[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twoje serce może się buntować, lecz jeśli chcemyzdobyć pieniądze, dużo pieniędzy, musimy uciekać się do rzeczy, których nie zrobilibyśmy w innej sytuacji.Wtedy zawahałam się.Pomyślałam o cudownych terenach wspólnych gruntów, gdzie na piaszczystejglebie rosną wrzosy wysokie po uda, gdzie strumyczki płyną po podłożu z białego piasku w maleńkichdolinkach.W kotlinkach rosną paprocie, a spod ich słodko-pieprznie pachnących liści wypełzają węże i suną wstronę człowieka, aby przy nim wygrzewać się na słońcu.Wspomniałam chłodne noce, kiedy spacerowałamsamotnie pod gwiazdami, a na glebie widniały wyrazne tropy jeleni cicho przemykających pod rozłożystymikonarami dębów i buków.Jeśli Harry nie zmieni już zdania, wszystko to zostanie spalone, wycięte,wykarczowane, zaś gładkie prostokątne pola pszenicy wyrosną tam, gdzie teraz strzeliste srebrzyste brzozy iRLT jodły kołyszą się na wietrze.Wysoka cena do zapłacenia.Wyższa niż mogłabym się spodziewać.Koniecznajednak, by posadzić mojego syna na fotelu dziedzica i wlać moją krew w żyły linii dziedziców. Będziemy musieli zatrudnić ludzi z przytułku  oznajmił Harry z pewnym odcieniem ulgi w głosie. W ten sposób zaoszczędzimy.Wynajęcie naszych dzierżawców czy ludzi z Acre kosztowałoby znaczniedrożej niż zawarcie kontraktu z przytułkiem parafialnym.Zapłacimy im gotówką, kiedy będą pracowali, a kie-dy nie  nie będziemy musieli płacić nic.Rocznie da to setki funtów, jeśli pozwolimy mieszkańcom Acreposzukać pracy na własną rękę i wykreślimy ich ze swoich rejestrów.Kiwnęłam głową.Wyobrażałam sobie przyszłe zmiany w Wideacre.Wieś Acre stanie się mniejsza,liczba chat zmaleje.Ci, którzy zostaną, polepszą swój byt.Jednak znikną niewielkie chatki, którychmieszkańcy utrzymywali się tylko dzięki okazjonalnym zarobkom, jakie im zapewnialiśmy przy strzyżeniużywopłotów, kopaniu rowów czy odkopywaniu spod śniegu owiec i przy bydle.%7łyli z oszczędności, z warzywwyhodowanych na własnej grządce, a krowa, która pasła się na wspólnych gruntach, dawała im mleko.Trzymali też świnie, jedli żołędzie, a po drodze biegało kilka kur.Wiosną i latem wieśniacy zarabiali niezle przy siewach, sianokosach, żniwach i powożeniu.Przez dwa,trzy dni pracowali morderczo od świtu do zmierzchu, usiłując nadążyć za rytmem ziemi.Nagle ta harówkakończyła się.Zboża ścięte, stodoły pełne, stogi ustawione  a cała wieś może oddać się wspaniałej szaleńczejzabawie przez kilka dni, aż znajdzie się następne pilne zajęcie.Nikt z tych wieśniaków nigdy nie należał do ludzi bogatych.Nie miał nawet własnej ziemi.%7łyli jednakw sposób, którego zazdrościłby im niejeden mieszczuch.Pracowali, kiedy chcieli, i odpoczywali, kiedy chcieli;nie byli bogaci, lecz także nie obawiali się nędzy.Kury biegające po gościńcu i krowa na wspólnych gruntach stanowiły zabezpieczenie przed głodem inagłą potrzebą.Wieśniacy wiedzieli, że jeśli trafi się w ich rodzinie choroba czy śmierć, zawsze znajdzie się dlanich miejsce w kuchni we dworze i jedno słówko szepnięte panience Beatrice wystarczy, by najstarszego synaprzyjęli do terminu, a i najstarsza córka dostanie tu zajęcie.Gdybym jednak miała iść drogą wytyczoną przez Harry'ego i uciec się do bezwzględnych metod,Wideacre upodobni się do innych posiadłości, gdzie biedota kłania się na widok powozu państwa, a gdy powózprzejedzie, twarze stają się posępne i zawzięte, gdzie dzieci są blade i chude, a ich matki starzeją się szybko odzmartwień.Mieszkańcy Wideacre wiedli beztroski żywot, bo we dworze szanowano tradycję.Kierowaliśmy sięodwiecznymi zasadami gospodarowania i odpoczynku.Wspólne grunty były otwarte dla wszystkich, nawetkłusowników nie prześladowaliśmy zbytnio.Okrutny plan Harry'ego przewidywał, że ogrodzimy wspólnegrunty, odetniemy ścieżki, a krowy i świnie pozbawimy pastwisk.Biedni staną się jeszcze biedniejsi.A naj-biedniejsi stracą zwyczajowe wsparcie i zaczną przymierać głodem.Na krańcu tej drogi znajdował się jednak szlachetny cel: bezpieczeństwo mego syna, prawo do dziedzi-czenia.Stratowałabym każdą stojącą mi na przeszkodzie matkę, żeby mój syn osiągnął miejsce w fotelu dzie-dzica Wideacre. Tak musi być  stwierdziłam. Ja to rozumiem.RLT  Jakież to wielkoduszne z twojej strony!  ocenił z entuzjazmem Harry. Wiem, że bardzo kochasztradycję i że dużo nam dało trzymanie się odwiecznych zwyczajów.Okazujesz wielkie serce, chcąc z tegozrezygnować, a wszystko to dla dobra małej Julii. Tak  usiadłam wygodnie na kanapie i okryłam nagie ramiona szalem.Poczułam dotyk miękkiego ciepłego jedwabiu.Kiedy na wspomnienie biednych wieśniakówwzruszyłam ramionami, fałdy szala rozchyliły się, a Harry pochylił się, aby pocałować obnażone ciało.Uśmiechnęłam się.Tej nocy musiał się posunąć jeszcze dalej. Ale to wciąż nie wystarczy  powiedział. Aby spłacić spadkobiercę, musimy zaproponowaćolbrzymią sumę.Z pewnością możemy zacząć gromadzić fundusze, lecz raczej nie zbierzemy pieniędzyszybko. Wiem  kiwnęłam głową. Musimy sięgnąć po pieniądze rodu MacAndrew.Harry zmarszczył brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed