[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pomyślał, że kości dziecka zrastają się dużo łatwiej-177-niż mężczyzny dobrze po czterdziestce.Usiadł za biurkiem,ściągnął prowizoryczny temblak zrobiony z bandaża i oparłciężki gips na blacie.— Jak tam Nowakowski? — przeszedł do spraw zawodo-wych.— Byłeś na posiedzeniu aresztowym?— Byłem, ktoś go musiał zaprowadzić.Areszt na trzymiesiące.Orzekała ta młoda asesorka, Baraniecka, ona za-wsze przyklepuje, co prokurator przyniesie.Nowakowski siętrochę pluł, że nie ma adwokata.im wszystkim się wydaje,że u nas Ameryka i adwokat stoi przy tobie od momentu na-łożenia kajdanek.Potem, jak został pouczony, że może złożyćzażalenie na areszt, mówi „składam zażalenie".Baranieckana to, że zażalenie może złożyć dopiero, jak dostanie pisemnądecyzję, i musi je uzasadnić.A Nowakowski, skąd ma o tymwiedzieć, jak odmawia mu się adwokata, i że złoży, ale skar-gę do Strasburga.Kurczę, naszej procedury nie znają, przecież nikt mu nie odmawia adwokata, tylko dostanie później,ale świetnie wiedzą, gdzie mogą się skarżyć.— A co z odciskami palców na maczudze? — nakierowałkomisarz, widząc, że Gajda z własnej inicjatywy nie dotrze donajważniejszej kwestii.— No niestety, czyściutka.Na parasolu też żadnych odci-sków.Nie taki głupi ten Nowakowski, jak nam się wydawał.Po prostu nie spodziewał się, że tak szybko wparujemy do je-go mieszkania.Przygodny podrapał się po głowie.Liczył na lepsze wiado-mości.Teraz sytuacja była patowa — mieli wprawdzie Nowa-kowskiego pod kluczem, ale za mało dowodów, żeby go oskarżyć.— Może zmięknie, jak go potrzymamy — powiedział Gaj-da, jakby czytał w myślach komisarza.— Jeśli sam się wcze-śniej nie zgłosi, że chce śpiewać, przesłucha się go ponownieza dwa i pół miesiąca, bo teraz wielki raban robią, że trzyma-my ludzi, a nie prowadzimy czynności.Jak się wówczas nieprzyzna, wystąpimy o przedłużenie aresztu.-178-— Chyba że natkniemy się na jeszcze jakieś dowody —stwierdził bez nadmiernego optymizmu Przygodny.— Tech-nicy coś znaleźli?— W mieszkaniu były jedne odciski palców, których niemożemy przyporządkować.Nie ma ich w AFIS-ie.Pewnie sąbez znaczenia, mógł je zostawić ktokolwiek, wezwany elek-tryk, świadek Jehowy.— Świadkowie Jehowy chodzą parami — zauważył komisarz.— Co? — zamrugał oczami wybity z konceptu aspirant.— Tak, może ten drugi niczego nie dotykał.W każdym razienie ma żadnych przesłanek do założenia, że zostawił je innymorderca.Ale adwokat Nowakowskiego będzie pewnie gar-dłował, że nie sprawdziliśmy istotnego tropu.Papugi!— Nowakowski chciał adwokata z urzędu czy własnego?— Z urzędu.— Z urzędówki nie powinien się zbytnio angażować, osta-tecznie płacą im ryczałtem, a nie za poświęcony czas czy zawynik.Jakieś ślady DNA?— Na trupie żadnych.W mieszkaniu trochę jest, przedewszystkim włosy, ale nic nam nie dadzą.Nowakowski towa-rzyszył przecież swojej dziewczynie, kiedy odwiedzała dziadka.— Połączenia telefoniczne?— Na billingi stacjonarnego jeszcze czekamy.Ale Nowa-kowski dzwonił do Małysiaka na komórkę za piętnaście dwu-nasta, czyli zaraz po tym, jak urwał się z pracy.Najwidoczniejzapowiadał swoją wizytę.Poza tym na komórce żadnych dziw-nych połączeń, ani przychodzących, ani wychodzących.Obdzwo-niłem wszystkich z kontaktów, rodzina i znajomi, jeden gość,wpisany jako „Piotr", nie odbiera, ale połowa z tych, do których się dodzwoniłem, miała kłopoty ze słuchem, więc to pewnie teżjakiś stetryczały staruszek i nie słyszy telefonu.Starość samaw sobie jest do kitu, a jeszcze ma się wokół siebie starych ludzi.Komisarz nie odniósł się do tezy zawartej w wypowiedzi aspiranta, że towarzystwo starych ludzi jest mało przyjemne,-179-bo zwrócił uwagę na coś innego.Czy mógł to być elementłączący wczorajsze zabójstwo z zabójstwem Majewskiego?Małysiak też był emerytem, parę lat starszym od Majew-skiego.Zaraz jednak odrzucił tę myśl.Zbyt wątła poszlaka.Szalenie wątła, by łączyć przez nią dwa diametralnie różnemorderstwa.Na wszelki wypadek trzeba będzie sprawdzić, alepewnie aspirant miał rację, że to jakiś przygłuchy przyjacielofiary.Jakby na zaprzeczenie tej konstatacji, drzwi pokoju ot-worzyły się z hukiem, ukazując Wójcika z Wojtkiewiczem,którzy prowadzili zakutych w kajdanki Ewę Małysiak i.Piotra Ratajczyka.Komisarz na jego widok mimo gipsu zerwał się na równenogi.Gajda, który jeszcze nie widział Ratajczyka, spojrzał py-tająco na przełożonego.— Co się stało? Kto to jest?— Masz komórkę Małysiaka?— Mam — aspirant pokazał na srebrnego sagema, leżą-cego na biurku.— Zadzwoń do tego Piotra.Gajda posłusznie wziął telefon, wyszukał odpowiedni kon-takt i wcisnął przycisk „połącz".Przez chwilę nic się nie dzia-ło, ale potem jakaś skoczna melodia dobyła się ze spodni Ra-tajczyka.Przygodny podszedł do niego, bezceremonialnie włożył mu rękę do kieszeni i wydobył grającą wesoło motoro-lę.Spojrzał na kolorowy wyświetlacz i zademonstrował aspi-rantowi.W rytm melodii pojawiało się i znikało na nim nazwi-sko „Małysiak" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed