdziwepodziemne miasto, w którym można by przez jakiś czascałkiem przyjemnie żyć.Mrugnął do niej porozumiewawczo. Nasze piwnice tworzą sekretny labirynt.Dzieje siętam wiele spraw ukrytych przed oczyma nie wtajemniczonych.Czy wie pani.że jezuici mają podziemny korytarz,który łączy ich z klasztorem urszulanek? Ci pobożni ludziemogą więc sobie składać wizyty.He! He! W tajemnicy przedinnymi.Markiz nie potrafił powstrzymać się od plotek.Z piwnicy wspięli się na poddasze.Ville d'Avray wziął zesobą lunetę.Patrząc przez okienko od strony ulicy, zadecydował: Więc dobrze! Każę urządzić dodatkowy pokój podsamym dachem, jak Cleo d'Hourredanne, jeśli uważa paniten dom za zbyt mały. Ależ nie! Przecież mówiłam, że podoba mi się taki,jaki jest.Weszli jeszcze wyżej, pod sam strop, gdzie z powodupochyłego dachu nie można się było całkiem wyprostować.Tutaj wieszano zimą zamrożone połacie mięsa.Ville d'Avray nie miał zamiaru oglądać rozległej panoramy.Skierował swoją lunetę na glinianą chałupę z gołębnikiem, która wyrastała jak grzyb w połowie stoku, niedaleko jego domu.Mieszkał w niej Eustachy Banistere.Z gorzkim uśmiechem markiz wyjaśnił, że tej rudery wstydziła sięcała dzielnica, a dla niego, Ville d'Avraya, była prawdziwymcierniem.Markiz zamierzał powiększyć swą posiadłość, zbudowaćstajnie, obory, pralnię.Nie mógł jednak zrealizować planówz powodu złej woli właściciela chałupy, który nie chciał muodsprzedać kawałka ziemi.Zgodnie z prawem do Eustachego należała większa część doliny odziedziczona po ro-242dzicach.On sam jednak nie wykorzystywał tej ziemi, patrząctylko spokojnie, jak rozpada się lepianka, którą jego rodzicezbudowali po przybyciu z Normandii w 1635 roku.Eustachy Banistere urodził się tu i powracał w to miejsce pokażdej podróży do Wielkich Jezior, doprowadzając do rozpaczy sąsiadów.Pracował jako przewodnik i poszukiwacz.Rzadko go tuwidziano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]