[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle przypominam sobie szpital i wizytę u doktor Acosty sprzed paru dni.Dziwnytomograf.Ból i ciepło – nie w całym ciele, ale w jednym konkretnym miejscu.Pod blizną.Jeżeli Program coś mi kiedyś wszczepił i chciał ukryć bliznę, jaki był najlepszy sposób?Zamaskować bliznę wewnątrz innej blizny.Wracam myślą do walki sprzed lat, która zakończyła się dla mnie ciosem noża.Pamiętam, jak Program przywiózł mnie potem do ambulatorium, jak oczyszczono mi ranęi zaaplikowano zastrzyki.Przeprowadzono drobny zabieg, żeby zamknąć ranę.A potem ją zszyto.Blizna wewnątrz blizny.Doktor Acosta powiedziała, że skaner został zaadaptowany do specjalnych celów.Czymożna go było wykorzystać do wyregulowania chipu, który już miałem w środku?Kciukiem naciskam bliznę, przypominając sobie, co odczuwałem głęboko w klatcepiersiowej podczas badania.Płuczę nóż wodą i rozcinam nim tkankę bliznowatą na mojej piersi.W ranie zbiera się krew i kapie do umywalki.Najpierw sprawdzam ostrzem, a potempalcami rozdzielam skórę, patrząc na różową szczelinę w ciele.Ból się wzmaga, ale potrafię sobie z nim poradzić.Czuję go, ale mnie nie powstrzymuje.Robię to, co muszę zrobić.Nachylam się bliżej lustra i zaglądam w głąb rany.Dostrzegam wyrastający z mięśnia fragment tkanki wyglądający jak przetoka.Trącam godelikatnie czubkiem ostrza.Wewnątrz jest twardy.Tkanka zarasta obce ciało, tworząc powłokę ochronną.Wiem to z nauki biologii.Przecinam tę wewnętrzną tkankę bliznowatą.Widzę w środku jakąś lśniącą drobinę, która żarzy się na niebiesko.To sterylny cylinderek ze szkła Gorilla Glass wielkości grubego ziarenka ryżu.Patrzę jeszcze raz, żeby się upewnić, że wyobraźnia nie płata mi figla.Stukam krawędziąnoża i czuję twarde szkło.Prawdziwe.Głęboko nabieram powietrza.A potem sięgam w głąb rany i wyciągam drobinę.Przemywam cylinderek w umywalce, spłukując z niego krew.Unoszę go pod światło.Widzę coś przypominającego miniaturowy chip z owiniętą wokół maleńką anteną.Całeurządzenie jest zamknięte w kompaktową, niemal niewykrywalną formę wewnątrz szklanejosłony.Jarzyło się, kiedy było we mnie, ale światełko już zgasło.Z dołu cylinderka wystają dwa krótkie przewody, które tkwiły w tkance mięśnia, gdy gowyciągnąłem.Francisco mówił prawdę.Program był we mnie, ukryty w ostatnim miejscu, w którym bym go szukał: w bliźnie nadsercem.Odsuwam się od lustra.Krew spływa po moim ciele i zbiera się na podłodze u moichstóp.Nie czuję się inaczej.Może Francisco się mylił w swoich przypuszczeniach co dodziałania chipu.Nagle słyszę za sobą hałas i błyskawicznie się odwracam.W drzwiach stoi blady Howard i przygląda mi się, dygocząc na całym ciele.– Co ty sobie robisz? – pyta drżącym głosem.– Francisco mówił prawdę – odpowiadam.– Kto to jest Francisco?Wyciągam zakrwawioną dłoń z cylinderkiem.– Był żołnierzem – mówię.– Tak jak ja.HOWARD DEZYNFEKUJE RANY WÓDKĄ Z HOTELOWEGOMINIBARU.Następnie wyjmuje z torby rolkę taśmy izolacyjnej i jak polowym opatrunkiem zamykarany.To tymczasowe rozwiązanie, ale pozwoli zatamować krew i zacząć proces gojenia, dopóki nie znajdę w aptece odpowiedniejszych materiałów opatrunkowych.Kiedy kończymy zajmować się moimi obrażeniami, siadamy w pokoju i opowiadamHowardowi, co wiem o chipie.Powtarzam mu to, co mówił Francisco o jego neurosupresyjnych właściwościach, o działaniu polegającym na blokowaniu strachu.– Nigdy nie słyszałem o czymś takim – przyznaje Howard.– Ale to możliwe? – pytam.– Prowadzono dużo eksperymentów z wpływem pola magnetycznego na mózg.Ale niema niczego skutecznego na taką skalę.To by był poziom zaawansowania wyprzedzający o całe lata dostępne dzisiaj rozwiązania.– Logiczne – zauważam.– Jeżeli chcesz stworzyć doskonałego żołnierza, najpierwpozbawiasz go strachu.– Jak się czujesz bez tego w środku?– Tak samo jak przedtem.– Czyli to może być bzdura.Albo pomylił się co do jego działania.– Może.Ale nie mylił się, że mam chip.Bo co to może być innego?– Zobaczmy – mówi Howard.Włącza komputer, po czym kładzie cylinderek naurządzeniu z podświetloną taflą pleksiglasu, którym wcześniej skanował kartę microSDHC.Po chwili na ekranie wyświetla się powiększony obraz cylinderka.Howard pokazuje migo.– Tu jest chip komputerowy.Widzisz ten cienki drucik otaczający połowę chipu?– Co to jest?– Może źródło zasilania.Albo antena.W tym momencie dzwoni hotelowy telefon, którego dźwięk rozlega się echem w ciszypanującej w pokoju.Howard patrzy na mnie.– Nie odbieraj – ostrzegam.Telefon dzwoni dalej.– Musisz stąd wiać – mówię do Howarda.– Idą.– Kto idzie?Program.Oddział najemników.Ludzie Moore’a.Wszystko jedno kto, ale zbliżają się kłopoty.Nie mam czasu mu tego tłumaczyć.– Bierz wszystko i idź do tamtego pokoju – mówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed