[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwardziści króla także mają na pieńku z Tincommiusem, nawet ci,którzy uwierzyli, że mieliśmy coś wspólnego z atakiem na Vericę. Myślisz, że któryś z nich mógł w to uwierzyć?Katon wzruszył ramionami. Ciężko powiedzieć.Podsłuchałem, jak szeptali między sobą na ten temat.Niektórzy patrzą teraz na mnie bardzo podejrzliwie.Wygląda więc na to,że słowa Tincommiusa odniosły pożądany efekt.Jedynym człowiekiem, którymoże ich jeszcze przekonać, jest sam Verica. Wiesz coś o jego aktualnym stanie? Nie.Ale powinniśmy to sprawdzić.Jeśli istnieją choćby niewielkie szanse,że stary król wydobrzeje na tyle, by obciążyć Tincommiusa, nasza sytuacjaulegnie diametralnej poprawie. Dobrze.Zatem idz i sprawdz, co z nim.Tylko nie marudz.Nasi przyjacielemogą szykować jakąś niespodziankę. Sądzisz, że są na to gotowi? Nie.Pewnie są równie wyczerpani jak my.Muszą odpocząć.Zresztą niespieszy im się za bardzo.Utknęliśmy tutaj bez możliwości ucieczki, a imz odsieczą idzie cała pieprzona armia Karatacusa.Pewnie poczekają do świtu,zanim wykonają kolejny ruch. Miejmy nadzieję.Katon ziewnął, wstając z pomostu.Tak krótki sen sprawił, że czuł się terazbardziej zmęczony niż przedtem.Bolały go wszystkie kończyny, były też mocnoodrętwiałe.Temperatura w nocy spadła niżej, niż powinna w czasie lata. W głowie mu się kręciło, a ledwie przymykał oczy, natychmiast poddawał sięsennej wizji, w której chrapał smacznie we własnym łóżku na tereniemagazynów.Ta fantazja była tak rzeczywista, że czuł ciepło rozlewające siępo całym ciele. Au! Uważaj!  wrzasnął Macro, chwytając Katona za ramię. Małobrakowało, a upadłbyś na mnie. Wybacz. Młody centurion otrzezwiał natychmiast zawstydzony chwiląsłabości i przestraszony, że może się ona powtórzyć.Przeciągnął się i podszedł do poidła.Odsunął snopki siana, którym byłonakryte, po czym zdjął hełm i wsadził głowę do wody.Wynurzył ją, potrząsającmocno, by rozbudzić się do reszty.Wyprostował się, nie zważając na strużkiwody ściekające mu z włosów na segmentową zbroję i tunikę.Przeciągnął siępo raz ostatni, przetarł oczy i ruszył w kierunku wejścia do wielkiej sali.Przepchnął się przez szparę między wozami i zeskoczył z reduty.Cadminus siedział przy wejściu w towarzystwie kilku strażników.Rozmawiałz nimi, popijał wino i grzał się przy żarze niewielkiego ogniska.Gdy Katonzbliżył się do nich, wszyscy spojrzeli na niego.Zbył ich jednak groznymspojrzeniem i skinąwszy głową dowódcy gwardii, wszedł do budynku.Cadminusdopił resztkę wina, po czym wstał powoli i udał się za nim. Pijecie? Czy to aby rozsądne?  zapytał centurion, spoglądając na niegoz pogardą. W takim stanie nie będziecie mogli stanąć w obronie waszegokróla, gdy wróg zaatakuje o świcie. Picie to nasz sposób na życie, Rzymianinie. Zwietnie, ale to też sposób na pewną śmierć.Tak bardzo chcecie polec jutrow bitwie? Nie potrafiąc unieść miecza do zadania pewnego ciosu?Cadminus uniósł pięść.Katon był pewien, że zaraz zostanie przez niegouderzony.Dowódca gwardii uspokoił się jednak i wymamrotał, opuszczającręce: Nic nam nie będzie.Masz moje słowo. Liczę na to.A teraz prowadz mnie do króla. Po co? Jego stan nie uległ zmianie. I tak muszę go zobaczyć.Macro kazał mi zdać raport o jego zdrowiu.Katon nie dał Cadminusowi okazji do dalszych protestów.Obrócił się i ruszyłw kierunku drzwi wiodących do prywatnych komnat władcy.Stał przy nichsamotny strażnik, który na widok Rzymianina wyprostował się i sięgnąłpo włócznię.Dowódca kazał mu jednak zejść gościowi z drogi.Królewska sypialnia była jasno oświetlona lampkami oliwnymi orazpochodniami.Cuchnęło też w niej od dymu.Przy stole siedziało bądz stało wielumiejscowych arystokratów rozmawiających mocno ściszonymi głosami.Vericabył ledwo widoczny, okryto go futrami po samą brodę.Nieco wyżej jego siwekędziory spływały kaskadami na purpurową poduszkę.Skóra na twarzy władcybyła równie biała jak jego włosy, a chrapliwy oddech dało się słyszeć nawetw drzwiach.Medyk z obozowego szpitala uśmiechnął się, widząc wchodzącego centuriona. Król poruszył się lekko przed chwilą  zameldował. Odzyskuje świadomość?  zapytał Katon, gdy stanął obok chirurga i pochyliłsię nad kruchym starcem. Niezupełnie.Otworzył oczy, wymamrotał kilka słów i znów straciłprzytomność. Kilka słów? Jakich? Co powiedział? Nic, co mógłbym zrozumieć z wyjątkiem imienia Tincommiusa.Wydawał sięprzy tym mocno poruszony. I to wszystko? Nie zrozumiałeś nic więcej?  Medyk pokręcił głową,a sfrustrowany Katon zacisnął mocno usta. Jeśli jego stan ulegnie zmianie,obojętne, w którą stronę, natychmiast mnie przywołaj.Zrozumiano? Tak, panie.Katon obrzucił króla ostatnim spojrzeniem i obrócił się, by odejść, ale poczułdłoń chirurga na swojej ręce. Czy komuś ze szpitala udało się zbiec? Nie. Rozumiem. Medyk spojrzał mu prosto w oczy. Jakie mamy szanse, panie? Niezbyt wielkie.Rób, co do ciebie należy, dopóki będziesz mógł. A gdy nadejdzie koniec.? Chroń króla.To wszystko.Po złożeniu raportu Katon zrobił obchód palisady, upewniając się, że żadenz wartowników nie śpi i wypatruje śladów wroga.Teraz, gdy obrońcówpozostało tak niewielu, nawet jeden nieuważny człowiek mógł doprowadzićdo katastrofy.Usatysfakcjonowany tym, co ujrzał, wrócił w pobliże bramy, oparłsię o podporę i niemal natychmiast zasnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed