[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaanonsowani przez służącego w liberii weszliśmy dosalonu.Na kominku płonął typowo angielski ogień, zaś ściany salonu zdobiły cudzoziemskielustra.Przy kominku ujrzeliśmy grupę: drobna postać dziewczęca, tonąca w głębokim,miękkim fotelu, dwie uwijające się dokoła niej służące i znany nam już siwowłosy pan,wpatrzony z zaniepokojeniem w twarz córki. Gdzie Harriet? Chciałabym, żeby przyszła Harriet odezwał się słaby głosik. Gdzie jest pani Hurst? zniecierpliwił się siwowłosy pan, zadając to pytanie gniewnymnieco głosem służącemu w liberii.60 Bardzo mi przykro, ale pani Hurst nie ma w Villette.Panienka dała jej przecież urlop dojutra. Tak.To prawda.Ja sama dałam jej urlop.Pojechała do swojej siostry.Powiedziałam, żemoże pojechać.Przypominam sobie teraz.Bardzo żałuję jednak, bo Manon i Louison nierozumieją ani słowa z tego, co do nich mówię i urażają moje ramię, na pewno nie chcąc wcalego urazić.Doktor John przywitał się z siwowłosym panem, a ja podczas ich parominutowego naradzaniasię podeszłam do fotela i, zorientowawszy się od razu, czego życzy sobie osłabiona i na wpółomdlała młoda dziewczyna, zrobiłam to dla niej.Byłam nią zajęta, kiedy zbliżył się Graham.Równie sprawny chirurg, jak umiejętnyinternista, od razu, po bliższym zbadaniu ramienia, przekonał się, że jego znajomość chirurgiiwystarczy w zupełności do leczenia tego przypadku.Przede wszystkim kazał przenieśćpacjentkę do jej pokoju i szepnął do mnie: Droga Lucy, niech pani pójdzie z tymi kobietami wydają się dość tępe, będzie panimogła przynajmniej kierować ich poruszeniami, aby zaoszczędzić biednemu dziecku bólu.Należy przenieść ją bardzo ostrożnie.Pokój młodej dziewczyny był sypialnią, nieco przyciemnioną bladoniebieskimi draperiamioraz cienkimi jak mgiełka muślinowymi firankami i zazdrostkami.Aóżko wyglądało jakutkane z puchów śnieżnych, białych i nieskalanych, miękkich i pajęczo zwiewnych.Odsunąwszy obie służące, rozebrałam ich młodą panią bez ich chętnej, ale niezdarnejpomocy.Nie miałam dość spokoju, aby móc zwrócić dostateczną uwagę na każdy szczegółubrania, jakie z niej zdejmowałam, doznałam wszelako ogólnego wrażenia wykwintu,wysubtelnienia i ogromnej dbałości o swoją osobę, o swój strój i o całe swoje otoczenie.Cechy te ujawniały się zarówno w powierzchowności dziewczyny, jak i we wszystkim, co jąotaczało.Kiedy pózniej miałam czas i możność zastanowić się nad tym, uderzył61mnie kontrast, jaki dostrzegłam pomiędzy toaletą młodej pacjentki a sposobem ubierania siępanny Ginevry Fanshave.Dziewczyna, którą miałam przed sobą, była mała i drobna, ale zbudowana modelowo.Sczesane z czoła pasma obfitych, cienkich i lśniących jak jedwab włosów odsłoniły przedemną jej bladą, zmęczoną w tej chwili, ale niezrównanie arystokratyczną twarz.Czoło gładkiei jasne, brwi zakreślone nieskazitelnym łukiem, gęste i zanikające stopniowo ku skroniom,oczy wielkie, głębokie, zdające się wypełniać większą część twarzy, a w każdym raziegórować nad poszczególnymi jej rysami.Twarz ta musiała być wyjątkowo wyrazista wnormalnych warunkach, teraz wszakże była cierpiąca i wyczerpana.Cerę miała delikatną jakpłatek kwiatowy; przez alabastrową skórę szyi i rąk przeświecały cienkie niebieskie żyłki.Pomimo tej dziecięcej nieomal delikatności wyglądu cechował ją wyraz dumy, ujawniony wsposobie patrzenia, w łukowatym odęciu warg nie wiem czy wrodzonym i nieświadomym gdybym jednak widziała go u niej po raz pierwszy w normalnym stanie jej zdrowia,uderzyłby mnie jako niczym nie usprawiedliwiony i świadczący o zupełnie fałszywym jejpoglądzie na sprawy tego świata i na jej własny do nich stosunek.Jej zachowanie podczas dokonywanych na chorym ramieniu zabiegów wzbudzało zrazuuśmiech; nie było dziecinne raczej na ogół dość cierpliwe i stanowcze parę razywszakże zwróciła się do doktora Johna w sposób szorstki i opryskliwy, zarzucając mu, żesprawił jej ból i że winien starać się tego unikać.Widziałam także wielkie jej oczy utkwionew jego twarzy z wyrazem poważnego zdziwienia, z jakim zwykło patrzeć rozsądne, myślącedziecko.Nie wiem, czy Graham również to zauważył, ale jeśli nawet tak było, strzegł sięzdradzenia nieostrożnym jakimś spojrzeniem, że zdaje sobie z tego sprawę.Uważałam, że swoje zadania wykonywał z niezmierną starannością i niezwykłą łagodnością,usiłując możliwie zaoszczędzić pac-62jentce cierpienia.Doceniła to widocznie, albowiem po założeniu opatrunku rzekła tonempełnym wdzięczności: Dziękuję panu, panie doktorze.%7łyczę panu dobrej nocy.Mówiąc to, nie przestawała wpatrywać się w niego poważnie i badawczo.Ten poważny,skupiony wzrok wydał mi się dziwny i nawet trochę niestosowny.Obrażenia, jakich doznała, nie były niebezpieczne.Ojciec pacjentki przyjął zapewnieniedoktora Johna o tym z uśmiechem radosnym i tak pełnym szczerej szlachetności serca, żezdolny był zjednać nim każdego.Z tak ujmującą powagą wyraził Grahamowi swoją głębokąwdzięczność, jak tylko potrafi uczynić to angielski gentleman w stosunku do człowieka, którywyświadczył mu wielką przysługę, mimo że był mu zupełnie obcy.Poprosił zarazem doktoraJohna o złożenie jego córce nazajutrz wizyty lekarskiej. Ojczulku odezwał się głos spoza firanek łóżka podziękuj i tej pani także.Czy jestjeszcze tutaj?Odchyliłam z uśmiechem firankę i spojrzałam na leżącą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]