[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I gdy rozbudzony Dannybiegł do matki, doktor na moment, trochę nieporadnie, objął starszego syna.- Zwietnie się spisałeś, synu - rzekł.Scott tylko wzruszył ramionami; wyglądał na zmieszanego i skrępowanego.Wkrótce otoczył nas tłum ludzi, którzy jednocześnie śmiali się, płakali i mówili,przekrzykując się nawzajem.Wreszcie wszystko się uspokoiło.Ostatni uczestnicy akcjiposzukiwawczej rozjechali się do domów, a tuż za nimi opuścił obóz doktor Tyson.Uszczęśliwiony Danny tulił w objęciach Oskara, gdy pani Tyson zwróciła się dostarszego syna.- Scott, zabieram Danny'ego do domu.Jesteście gotowi z Tralain?Scott spojrzał na mnie.- Możesz jeszcze zostać parę minut? Musimy porozmawiać - powiedział cichymgłosem.- Norris nas potem odwiezie. Byłam półprzytomna ze zmęczenia i kręciło mi się w głowie, ale potaknęłam bezsłowa.Scott zerknął na przyjaciela, który siedział skulony na krześle za biurkiem panaCarsona.- Zgadzasz się? Zaczekasz na nas? - spytał.- Nie ma sprawy - odparł Norris i układając się wygodniej na blacie biurka, dodałsennym głosem: - Tylko obudzcie mnie, kiedy już będziecie chcieli ruszać.Kiedy pani Tyson odjechała z Dannym, Scott spojrzał na mnie.- Tralain, poszukajmy jakiegoś miejsca na zewnątrz.Szłam za nim z mieszanymiuczuciami, cała spocona ze zdenerwowania.O czym chce ze mną rozmawiać? Czyżbyzmienił zdanie i mimo wszystko postanowił odpowiedzieć na moje pytania?Przysiedliśmy na pniu, nieopodal kręgu z kamieni, gdzie zwykle rozpalano ogniska.Wmilczeniu patrzyliśmy na nikłe płomyki i kilka żarzących się głowni.Ponieważ najwyrazniejScottowi nie śpieszyło się do wyznań, odezwałam się pierwsza.- Jutro pewnie ruszacie z Norrisem?- Tak, jego wuj czeka na nas w zatoce Yaquina.I znów milczał dłuższą chwilę, nim sięodezwał.- Dużo o tobie myślałem, Tralain.Serce szybciej zabiło mi w piersiach.- Też o tobie myślałam - wyznałam.- Zastanawiałam się, martwiłam i w kółkozadawałam sobie pytania.Omal od tego nie oszalałam!- Przepraszam.- Scott westchnął.- We wtorek wieczorem zachowałem się jakkoncertowy idiota.Gdy jechałem tu dzisiaj, przez cały czas sobie powtarzałem, że będęmusiał stanąć z tobą twarzą w twarz, i próbowałem zdecydować, co zrobić.- Przeniósłspojrzenie z żarzących się głowni na mnie, ale w nikłym, pełgającym blasku nie potrafiłamodczytać wyrazu jego oczu.- Miałem zamiar konsekwentnie trzymać się decyzji, że już niebędziemy się widywać, ale kiedy szukaliśmy Danny'ego, zdałem sobie sprawę, że jesteś dlamnie kimś wyjątkowym.Nie chcę się z tobą rozstawać, Tralain.- Och, Scott - wyszeptałam i wyciągnęłam rękę, by uścisnąć jego dłoń.- Tak sięcieszę! Ja też chcę być z tobą!- Możesz zmienić zdanie, jak usłyszysz całą resztę.Po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz strachu.Gotowa na najgorsze, kurczowościsnęłam jego dłoń.- No dobrze, walę prosto z mostu - zaczął Scott.- Jak sądzę, już dawno dotarły dociebie plotki na mój temat.Pewnie już wszyscy je słyszeli.- Z trudem przełknął ślinę.- Sadziłem, że po przeprowadzce z Seaside uda mi się od nich uciec, ale bardzo się myliłem.Chciałem ci powiedzieć prawdę, Tralain, ale.no cóż, po prostu strach mnie obleciał.- I jaka jest ta prawda? - dopytywałam się gorączkowo.- Wyszedłem tak nagle z imprezy Moniki, bo wiedziałem, że szykują się kłopoty.Czułem się tak samo, jak tego dnia, kiedy niemal utonąłem w czasie nurkowania, jeszcze wSeaside.Od wielu godzin bolała mnie głowa i kiedy wskoczyłem do basenu, ból jeszcze sięnasilił.Zupełnie tak samo, jak tuż przed atakiem.- Urwał na moment.- Tralain, jestem choryna epilepsję.- Epilepsję! - powtórzyłam zdumiona.- Ale dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?- Nie mogłem.Powiedziałem Norrisowi, ale nie chciałem, żeby ktokolwiek innywiedział, na przykład ludzie w szkole, a zwłaszcza ty.Nie wiesz, jak to jest, kiedy inniusłyszą o epilepsji! Traktują cię jak dziwadło, bez przerwy obserwują, czekają, aż zaczniesztoczyć pianę z ust, zupełnie jak wściekły pies! To wygląda zupełnie inaczej, ale większośćludzi nie wie, że dzięki lekom można zapanować nad atakami tej choroby.Zaczerpnął głęboko powietrza, żeby się uspokoić, i tak mocno ścisnął moją rękę, że ażzabolało.- Zanim spotkałem ciebie, nigdy nie pozwoliłem sobie na poważniejszy związek zdziewczyną, bo się panicznie bałem.Co się stanie, jeśli pozna prawdę? Będzie się mniebrzydzić? Dlatego zawsze odchodziłem wcześniej, zanim one zdążyły mnie porzucić.A więc z tego powodu ze mną zerwał! Wcale nie dlatego, że mu na mnie nie zależało!- Te pigułki, które znalazłaś w samochodzie, zapisał mi doktor Rossetti, mój neurolog- ciągnął.- Pewnie nie zakręciłem porządnie fiolki i parę się rozsypało.Jeśli nadal chceszwiedzieć, czy coś biorę, to uczciwa odpowiedz brzmi:  tak.Pewnie będę musiał to robić dokońca życia.- Och, Scott.- Poczułam tak wielką ulgę, że aż mi się zrobiło słabo.- Tak się cieszę,że się pomyliłam i że nie jesteś narkomanem.- Cieszysz się? - Patrzył na mnie zdumiony.- Nie brzydzisz się mnie ani mną niepogardzasz?- Co za bzdury! - zawołałam.- Czy ty masz pojęcie, jak się przeraziłam, gdyznalazłam te tabletki? A kiedy się dowiedziałam, że znów straciłeś prawo jazdy, byłampewna, że plotki o tobie to prawda!- Ostatnio mój lekarz miał kłopot ze znalezieniem właściwego lekarstwa, stąd teproblemy z prawem jazdy - wyjaśnił Scott.- Po raz pierwszy odebrano mi je na rok, bo doktorRossetti musiał zawiadomić wydział komunikacji, że znów mam ataki.Dopiero po wielu próbach znalazł lek, który świetnie skutkował, więc wypisał mi zaświadczenie, że mogęprowadzić.Ale to się szybko skończyło.- Zgarbił się.- Ataki znów się zaczęły i wróciłem dopunktu wyjścia - ciągnął patrząc mi prosto w oczy.- Wierz mi, Tralain, kiedyś będzie ze mnąlepiej.Wcześniej czy pózniej doktor Rossetti znajdzie właściwy lek, na dobre poradzę sobie zatakami, będę zabierał cię na randki własnym samochodem.Nie będziemy musieli polegać naNorrisie czy innych.- Urwał, po czym dodał nerwowo: - Oczywiście, jeśli zgodzisz sięczekać razem ze mną.- Też pytanie! Jasne, że tak! - zawołałam.- Będę czekała do skutku.Scott przyciągnął mnie do siebie i wtulił policzek w moje włosy.- Dzięki, Tralain.Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa! Jedna na milion! - Odsunął sięnieco i poważnie spojrzał mi w oczy.- Ale chcę, żebyś mi obiecała jedną rzecz.- Co tylko zechcesz - wymruczałam.- Teraz, kiedy już wiesz, na czym polega mój problem, nie matkuj mi, nie otaczajnadmierną opieką.Wiem, że czasem przesadzam, starając się udowodnić, że jestem taki, jakwszyscy, ale to wina moich rodziców.Traktowali mnie, jakbym był zrobiony ze szkła.Mamajuż jest w porządku, ale tata nadal robi dużo szumu, i to mnie maksymalnie wkurza.Obiecuję - powiedziałam.- A z ojcem powinieneś zwyczajnie porozmawiać.Wyjaśnićmu, co czujesz.Założę się, że da ci spokój.Widziałam, jak mu dziś zaimponowałeś, kiedyodnalazłeś Danny'ego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed