[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na razie.I w ten oto sposób Logan drugi raz tego dnia wylądował w poczekalniSzpitala Królewskiego w Aberdeen.Bernarda Duncana Philipsa przyjęto z pękniętą czaszką, połamanymi żebrami, złamanymi rękami, jedną nogą ipalcami oraz obrażeniami wewnętrznymi, które mogły powstać odwielokrotnego skakania mu po brzuchu.Trafił prosto na salę operacyjną, lecz tym razem dzicz odwaliła kawał dobrej roboty.Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie.Logan czekał na wieści z sali operacyjnej, bo i tak nie za bardzo miał się gdzie podziać.Nie zamierzał siedzieć w komendzie i czekać na decyzję o zawieszeniu.Dopóki siedział w poczekalni z wyłączonym telefonem, mógłudawać, że nic złego się nie dzieje.242Cztery godziny później przyszła po niego pielęgniarka i z poważnymwyrazem twarzy poprowadziła go labiryntem korytarzy na OIOM.Przyłóżku Sprzątacza stał lekarz, który wcześniej badał Douga MacDuffa.Przeglądał opis przypadku.- Co z nim?Lekarz podniósł wzrok.- To znowu pan?Logan spojrzał na obandażowaną postać na łóżku.- Jest tak źle, jak wygląda?Westchnienie.- Mózg jest uszkodzony, na razie nie wiemy jeszcze, jak poważnie.Ale jego stan jest stabilny.Przez chwilę ciszę mącił tylko płytki oddech Philipsa.- Co z nim będzie?Lekarz wzruszył ramionami.- Chyba w porę zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny.Jedno panu powiem: nie będzie miał dzieci.Ma zmiażdżone oba jądra.Ale wyżyje.Logan skrzywił się odruchowo.~A co z tym mężczyzną, którego wcześniej przywiozłem? DougMacDuff…- Źle.- Lekarz pokręcił głową.- Bardzo źle.-Ale wyjdzie z tego?•Obawiam się, że nie mogę panu udzielić takiej informacji.Tajemnicalekarska.Musiałby pan zapytać pana MacDuffa osobiście.•Tak zrobię.•Ale nie teraz.To starszy człowiek i dużo dziś przeszedł.Dochodzipółnoc, niech śpi.- Lekarz spojrzał smutno na sierżanta.- Może mi pan zaufać: nigdzie sobie nie pójdzie.Śnieg przestał padać, niebo przecierało się i przypominało czarną jak atrament misę odwróconą do góry dnem.Światła miasta przyćmiewałygwiazdy.Logan wyszedł ze szpitala w lodowaty mrok.Karetka na sygnale zajechała pod wejście.Odwrócił się do niej plecami i wsiadł do samochodu.Przednia szybanatychmiast zaparowała.Włączył komórkę.Właściwie - czemu nie? O tej porze i tak już nikt do niego nie zadzwoni.Miał pięć wiadomości: cztery od Colina Millera, który dopytywał się o los Sprzątacza, i jedną od posterunkowej Jackie Watson, która pytała, czy ma jakieś plany, bo jeśli ma, to nie ma sprawy, ale gdyby nie miał, to może poszliby do kina albo nie do kina, może po prostu na drinka, bo to był243ciężki dzień… A nawet jeśli nie miałby ochoty nigdzie chodzić, to może po prostu by do niej zadzwonił? Wiadomość nagrano o ósmej, kiedy Logan czekał na zakończenie operacji Sprzątacza.Wybrał numer Watson.Było późno, po dwunastej, ale może jeszcze nieza późno…Telefon dzwonił, dzwonił i dzwonił, aż w końcu metaliczny głos automatu poinformował go, że przepraszamy, wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny, prosimy spróbować później.Drugi raz tego dnia bił głową w twardy przedmiot, wybijając rytm dlarecytowanego potoku przekleństw.Kierownica skrzypiała cicho przy każdym uderzeniu w plastik.To nie był dobry dzień.Kiedy przez przednią szybę dało się normalnie patrzeć, dodał gazu i z dużą prędkością wyjechał ze szpitalnego parkingu.Miał paskudny nastrój.Zacisnął zęby i podjeżdżając do skrzyżowania, wcisnął hamulec w podłogę.Z ponurą satysfakcją śledził wysiłki samochodu, którego tył desperacko usiłował wyprzedzić przód.Wtedy dodał gazu, wyrównał i poślizgiemwjechał w główną drogę.Na światłach stała jakaś ciężarówka.Kusiło go, żeby wcisnąć gaz do dechy i wpasować się jej w tyłek.Ale tego nie zrobił.Zaklął tylko pod nosem i zwolnił.Aż podskoczył w fotelu, słysząc jazgot komórki.Posterunkowa Watson,Jackie, oddzwoniła! Uśmiechnął się i przycisnął telefon do ucha.•Halo? - odezwał się z całym entuzjazmem, na jaki było go stać.•Łazarz? To ty? - Dzwonił Colin Miller.- Od paru godzin próbuję cięzłapać, stary!Logan siedział nieruchomo.Światło zmieniło się z czerwonego na żółte.- Wiem.Odsłuchałem wiadomości.•Pobili Sprzątacza, słyszałeś? Co się stało? Powiedz coś! Loganodmówił.•Jak to? Daj spokój, myślałem, że jesteśmy kumplami.Loganzmarszczył brwi, wpatrując się w ciemną zimną noc.•Po tym, co zrobiłeś? Nie jesteś moim kumplem.Zaskoczenie.Cisza.- Co takiego zrobiłem? O czym mówisz? Palcem nie tknąłem waszejprimabaleriny! Napisałem wam laurkę! Czego jeszcze ode mnie chcesz?!Światło wreszcie zmieniło się na zielone.Ciężarówka ruszyła, zostawiając Logana z tyłu.•Ogłosiłeś całemu światu, że znaleźliśmy Petera Lumleya.•No i co? Przecież naprawdę go znaleźliście, więc…•On by tam wrócił.Morderca.Wróciłby po ciało, a my byśmy go złapali!244•Co takiego?!•Ukrył zwłoki, bo zamierzał po nie wrócić.Ale skoro wyskoczyłeś z tym swoim zasranym materiałem na pierwszą stronę, wie i nie przyjdzie.Morderca grasuje, a ty spieprzyłeś nam najlepszą okazję złapania go!Następny zaginiony dzieciak idzie na twoje konto, kapujesz?!Mogliśmy go mieć!Znowu chwila ciszy.Kiedy Miller znów się odezwał, ledwie było gosłychać - dmuchawy ogrzewania prawie go zagłuszały.- Chryste Panie, nie wiedziałem.Przecież gdybym wiedział, słówkabym nie pisnął! Przepraszam!Chyba naprawdę było mu przykro.Logan wziął głęboki wdech i wrzucił bieg.Musisz mi powiedzieć, kto jest twoim informatorem…- Wiesz, że nie mogę tego zrobić.Po prostu nie mogę.Logan z westchnieniem ruszył spod świateł, kierując się w stronę centrum [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed