[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z trudem kontynuowałam naszą rozmowę.- Te dzieciaki były.takiepokręcone.Może były takie, jeszcze zanim odkryły swoje umiejętności, a może nienawidziłysiebie za to, że je mają, ale.robiły okropne rzeczy.- Na przykład? - naciskał Pulpet. Niełatwo mi było o tym mówić.Słowa z trudem wydobywały się z moich ust.Niepotrafiłam opowiedzieć o sztuczkach, które stosowali na członkach SSP.Ani o tym, jakmusieliśmy myć podłogi w Stołówce po tym, jak pewien Pomarańczowy kazał żołnierzowiwejść do środka i zastrzelić wszystkich strażników.Zakłuło mnie w żołądku i poczułam wustach metaliczną gorycz krwi.Czułam jej zapach.Pamiętam uczucie, które towarzyszyło mi,kiedy próbowałam usunąć krew zza swoich paznokci.Pulpet otworzył usta, ale Liam uniósł dłoń na znak, żeby był cicho.- Po prostu wiedziałam, że muszę się chronić.Prawdę mówiąc, ja też bałam się Pomarańczowych.Było w nich - w nas - cośdziwnego.Chodziło chyba o ten ciągły gwar, o potok myśli i uczuć wszystkich ludzizgromadzonych wokół nas.W końcu można było się nauczyć, jak się od tego odciąć, jakwznieść gruby mur pomiędzy swoim umysłem a umysłami całej reszty, ale udawało się tonam zbyt pózno, kiedy trujące emocje innych ludzi wniknęły już w nas i splamiły naszemyśli.Niektórzy tak wiele czasu spędzali poza własnymi głowami, że kiedy wracali do siebie,nie potrafili już normalnie funkcjonować.- Teraz już rozumiecie - powiedziałam w końcu - jak wielki popełniliście błąd,pozwalając mi, abym z wami została.Zu kręciła głową, zrozpaczona myślą, że mogłoby być inaczej.Pulpet zaczął pocieraćpowieki, tak że nie widziałam jego miny.Tylko Liam patrzył mi prosto w oczy.W jegowzroku nie było odrazy, lęku ani żadnej z tysięcy paskudnych emocji, które miał prawo czuć.Było w nim jedynie zrozumienie.- Spróbuj sobie wyobrazić, co by z nami było bez ciebie, słonko - powiedział cicho - iwtedy może pojmiesz, jak nam się poszczęściło. 20Tej nocy spaliśmy w vanie, każde rozłożone na osobnym fotelu.Pozwoliłam, by Zuzajęła tylne siedzenie, a sama zostałam z przodu z Liamem.Spowijająca nas cisza sprawiła,że czułam się nieswojo, a sen nie przychodził, niezależnie od tego, jak usilnie goprzywoływałam.Około piątej rano miałam się już zanurzyć w mgiełce spowijającej mój mózg, kiedy nakarku poczułam delikatne muśnięcie czyjejś dłoni.Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam nawpół rozbudzonego Liama.- Mamrotałaś coś do siebie - wyszeptał.- Wszystko w porządku?Uniosłam się na łokciu i przetarłam sen z powiek.Krople deszczu zgromadziły się naoknach, pokrywając pękniętą szybę niczym cienka warstwa koronki.Za każdym razem, kiedyjakaś gruba kropla spływała po szybie, wydawało się, że tworzy rozdarcie w tej misternejtkaninie.Kiedy spojrzałam przez szybę na las, miałam wrażenie, że zaglądam komuś w sen -czułam się zagubiona i zaniepokojona - ale w samochodzie wszystko nabrało ostrości: linieopuszczonych oparć foteli, pokrętła na desce rozdzielczej.Dostrzegałam nawet maleńkieliterki wytłoczone na guzikach koszuli Liama.W tym świetle widziałam każdego siniaka i każde zadrapanie na jego twarzy.Niektórez nich dopiero zaczynały się goić, a inne już dawno się zablizniły.Jednak mojej uwagi nieprzyciągnął siniak na jego policzku - ten sam, który powstał z mojej winy zaledwie kilka dnitemu, chociaż wydawało mi się, że było to w innym życiu - ale to, jak jego włosy stały niemalna baczność, kręcąc się delikatnie wokół uszu i na karku.Deszcz zabarwił je na ciemniejszyodcień miodu, ale nie straciły swojej miękkości.Miałam ogromną ochotę wyciągnąć rękę iich dotknąć.- Co? - wyszeptał.- Czemu się uśmiechasz?Musnęłam palcami jego włosy, żeby je wygładzić.Zdałam sobie sprawę z tego, corobię, dopiero minutę po tym, jak Liam zamknął oczy i poddał się mojemu dotykowi.Ogarnąłmnie wstyd, ale zanim zdążyłam się cofnąć, on złapał moją dłoń i wetknął ją sobie pod brodę.- Nie - szepnął, kiedy próbowałam mu ją wyrwać.- Jest moja.To niebezpieczne.Uważaj.Ostrzeżenie natychmiast się rozmyło, odegnane wnajdalsze zakamarki mojego umysłu, gdzie nie mogło już przeszkodzić cudownemu uczuciu,które towarzyszyło mi, kiedy go dotykałam.Czułam się wspaniale.Tak.naturalnie.- Kiedyś mogę jej potrzebować - powiedziałam, pozwalając, by musnął nią zarost na brodzie.- Nic z tego.-.krakersy.- wysapał głos za naszymi plecami - taaak.Odwróciliśmy się i patrzyliśmy, jak Pulpet wierci się na swoim fotelu, a następnienieruchomieje, wciąż pogrążony w głębokim śnie.Przycisnęłam dłoń do ust, żeby się nie zaśmiać.Liam z uśmiechem przewrócił oczami.- Zni o jedzeniu.Często mu się to zdarza.- Przynajmniej ma dobre sny.- Tak - zgodził się Liam.- Pewnie ma szczęście.- Ponownie spojrzałam na skulonąsylwetkę Pulpeta i po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, jak wielki chłód panował wsamochodzie, kiedy z wywietrzników Betty nie płynęło ciepłe powietrze.Liam oparł głowę na drugim ramieniu i splótł swoje palce z moimi.Przyglądał się ichkształtowi i temu, jak mój kciuk w naturalny sposób ułożył się na jego.- Czy gdybyś chciała - zaczął - mogłabyś zobaczyć, o czym śnię?Skinęłam głową.- Tylko że to coś bardzo osobistego.- Ale już ci się to zdarzyło?- Niechcący.- Ze mną?- Z dziewczynami w moim Baraku - wyjaśniłam.- I z Zu, tamtej nocy w motelu.Razwślizgnęłam się do twojej głowy, ale nie do twoich snów.- Dwa dni temu - powiedział, łącząc ze sobą fakty.- Na parkingu.Instynktownie chciałam się wycofać, puścić jego dłoń, zanim on puści moją, ale mi nato nie pozwolił.- Nie rób tego - szepnął.- Nie gniewam się.Położył sobie nasze dłonie na czole i nie patrząc na mnie, spytał:- Czy tak jest gorzej? Czy jeśli kogoś dotykasz, trudniej jest ci to kontrolować?- Czasem - przyznałam.Nie wiedziałam, jak to wyjaśnić, ponieważ nigdy nawet niepróbowałam o tym mówić.- Czasem, kiedy jestem zmęczona lub zdenerwowana, mogęzostać wciągnięta do czyichś myśli lub wspomnień, a równocześnie tego uniknąć, jeśli tejosoby nie dotykam.Jeśli dotknę jej w momencie, kiedy moja głowa jest w takim stanie.dzieje się to automatycznie.- Tak myślałem - westchnął Liam, znów zamykając oczy - Kiedy się poznaliśmy,robiłaś, co mogłaś, żeby nas nie dotknąć. Zastanawiałem się, czy to coś, czego nauczono cię w obozie, ponieważ za każdymrazem, kiedy któreś z nas próbowało cię dotknąć albo z tobą porozmawiać, podskakiwałaś jakrażona prądem.- Nie chciałam was skrzywdzić - wyszeptałam.Jego oczy znów się otworzyły i wydawały mi się jaśniejsze niż wcześniej.Wskazałgłową na nasze splecione palce.- Czy tak jest dobrze?- A czy ty się dobrze czujesz? - odparłam.Już kiedyś go takim widziałam.Niemalidentyczny smutek wypisany miał na twarzy kilka dni wcześniej na parkingu, kiedyopowiadał mi o swoim obozie.- O czym myślisz?- O tym, jakie to dziwne, że znamy się zaledwie od dwóch tygodni, ale mam wrażenie,jakbym znał cię o wiele dłużej.Myślę o tym, jakie to frustrujące, że część ciebie znam takdobrze, a drugą część.Nie wiem nawet, jak wyglądało twoje życie, zanim trafiłaś do obozu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed