[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczułem ukłucie lęku.Zaczęliśmy zwalniać.Wcisnąłem gaz mocniej i usłyszałem, że koła buksująw śniegu.JP zaklął.Nadal pełzliśmy pod górę i widzieliśmy już grzbiet wzniesieniaoraz czarną nawierzchnię odśnieżonej drogi. Dawaj, Carla  mruknąłem. Dodaj gazu  podpowiedział JP.Zrobiłem to, a opony zabuksowały mocnieji nagle stanęliśmy.Nastąpiła długa chwila bezruchu, między momentem, gdy Carla przestała jechaćpod górę, a momentem, gdy zaczęła ześlizgiwać się z zablokowanymi kołamiz powrotem w dół.Była to chwila spokoju i kontemplacji.Z zasady niechętnieryzykuję.Nie należę do tych osób, które wybierają się na pieszą wyprawę przez całeAppalachy lub spędzają wakacje w letniej szkole w Ekwadorze, albo chociażby jedząsushi.Kiedy byłem mały i w nocy zamartwiałem się różnymi sprawami, które niepozwalały mi zasnąć, moja mama mawiała:  Pomyśl, co takiego może się staćw najgorszym wypadku?.Sądziła, że mnie w ten sposób pocieszy.Zdawało jej się,że uświadamia mi, iż moje potencjalne błędy w zadaniu domowym z matematykiw drugiej klasie nie będą miały większego wpływu na całość mojego życia.Ale jejstrategia odnosiła zupełnie odwrotny skutek.W efekcie rzeczywiście myślałemo najgorszym.Załóżmy, że martwiłem się błędami w zadaniu domowymz matematyki.Może moja nauczycielka, pani Chapman, nakrzyczy na mnie? Pewnienie nakrzyczy, ale subtelnie wyrazi dezaprobatę.A ja przejmę się jej dezaprobatą.I może się rozpłaczę.Wszyscy uznają mnie za beksę, co pogłębi moje społecznewyobcowanie, a ponieważ nikt mnie nie lubi, znajdę pocieszenie w narkotykachi zanim skończę piątą klasę, uzależnię się od heroiny.A potem umrę.To jestnajgorsze, co może się stać.I to naprawdę.Obsesyjnie rozmyślałem o podobnychsytuacjach, bo wierzyłem, że w ten sposób uchronię się przed popadnięciem w nałógheroinowy i śmiercią z przedawkowania.Ale teraz o wszystkim zapomniałem.I z jakiego powodu? Z powodu cheerleaderek, których nawet nie znałem? Nie mamnic przeciwko cheerleadingowi, ale z pewnością istniały lepsze sprawy, za któremożna by oddać życie.Poczułem na sobie wzrok Diuk, więc też na nią spojrzałem.Oczy miała wielkie,okrągłe, przestraszone i chyba trochę złe.I dopiero teraz, w przeciągającej się chwilibezruchu, pomyślałem o najgorszym, co może się wydarzyć: czyli o tym, co właśniemiało się stać.Zakładając, że przeżyję, rodzice zabiją mnie za skasowanie auta.Zostanę uziemiony na całe lata  może nawet dekady.Będę musiał przepracowaćsetki godzin, żeby zapłacić za naprawę samochodu.A potem stało się nieuniknione.Zaczęliśmy się staczać.Nacisnąłem hamulec.Diuk zaciągnęła ręczny, ale Carla sunęła slalomem w tył, tylko z rzadka reagując na moje histeryczne ruchy kierownicą.Lekko podskoczyliśmy, więc domyśliłem się, że przejechaliśmy krawężnik.Pędziliśmy teraz przez ogródki sąsiadów, rozgarniając śnieg sięgający powyżejnadkoli.Gnaliśmy tak blisko domów, że przez okna salonów widziałem ozdoby nachoinkach.Carla cudem minęła o włos czyjegoś pick-upa zaparkowanego napodjezdzie.Obserwując we wstecznym lusterku zbliżające się skrzynki pocztoweoraz kolejne auta i domy, przez przypadek zerknąłem na JP.Uśmiechał się.Wydarzyło się najgorsze, co mogło się stać.I może w pewnym sensie opadł z nasstres.W każdym razie coś w jego uśmiechu mnie też kazało się uśmiechnąć.Zerknąłem na Diuk, a potem oderwałem ręce od kierownicy.Przyjaciółkapokręciła głową, jakby z dezaprobatą, ale w końcu też się uśmiechnęła.Byzademonstrować, że zupełnie nie kontroluję Carli, chwyciłem kierownicę i zacząłemnią szaleńczo kręcić to w jedną, to w drugą stronę.Diuk zaśmiała się głośnoi powiedziała: Ale jesteśmy porąbani!A potem nagle hamulce zadziałały i wcisnęło mnie w fotel.W końcu droga sięwyrównała, zwolniliśmy i powoli stanęliśmy. Ale jazda  odezwał się JP podniesionym głosem  nie wierzę, że niezginęliśmy.Ani trochę nie zginęliśmy!Rozejrzałem się wokół, próbując się zorientować, gdzie jesteśmy.W odległościpółtora metra od drzwi pasażera znajdował się dom starszej pary emerytów, państwaOlneyów.Zwiatło było włączone i ujrzałem panią Olney: ubrana w białą nocnąkoszulę gapiła się na nas z twarzą przyciśniętą do szyby i szeroko otwartymi ustami.Diuk spojrzała na nią i pomachała.Ostrożnie wyprowadziłem Carlę z ogródkaOlneyów tam, gdzie moim zdaniem powinna znajdować się ulica.Wrzuciłem luzi zdjąłem trzęsące się dłonie z kierownicy. Okay  odezwał się JP, próbując się uspokoić. Okay, okay, okay. Odetchnąłi dodał:  Ale rewelka! Najlepszy rollercoaster w moim życiu! Usiłuję się nie zsikać  oznajmiłem.Chciałem wrócić do domu, do filmówo Jamesie Bondzie, siedzieć do pózna w nocy, jeść popcorn, przespać się kilkagodzin, a potem spędzić Boże Narodzenie z rodziną Diuk.Przez siedemnaście i półroku żyłem bez towarzystwa cheerleaderek z Pensylwanii.Poradzę sobie bez nichjeszcze jeden dzień.JP gadał dalej: Cały czas myślałem tylko:  Ludzie, umrę w błękitnym kombinezonienarciarskim! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed