[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tę czy w tamtą stronę.Co to takiego, ten dobiegający z oddali głos? Jakby ktoś wołałjego imię? Nie, nie ktoś, tylko Angela.Nie, to przecież niemożliwe.Lucius spróbował skoncentrowaćsię na niebie, gdzie kolejny meteoryt rozpoczął swój ognisty upadek.Chyba słuch znowu płata mu figle, bo przez ostatnie dwie noce,kiedy był na wieży, wydawało mu się, że słyszy wołanie Angeli.Zapierwszym razem omal nie połamał nóg, gdy zbiegał na dół powąskich, krętych schodach.Skoro więc nie potrafi zapanować nadzdradliwą wyobraznią, to przynajmniej może ją zignorować.SR - Lucius!Zostaw mnie wreszcie w spokoju! - krzyknął w duchu.Niech cięwszyscy diabli! Nie dręczysz mnie tak, kiedy jesteśmy razem, więcdlaczego musisz mnie prześladować, gdy jesteśmy osobno?- Lucius! - Wołanie stało się głośniejsze, więc trudniej było mu jezignorować.A może Angela postanowiła przyjść tutaj, by po raz ostatnipopatrzeć z nim na gwiazdy? Na tę myśl serce załomotało mu dziko wpiersi.Wychylił się przez parapet i zawołał:- Czy to ty, Angelo?%7ładnej odpowiedzi.Przeklinając swoją głupią skwapliwość,wrócił do teleskopu.- Oczywiście.że to ja.- Słowa te przypłynęły ku niemu na falinocnego powietrza, ciche, zdyszane i gniewne.- A kto inny mógłby tobyć.o tej godzinie.Zejdz natychmiast na dół.twój dziadek zasłabł!Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.W kompletnychciemnościach popędził na dół na złamanie karku.Zdyszana Angelaczekała u stóp wieży.Bez zastanowienia chwycił ją za rękę i pociągnąłw stronę Helmhurst.- Bardzo z nim zle?- Bardzo.Chyba serce.tak myślę.Posłali po mnie.i podoktora.A ja posłałam też kogoś.na plebanię.- Dlaczego mnie nikt nie wezwał?- Służba.bała się.lorda Lucyfera.SR Niech to diabli! Nerwowo przeczesując palcami włosy, Luciuszorientował się, że ma odkrytą twarz.Puścił szybko rękę Angeli, wyjąłmaskę z kieszeni i założył ją ukradkiem.Gdy chciał znów wziąćAngelę za rękę, potknęła się, więc chwycił ją w ramiona.- Ja.nie mogę.nadążyć.- Oddychała ciężko.- Idz sam.Dogonię cię.muszę tylko trochę odetchnąć.- Nie, pójdziemy razem - upierał się Lucius.Chciał, by z nimbyła bez względu na to, co zastanie w domu.- Minuta czy dwie niezrobią chyba większej różnicy?Miała na tyle rozumu, by nie marnować czasu na próżnedyskusje.Lucius stał, trzymając ją w ramionach, ze wzrokiem wbitym wodległe światła Helmhurst.I wtedy nagle uświadomił sobie, że stoją wtym samym miejscu, w którym kłócili się i całowali podczas balu.Słowa, powstrzymywane od tamtej pory, potoczyły się jaklawina.- Jest coś, co muszę ci powiedzieć, a co powinienem był cipowiedzieć już dawno.Tamtej nocy, na balu, zachowałem się jakskończony głupiec.Nie miałem prawa mówić tak do ciebie i traktowaćcię w taki sposób, jak to uczyniłem.- Rzeczywiście, nie miałeś prawa.- Nie była to wymówka, tylkosuche stwierdzenie faktu.- Jest mi przykro.- Aż do tej chwili nie zdawał sobie sprawy, jakbardzo.- Mnie też.- Zarzuciła mu ręce na szyję i na moment przycisnęłaSR policzek do jego policzka.Ten krótki moment wystarczył jednak, by odrodziło się w nimcoś, czego tak mu brakowało, choć nie zdawał sobie z tego sprawy.A potem Angela odsunęła się i pociągnęła go za rękę.- Już odsapnęłam.Chodzmy.Po długim, wyczerpującym biegu przez ogrody cisza wHelmhurst wydała się Angeli wręcz przytłaczająca.Miała ochotęodwrócić się i popędzić z powrotem w ciemność.Chciała udawać, że tosię nie stało, tak jak przez całe lato udawała, że to się stać nie może.Lecz umierający starzec potrzebował jej, podobnie jak Lucius,nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.W drodze do pokoju hrabiego spotkali lekarza, który właśnie odniego wychodził.Musiał wyczytać nieme pytanie w ich oczach, bopotrząsnął głową.- Jest przytomny i odpoczywa.Dałem mu środek uśmierzający,żeby nie cierpiał, choć nie przypuszczam, żeby go coś bolało.Przynajmniej teraz.- Widocznie zobaczył rozpaczliwy błysk nadziei wich oczach, bo dodał: - Obawiam się, że nie przeżyje tej nocy.Z drugiejstrony, stary wyga już raz wywiódł mnie w pole.Angela miała wrażenie, że powstrzymywane przez całe lato łzyzalały miażdżącą falą jej serce.Lucius ujął jej dłoń i delikatnieuścisnął.- Nie musisz tam wchodzić, jeżeli nie chcesz.Dziadek tozrozumie.SR Spojrzała mu w oczy.Miała nadzieję, że głos jej nie zadrży, gdypowiedziała:- Chcę tego.- Skoro tak.- Otworzył przed nią drzwi.- Dziękuję - dodałmiękko.Mobilizując całą odwagę, przekroczyła próg.Pojedyncza dopalająca się świeca rozsyłała migoczące cienie powielkiej komnacie.Olbrzymie rozmiary łoża z czterema kolumnamisprawiały, że leżący na nim hrabia wydawał się bardzo drobny.Na tlewybielonej słońcem lnianej pościeli jego cera wyglądała ziemiście.Oczy miał zamknięte i leżał tak nieruchomo, że Angela zaczęłasię zastanawiać, czy już nie odszedł, lecz kiedy Lucius przysunął jejkrzesło do łóżka, hrabia otworzył oczy i uśmiechnął się do nich.- Więc jednak ściągnęłaś go na ziemię - wyszeptał do Angeli,skinąwszy dyskretnie w stronę wnuka.Oddech miał płytki i przyśpieszony, a jego głos, którego nigdynie podniósł w obecności Angeli, brzmiał ciszej niż kiedykolwiek.Skinęła głową, spróbowała się uśmiechnąć.- Nie udało mu się przede mną ukryć.- Słyszałeś, mój chłopcze? Angela mówi, że nie umiesz się przednią ukrywać.Więc na przyszłość lepiej nie próbuj.Lucius przysunął sobie krzesło po przeciwnej stronie łoża.- Byłby to raczej próżny trud, prawda? Czy coś cię boli? Comożemy dla ciebie zrobić?- Wystarczy, że dotrzymacie mi towarzystwa.Gdybyś tylko mógłSR usiąść obok Angeli, żebym nie musiał odwracać głowy.- Oczywiście, dziadku.- Szybko spełnił jego życzenie.- Niepomyślałem o tym.- Tak jest lepiej.- Spojrzenie bladoniebieskich oczu spoczęło nanich jak błogosławieństwo.A potem hrabia znów opuścił powieki i wkomnacie zapadła melancholijna cisza.Angela nachyliła się do Luciusa i podała mu rękę.Po razpierwszy od wielu tygodni nie bała się zapytać samej siebie, dlaczegoto robi i jak on może na to zareagować.W tej samej chwili jej skołatana dusza doznała olśnienia.Pojęłanagle, co tak naprawdę z nią się dzieje.Otóż, bez względu na uczuciaLuciusa to, co ona do niego czuła, było niewątpliwie miłością.Popatrzył na nią przeciągle, a gdy ujął jej dłoń, splatając z niąpalce, przypomniała sobie dotyk jego rąk na swoim ciele.Niewywołało to jednak na jej policzkach rumieńca wstydu.Czuła, żedzięki tym wspomnieniom aura w pokoju robi się cieplejsza, była teżpewna, że hrabia nie miałby nic przeciwko temu.Jej myśli musiały chyba dotrzeć do starca, bo nagle się poruszył.- Co za nudne zajęcie to umieranie.%7łałuję, że nie mogę tegoprzełożyć na pózniej, bo tak bardzo chciałbym być na waszym ślubie.Są jednak rzeczy, nad którymi nawet hrabia nie ma władzy.Z oka Angeli spłynęła łza i potoczyła się po policzku.- Gdybym ja miała taką władzę, zatrzymałabym tu pana.I to nabardzo długo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed