[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ten przygłup Artur zawsze,kiedy postanowi się odezwać,to musi coś zepsuć! Panie niewiele zrozumiały z rozmowy toczącej się przy stole, zwyjątkiem tego, że Beata złapała świetną partię.- Gdzie zamieszkacie po ślubie? - zmieniła temat Beata.- Jeszcze się nie zdecydowaliśmy.- Ania przytuliła się do Artura.- Najpierw podróżpoślubna, a potem się zobaczy, prawda, wróbelku?Beata zakrztusiła się likierem podanym do kawy.Wróbelek, też coś.- Dokąd jedziecie? - Jacek szybko odwrócił uwagę od Beaty, chociaż sam miał problem zzachowaniem powagi.- Do Wenecji - rozpromieniła się Ania.- Zawsze o niej marzyłam.Reszta wieczoru upłynęła względnie spokojnie.Nie poruszano drażliwych tematów, niewnikano w sprawy osobiste uczestników kolacji, Adam się nie odzywał.Dochodziła północ, gdy goście zaczęli się żegnać.Pani domu odprowadziła ich do wyjścia, podczasgdy Ania z Arturem pożegnali się i udali do swojego pokoju.W salonie zostali Jacek,Beata i Henryk Rostowski.- Mam nadzieję, że pan wybaczy, ale chciałbym porozmawiać z córką.- Tonwypowiedzi nie pozostawiał wątpliwości, że starszy pan nie jest zainteresowany wyba-czeniem, ale jak najszybszym zniknięciem Jacka.Chłopak zerknął na Beatę.Dziewczynanawet nie spojrzała w jego stronę, nie spuszczała wzroku z ojca.Uznał, że możezostawić ją samą.%7łyczył więc wszystkim dobrej nocy, w tym również matce Beaty, którawłaśnie weszła, i udał się wprost do sypialni Beaty, gdzie zamierzał czekać na relację zrozmowy.- Twoje zachowanie przy kolacji pozostawia wiele do życzenia - oznajmił ojciec.- Niebyło cię tutaj dwa lata, wyciągamy do ciebie rękę, żebyś mogła wrócić na łono rodziny.Nie wspominamy nawet słowem o tym godnym pożałowania incydencie sprzed dwóchlat, a ty nam się tak odwdzięczasz?Beata wytrzymała gniewne spojrzenie ojca.Fakt, że nie jest z nimi spokrewniona,znacznie ułatwił sprawę.Nie dręczyło ją też to poczucie winy, że znów zawiodła.- A co konkretnie masz mi do zarzucenia? - spytała.-Ty się jeszcze pytasz?! - syknął.Zofia Rostowska drgnęła gwałtownie.Nigdy nie widziała męża tak zdenerwowanego.- Owszem.- Beata nie miała zamiaru dać się zastraszyć.- Nie mam sobie nic dozarzucenia.A tę wyciągniętą na zgodę rękę trudno zauważyć, szczerze mówiąc.Niewiem, po co mnie tu ściągnęliście i co chcecie osiągnąć, namawiając mnie na pracę uMillerów, ale to się wam nie uda.- Ależ moja droga! - zaprotestowała matka.- Co ty mówisz? Wcale cię do niczego nienamawiamy.Po prostu pomyśleliśmy, że to dla ciebie ogromna szansa.Poza tymznamy Adama od dziecka, więc nie powinnaś być zdziwiona, że naszego długoletniegoprzyjaciela, z powszechnie szanowanej rodziny, chcielibyśmy widzieć u twojego boku.Masz tendencje do wikłania się w nieodpowiednie związki.Tamten chłopiec, no cóż, niewspominajmy tego godnego pożałowania incydentu.Teraz to samo.Jacek może jestmiłym człowiekiem i osiągnął jakiś sukces, ale już sam fakt, że musiał pracowaćfizycznie, świadczy dobitnie o statusie jego rodziny.To nie są ludzie na poziomie.Martwimy się o ciebie.- Rozumiem.- Beata wstała.- Chciałabym zauważyć, iż fakt, że pracował na własneutrzymanie, świadczy o nim bardzo dobrze, zwłaszcza że ja również pracowałam pod-czas studiów, i nie widzę w tym nic złego.Nie czułam się poniżona pracą fizyczną,wręcz przeciwnie.Mam poczucie, że to, co osiągnęłam, zawdzięczam sobie.Ta małoambitna międzynarodowa korporacja podatkowa, o której wspomniałeś przy kolacji -zwróciła się z sarkazmem do ojca - nawet nie chciałaby firmy twoich przyjaciół jakoewentualnego klienta.A ty - zwróciła się ponownie do matki - mówiąc o tej rzekomejtrosce, mogłabyś przynajmniej udawać, że wierzysz w to, co mówisz.Mam dość tejfarsy.Jeśli nie stać was na szczerość, to pozwólcie, że udam się już do siebie.Jestem zmęczona.- Odwróciła się i wyszła, pozostawiając wściekłego ojca i skamieniałą zwrażenia matkę.- Co ty tu, u diabła, robisz?! - podniosła głos, widząc Jacka leżącego na jej łóżku.- Czekam na ciebie i na raport.Wszystko w porządku? - zaniepokoił się.Beata byłablada jak śmierć.- Nie, nic nie jest w porządku.Nadzieja właśnie umarła na moich rękach.Nie wiem, cotutaj się dzieje! Nie wiem nawet, czy to tragedia czy farsa! Zmiałabym się, gdyby to niebyło takie tragiczne.- Mieli pretensje? - Jacek wstał i podał jej szklankę wody.Beata podeszła do okna i wyjrzała w ciemność, ale zobaczyła tylko własne odbicie.- Zgaś światło - poprosiła.Usiadła na parapecie.Za oknem rozciągał się las.Gałęziedrzew kołysały się.- Oni zawsze mieli pretensje - odpowiedziała po dłuższej chwili.- Ze nie chce się bawićz dziećmi ich znajomych, że nie chcę się spotykać z odpowiednimi ludzmi, że nie mamzainteresowań odpowiednich dla młodej damy, tak jakbym zadawała się znarkomanami i spędzała całe dnie w melinie pijackiej.Mieli pretensje, że jestemniepokorna, że mam własne zdanie i przekonania.Ze wolę konie niż siedzenie przyherbatce.Ze bardziej interesuje mnie matematyka niż historia.Ze wolę spodnie niżspódnice.Wiem, że to brzmi jak bredzenie histeryczki, ale tak było.Ciągłe żale ipretensje, a potem było jeszcze gorzej.Całymi tygodniami potrafili nie odezwać się domnie słowem.Nie mieli po co.Więc czytałam książki, jezdziłam konno, włóczyłam siępo lesie.Pewnie powinnam być im wdzięczna za prywatne szkoły i lekcje, ale oni niezrobili tego dla mnie, tylko dla siebie.%7łebym nie zadawała się z pospólstwem.To niemoje słowa, Jacek - zastrzegła się.- I żebym nie przyniosła wstydu rodzinie.W dniumoich osiemnastych urodzin ojciec wezwał mnie do gabinetu.Myślałam, że.-Wzruszyła ramionami.- No cóż - podjęła po chwili - nieważne, co sobie myślałam.- W jej oczach pojawiły się łzy na wspomnienie tamtej rozmowy.- Po prostu oznajmiłmi, że jestem pełnoletnia, za pół roku zdaję maturę i ma nadzieję, że będę osobąsamodzielną i samowystarczalną.Pozwoli mi tu zostać do początku rokuakademickiego.Wyobrażasz to sobie? Nigdy nie żądałam od nich pieniędzy, drogichprezentów, nie miałam oczekiwań finansowych.Ale to był cios! W samo serce! Wtedypo raz pierwszy zrozumiałam, że mnie nie chcą.Przez całe lata dręczyłam się myślami,co mogłam zrobić inaczej, kim mogłam być, żeby mnie zaakceptowali.Teraz wiem, że tonie miało znaczenia.Nie wiem, jak tu trafiłam i dlaczego, ale wiem, że zawsze byłam ipozostanę znajdą!- Nie waż się tak mówić.- Jacek objął ją ramionami, wtulając twarz w jej włosy.Beatazesztywniała, ale po chwili rozluzniła się.- Jesteś inteligentną, błyskotliwą kobietą, któraciężko pracuje.Masz swoje życie i bez względu na to, co myślisz o Nowackich, masz wnas swoją rodzinę, nie jesteś sama. Beata oparła się o Jacka.Jak wiele zmieniło się w jej życiu od czasu, gdy poznała Ulę.IJacka - pomyślała, wdychając jego zapach.Tak przyjemnie było czuć to ciepło ioplatające ją męskie ramiona.- Poradziłam sobie bez nich - podjęła temat.- Pracowałam i studiowałam.I wciąż tuprzyjeżdżałam.Za każdym razem traktowali mnie z coraz większą niechęcią.Chybamam skłonności masochistyczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed