[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal nie był chłopakiem przy sąsiedniej kasie.Ale był coraz bliżej zostanianim.Adam zerknął na swój zniszczony zegarek, żeby sprawdzić, ile spóznia sięGansey. Daj mi telefon  powiedział do Ronana.Ronan uniósł brew i sięgnął po komórkę leżącą na dachu bmw.Adam wybrał numer wróżki.Już po drugim dzwonku odezwał się zachrypniętygłos: Adam? Blue?  zapytał zaskoczony. Nie  powiedział głos. Persefona. A potem usłyszał, jak mówi do kogośw tle:  Dziesięć dolców, Orla.Nie kombinuj, zakład to zakład.Nie, nie wyświetliłsię.Widzisz?  A potem znowu do Adama:  Przepraszam.Robię się okropna, kiedyw grę wchodzi współzawodnictwo.Jesteś tym w koszulce coca-coli, tak?Adam dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Persefonie chodzi o T-shirt, któ-ry miał na sobie, kiedy przyszli do wróżki. Ach, hm.Tak. Cudownie.Zawołam Blue.Przez krótką, nieprzyjemną chwilę w tle słychać było szmer głosów.Adamopędzał się od komarów.Trzeba było skosić trawę wokół parkingu.W niektórychmiejscach zasłaniała asfalt. Nie spodziewałam się, że zadzwonisz  powiedziała cicho Blue.Adam chyba nie przypuszczał, że dziewczyna podejdzie do telefonu, bodzwięk jej głosu tak go zaskoczył, że poczuł pustkę w żołądku.Ronan uśmiechnął sięznacząco, a Adam miał ochotę walnąć go w ramię. Mówiłem, że zadzwonię. Dziękuję za kwiaty.Są bardzo ładne. A potem syknęła:  Spadaj, Orla! Wygląda na to, że sporo tam ludzi. Owszem.Mieszkają tu trzysta czterdzieści dwie osoby i wszystkie chcą terazsiedzieć w tym pokoju.Co dzisiaj robisz?Zadała to pytanie tak naturalnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz, że roz-mawiają przez telefon jak starzy przyjaciele.Dzięki temu Adamowi znacznie łatwiejbyło powiedzieć: Biorę udział w poszukiwaniach.Przyłączysz się?Ronan wytrzeszczył oczy.Nie wiedział, co odpowiedziała Blue, ale i tak prze- żył prawdziwy wstrząs. Co to za poszukiwania?Adam zasłonił oczy przed słońcem i rozejrzał się po niebie.Wydawało mu się,że słyszy Ganseya. W górach.Co sądzisz o helikopterach?Zapadła cisza. W jakim kontekście? Etycznym? Jako o środku transportu. Są szybsze niż wielbłądy, ale nie tak ekologiczne.Czy helikopter jest ci dzi-siaj pisany? Tak.Gansey chce szukać linii mocy, a takie rzeczy zwykle lepiej widać z po-wietrza. Więc oczywiście& wynajął helikopter. To Gansey.Znowu zapadło milczenie.Adam uznał je za chwilę na zastanowienie, więc nieprzerywał ciszy. No dobrze, przyjdę  powiedziała wreszcie Blue. Czy to ma być& Co towłaściwie jest? Nie mam pojęcia  odparł Adam zgodnie z prawdą. 21Nieposłuszeństwo wobec matki było dla Blue dziecinnie proste.Maura Sargent miała niewielkie doświadczenie w dyscyplinowaniu dzieci, a jejcórka  w stosowaniu się do nakazów i zakazów, więc nic jej nie powstrzymało przedspotkaniem z Adamem, kiedy pojawił się przed domem.Nie miała nawet wyrzutówsumienia, bo w tym też brakowało jej wprawy.Najbardziej niezwykły w tej sytuacjibył pogodny nastrój dziewczyny.Wyszła wbrew życzeniu matki, żeby spotkać się zchłopakiem z krukiem.Powinna być przerażona.Ale bardzo trudno było jej myśleć o Adamie jak o uczniu Aglionby, kiedy zo-baczyła go z rękami w kieszeniach, pachnącego ziemią i skoszoną trawą.Jego siniakdojrzał i był teraz jeszcze bardziej przerażający. Aadnie wyglądasz  oznajmił chłopak, kiedy razem wchodzili na chodnik.Blue nie była pewna, czy mówi poważnie.Włożyła ciężkie buty ze sklepu zużywaną odzieżą (zaatakowała je solidną igłą i nićmi do wyszywania) oraz sukienkę,którą uszyła przed paroma miesiącami z kilku różnych warstw zielonego materiału.Niektóre były w prążki.Niektóre szydełkowe.Inne przezroczyste.Adam wyglądałprzy niej wyjątkowo konserwatywnie, trochę jakby Blue właśnie go uprowadzała. Zupełnie do siebie nie pasujemy  pomyślała dziewczyna z lekkim niepokojem. Dziękuję  odpowiedziała.I szybko, zanim opuściła ją odwaga, spytała: Dlaczego poprosiłeś o mój numer telefonu?Adam nie zatrzymał się, ale też nie odwrócił wzroku.Na pierwszy rzut okawydawał się nieśmiały, ale to wrażenie szybko mijało. Dlaczego miałbym tego nie zrobić? Nie zrozum mnie zle  odparła Blue.Poczuła lekkie ciepło na policzkach, alezabrnęła już za daleko, żeby móc się teraz wycofać. Nie chcę, żebyś sobie myślał,że się tym przejmuję, bo to nieprawda. W porządku. Chodzi mi o to, że& nie jestem ładna.W każdym razie nie przypominamdziewczyn, które podobają się chłopakom z Aglionby. Ja chodzę do Aglionby  odrzekł Adam, który nie przypominał innych chło-paków z tej szkoły. A uważam, że jesteś ładna.Kiedy to powiedział, Blue po raz pierwszy tego dnia usłyszała jego miejscowyakcent: długie samogłoski i słowo  ładna wypowiedziane tak, że zabrzmiało jak  za-radna.Gdzieś na pobliskim drzewie rozległo się ćwierkanie kardynała.Adam zaszu-rał tenisówkami po chodniku.Blue zastanowiła się nad tym, co usłyszała.Przemyśla-ła to jeszcze raz. Phi  prychnęła wreszcie.Czuła się trochę tak jak wtedy, gdy doręczono jejkwiaty i po raz pierwszy przeczytała jego bilecik.Dziwnie zagubiona.Zupełnie jakbysłowa omotały ich jakąś nicią, którą teraz trzeba było rozluznić. Ale dziękuję.Tyteż jesteś ładny.Chłopak roześmiał się, zaskoczony. I jeszcze jedno  dodała Blue. Pamiętasz, co moja mama powiedziała Gan- seyowi, kiedy od nas wychodziliście?Adam zrobił zbolałą minę. Właśnie. Blue wzięła głęboki oddech. Powiedziała, że wam nie pomoże.Ale ja tego nie powiedziałam.Po jego telefonie Blue nagryzmoliła na kartce z zeszytu orientacyjną mapę do-jazdu do bezimiennego kościoła, przed którym siedziały z Neeve w wigilię świętegoMarka.Było na niej tylko parę równoległych linii oznaczających główną drogę, kilkaprzecznic podpisanych ozdobnym pismem i wreszcie kwadrat, a pod nim słowo  ko-ściół.Podała Adamowi tę niezbyt imponującą mapę, a potem wyjęła z torebki dzien-nik Ganseya.Adam przystanął.Wpatrywał się we wręczone mu przedmioty.Trzymał dzien-nik bardzo ostrożnie, jakby był ważny dla niego.Albo jakby był ważny dla kogoś, ktojest ważny dla niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed