[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz potem bez słowa wyszła ze sklepu i kazała wracać do domu.Przez całą drogę dużomówiła, ale nawet słowem nie wspomniała o tym zdarzeniu.Gdy próbował nakierowaćrozmowę na ten tor, ona udawała, że go nie słyszy i dalej trajlowała o ciuchach, kosmetykachi alkoholach.Kiedy wreszcie odwiózł ją do domu, miał w głowie taki zamęt, że gdy już byli w jejpokoju, zapytał:- W co ty ze mną grasz?- Widzę, że już ci przeszło z tą śmieszną  panią ? - zauważyła.- Przeszło.Więc w co gramy?- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała, rozpakowując zakupy.- Jestem zdezorientowana.- To podobnie jak ja.- Na dzisiaj starczy, jesteś wolny.Przyjedz jutro o tej samej porze.- A teraz dasz mi cukierka i poklepiesz po tyłku? - zapytał nie bez złośliwości, niewstając z krzesła.- O co ci chodzi? - zapytała, wieszając w szafie zakupione sukienki.- Dobrze wiesz, o co mi chodzi.Lubię jasne sytuacje.Mam być szoferem, do któregoobowiązków należy nie tylko pompowanie kół, czy kimś w rodzaju przyjaciela? - Miałam i jednych i drugich - z dziwnym smutkiem w głosie odpowiedziała kobieta.-Ale ty nie przypominasz mi żadnego z nich.Chyba poproszę męża, żeby cię zwolnił, póki niejest za pózno.- Za pózno na co? - zapytał.- Do zobaczenia jutro - usłyszał w odpowiedzi i zobaczył plecyJolanty Nowak wchodzącej do łazienki.* * *Kiedy wrócił do mieszkania, które zajmował razem ze swoją dziewczyną w starejkamienicy na Pradze, było już pózno, a mimo to Kasia siedziała po ciemku.Siedziała nadreklamówką pełną pieniędzy.Siedziała  po turecku na podłodze w pokoju i kiwała się nadbanknotami do przodu i do tyłu.- Znalazłam to miesiąc temu - powiedziała.- Dłużej nie mogę już tego ukrywać.Stał jak zamurowany.W końcu wykrzyknął:- Wiedziałem, że starzy by ci nie kupili tych świecidełek! Skąd masz tyle forsy?- Znalazłam na ulicy.- Pytam poważnie, nie żartuj so.- A ja poważnie odpowiadam.Zapanowała cisza.Paweł klęczał obok Katarzyny i patrzył jej w oczy.- Znalazłaś na ulicy? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.- Jak to możliwe, żebyśznalazła na ulicy taką kupę szmalu?- Nie wiem - odpowiedziała głosem zahipnotyzowanej dziewczynki.- Szłam,zobaczyłam, podniosłam, zajrzałam do środka i przyniosłam do domu.- Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałaś?- Bałam się.- Mnie? - zdziwił się Paweł.-  Faceta z blizną - pomyślała żartem Katarzyna, a głośno powiedziała:- O ciebie się bałam, głuptasie.- Dlaczego?- Dlaczego  głuptasie ?- Dlaczego się bałaś? - Bo to nie mogą być uczciwie zarobione pieniądze.Obiecaj mi, że dopóki nie wyjaśnisię, o co tu chodzi, nie wydasz z tego złamanego centa.- To są dolary? - Ucieszył się Paweł.- Złotówki, głuptasie, tak się tylko mówi  ostatniego centa - uspokoiła go Katarzyna.- A nie  złamanego grosza ? No dobra, a twoje zakupy?- Byłam głupia.Dopiero dzisiaj zdałam sobie z tego sprawę.Ale od dziś koniec,żadnych kolczyków, pierścionków.- A może powinniśmy zanieść to na policję? - zaproponował bez większegoprzekonania.- A jeśli policja też jest w to zamieszana?- Słusznie, takie historie się zdarzają.Zwłaszcza w filmach.- Mówię poważnie.- Ja też.Zdawała sobie sprawę z tego, że jej wersja jest mało prawdopodobna, na szczęściePaweł zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli pójdą z pieniędzmi na policję, to już ich więcej niezobaczą, dlatego po chwili mierzenia się z nią wzrokiem zapytał:- Gdzie to schowamy?- Może w koszu z brudne ubrania? - zaproponowała, wstając z podłogi.- Tam niepowinni szukać.- Kto? - zdziwił się również wstając.- Kto miałby szukać?- No ci - odpowiedziała lekko skonfundowana.- Którzy to zgubili lub wyrzucili.- Masz obsesję.To dlatego się nam nie układało.Nie może normalnemu facetowiukładać się z dziewczyną, która wpakowała się w taką historię.Posłuchaj.- Złapał ją zaramiona.- Forsę schowamy w koszu na brudne ubrania, a ty o wszystkim zapomnisz.Jak nicsię nie zdarzy przez rok, wyciągniemy szmal i użyjemy sobie.- Jesteś taki mądry.Nie wiem jakbym sobie bez ciebie poradziła - mówiła, patrząc jakPaweł pomału wyjmuje pieniądze z reklamówki i liczy.- Liczyłaś, ile tego jest? - zapytał.- Nie.I nie chcę, żebyś ty liczył.Zostawmy to tak, jak jest.- Nie chcesz wiedzieć, ile tego jest? - Chłopak nie dowierzał własnym uszom.-Policzmy - prosił.- Przecież nic się nie stanie, jeśli.- Przecież sam mówiłeś, żebyśmy przez rok.Ja cię proszę.Tak się boję.- W porządku - zgodził się nagle.- Teraz to schowamy.- zawiesił głos.- A potemwypijemy szampana - dokończył. - Szampana? - zdziwiła się.- Nigdy nie piliśmy szampana.- Czas najwyższy.Uczcimy znalezisko.- Skąd znasz to słowo? - znowu się zdziwiła.- Jakie słowo?  Znalezisko ? Słowo jak słowo.Uczcimy to i moją nową pracę.Tywiesz, ile tam zarabiam?- A co ty tam właściwie robisz i co to jest to  tam ?- Już ci mówiłem.Pracuję u takiego jednego niewyobrażalnie bogatego gościa.Jestemkimś w rodzaju jego prywatnego kierowcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed