[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego to robimy? To głupota! Wszystko przez to, że jakiś szawisz zwariował? Nie byłemtchórzem, ale bunt nie miał najmniejszego sensu.Izraelczycy byli dobrze uzbrojeni izabezpieczeni, a my mieliśmy w nich rzucać mydłem.Na sygnał przywódców Hamasu więźniowie ze wszystkich oddziałów zaczęli rzucaćkawałkami asfaltu, drewna i mydła.Zostaliśmy natychmiast zarzuceni gradem pocisków zgazem łzawiącym, które eksplodowały, pokrywając teren gęstą białą mgłą.Nic nie widziałem.Nieznośny odór wypełnił każdą szczelinę.Wszyscy wokół rzucili się na ziemię, próbujączaczerpnąć świeżego powietrza.Minęły zaledwie trzy minuty, a to był dopiero początek.Żołnierze wymierzyli w nas wielkie rury, które wypluwały z siebie żółty gaz.Tenrodzaj, w przeciwieństwie do gazu łzawiącego, nie unosił się w górę - był cięższy odpowietrza, zalegał przy ziemi i wypierał cały tlen.Więźniowie zaczynali mdleć.Kiedy próbowałem złapać oddech, nagle zobaczyłem ogień.Palił się namiot Islamskiego Dżihadu w trzecim kwadrancie.W mgnieniu okapłomienie wystrzeliły na kilka metrów w górę.Namioty były pokryte impregnatemzawierającym naftę, więc paliły się jak nasączone benzyną.Drewniane maszty i stelaże,materace, szafki - wszystko szło z dymem.Wiatr zaprószył ogień w namiotach DFWP/LFWPi Fatah - po kilkunastu sekundach one także stanęły w płomieniach.Rozszalały żywioł błyskawicznie się przybliżał.Duży fragment płonącego brezentuposzybował w powietrze i przeleciał nad ogrodzeniem z drutu kolczastego.Żołnierze otoczylinas z drugiej strony, więc nie było innej drogi ucieczki, jak tylko przez płomienie.Zaczęliśmy biec.Zasłoniłem twarz ręcznikiem i ruszyłem w stronę kuchni.Płonące namioty byłyoddzielone od muru pasem o szerokości trzech metrów - próbowało się tamtędy przecisnąćponad dwustu więźniów jednocześnie.Tymczasem żołnierze niestrudzenie wpompowywalicoraz więcej żółtego gazu na teren oddziału.W ciągu kilku minut poszła z dymem połowa oddziału piątego - namioty, sprzęty iwszystko, co posiadaliśmy - choć nie było tego wiele.Zostały tylko zgliszcza.Wielu więźniów odniosło obrażenia, na szczęście jakimś cudem nikt nie zginął.Postłumieniu buntu karetki zabrały rannych, a więźniowie, których namioty spłonęły, zostaliprzekwaterowani.Przeniesiono mnie do środkowego namiotu Hamasu w drugim kwadrancie.Jedynym pozytywnym skutkiem buntu w Megiddo było to, że skończyły się torturyorganizowane przez przywódców Hamasu.Nadal byliśmy inwigilowani, jednak czuliśmy sięnieco swobodniej i mogliśmy pozwolić sobie na więcej.Zawarłem kilka znajomości zosobami, które wydawały się godne zaufania.Jednak przez większość czasu włóczyłem sięsamotnie bez celu.*- Osiemset dwadzieścia trzy! 1 września 1997 roku strażnik zwrócił mi rzeczy iniewielką kwotę, którą miałem przy sobie w chwili aresztowania, założył mi kajdanki izaprowadził do furgonetki.Żołnierze zawieźli mnie do najbliższego punktu kontrolnego naterytorium Palestyny, to znaczy do Dżeninu na Zachodnim Brzegu.Otworzyli drzwi i zdjęlimi kajdanki.- Możesz iść, jesteś wolny - powiedział jeden z nich.Zostawili mnie na poboczu i odjechali.Nie mogłem w to uwierzyć.Jak cudownie było znaleźć się poza murami więzienia ipo prostu móc pójść przed siebie.Bardzo chciałem zobaczyć mamę, braci i siostry.Od domudzieliło mnie jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, ale nie śpieszyłem się.Szedłem powoli,delektując się smakiem wolności.Po przejściu kilku kilometrów znalazłem taksówkę, którapodwiozła mnie do pobliskiej miejscowości.Stamtąd dostałem się do Nablusu, potem do RamAllah, a wreszcie do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed