[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy powinniśmy się zatem spodziewać, \e albinosi będą dla siebie szczególnie przyjazni? Odpowiedz na topytanie jest raczej negatywna.Aby dowiedzieć się, dlaczego, porzucić musimy na chwilę naszą metaforę genuobdarzonego świadomością, poniewa\ w tym kontekście staje się ona myląca.Powrócić musimy do ścisłego, choćbardziej rozwlekłego sposobu narracji.Geny albinizmu nie chcą w rzeczywistości przetrwać, ani te\ pomagaćinnym genom albinizmu.Ale jeśli przypadkiem taki gen sprawia, \e zamieszkiwane przez niego ciała zachowują sięaltruistycznie wobec innych albinosów, to w rezultacie, chcąc nie chcąc, automatycznie będzie się stawał corazliczniejszy w puli genów.By to jednak mogło nastąpić, gen musiałby wywierać na swoje ciała dwa niezale\neoddziaływania.Nie tylko wywoływałby właściwy mu efekt w postaci bardzo jasnej cery, ale równie\ skłonność dowybiórczego altruizmu wobec osobników o takiej cerze.Gdyby istniał gen o takim podwójnym działaniu, odniósłbyw populacji bardzo du\y sukces.Jak ju\ podkreślałem w rozdziale 3, jest mo\liwe, by geny wywierały kilka ró\nych skutków.Tote\teoretycznie mo\e pojawić się gen nadający ciałom widoczne znamię , powiedzmy jasną skórę czy zieloną brodę,czy cokolwiek innego, co rzuca się w oczy, a jednocześnie skłonność do szczególnej dobroci dla nosiciela tejwidocznej etykietki.Niemniej jednak prawdopodobieństwo takiego zdarzenia nie jest zbyt du\e.Posiadanie zielonejbrody mo\e być równie dobrze sprzę\one z tendencją do wrastania paznokci w paluchach stóp czy dowolną innącechą, a pociąg do zielonych bród - z niezdolnością do wyczuwania zapachu frezji.Szanse na to, by jeden i ten samgen powodował powstanie zarówno odpowiedniego znamienia, jak i odpowiedniego rodzaju altruizmu, sąniewielkie, choć teoretycznie nie mo\na wykluczyć mo\liwości istnienia czegoś w rodzaju Zjawiska AltruizmuZielonobrodych.Umowny znak, taki jak zielona broda, to tylko jeden ze sposobów na ewentualne rozpoznanie przez genswoich kopii rezydujących w innych osobnikach.A czy są inne? Oto najprostszy z mo\liwych sposobów.Posiadaczgenu altruistycznego mógłby być rozpoznany po tym, \e dokonuje aktów altruizmu.Gen dobrze by prosperował wpuli genów, gdyby powiedział swojemu ciału coś w tym rodzaju: Jeśli A tonie, gdy\ próbował ratować kogoś odutonięcia, skacz i ratuj A.Genowi takiemu wiodłoby się dobrze, istniałaby bowiem większa od przeciętnej szansa,\e A zawiera ten sam, ratujący \ycie, gen altruistyozny.To, \e A próbuje kogoś ratować, jest znamieniem, czymśtakim jak zielona broda.Jednak choć jest ju\ mniej umownym znakiem od zielonej brody, wcią\ wszystko to wydajesię raczej nieprawdopodobne.Czy są zatem w ogóle mo\liwe jakiekolwiek sposoby na rozpoznanie przez genyobecności ich kopii w innych osobnikach?Otó\ tak.Nietrudno wykazać, \e wśród bliskich krewnych - rodziny - prawdopodobieństwo obecnościtakich samych genów jest większe od przeciętnej.Od dawna było oczywiste, \e właśnie to musi być przyczynąpowszechności altruizmu rodziców wobec ich potomstwa.Zasługą R.A.Fishera, J.B.S.Haldane a, a wszczególności W.D.Hamiltona było uświadomienie nam, \e odnosi się to tak\e do innych bliskich związkówpokrewieństwa - braci, sióstr, bratanków, siostrzenic, bliskich kuzynów.Jeśli dla ratowania dziesięciu swoichbliskich krewnych ginie jeden osobnik, wraz z nim ginie jedna kopia genu na altruizm krewniaczy, ale jednocześnieuratowana zostaje większa liczba kopii tego samego genu.Określenia większa liczba czy bliscy krewni brzmią trochę nieściśle.Ale, jak wykazał Hamilton, mo\naten problem zanalizować w sposób bardziej precyzyjny.Jego dwa artykuły opublikowane w 1964 roku są wdziedzinie etologii społecznej jednymi z najwa\niejszych prac, jakie kiedykolwiek napisano, i nigdy nie mogłemzrozumieć, czemu etologowie tak je zlekcewa\yli (w indeksach dwóch głównych podręczników etologii, z którychoba wydane były w 1970 roku, nie figuruje nawet jego nazwisko).* Szczęśliwie ostatnio dają się zauwa\yć oznakiwzrostu zainteresowania jego ideami.Wprawdzie artykuły Hamiltona są napisane językiem matematycznym, leczich podstawowe tezy z łatwością mo\na uchwycić w sposób intuicyjny, bez anga\owania aparatu matematycznego,choć odbędzie się to kosztem pewnych uproszczeń.Chcemy zatem wyliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo, \e dwaosobniki powiedzmy dwie siostry - mają taki sam gen.Dla prostoty zakładam, \e geny, które rozwa\amy, są rzadkie w puli genowej jako całości.* Większośćludzi ma taki sam gen na bycie nie-albinosem , niezale\nie od tego, czy są spokrewnieni, czy nie.Powodemwiększego rozpowszechnienia takiego genu jest to, \e albinosy mają w przyrodzie mniejsze szanse na prze\ycie ni\nie-albinosy, choćby dlatego, \e oślepia ich słońce, skutkiem czego mają mniejsze szanse, by dostrzec zbli\ającegosię drapie\nika.Nie chodzi nam jednak o uzasadnienie rozpowszechnienia w puli genowej genów w tak oczywistysposób dobrych , jak gen na bycie nie-albinosem.Interesuje nas przedstawienie sukcesu odnoszonego przez genyjako bezpośredniego rezultatu ich altruizmu.Mo\emy więc przyjąć, \e geny o takich własnościach są rzadkie,przynajmniej na wczesnych etapach swej ewolucji.Wa\ne wtedy staje się to, \e nawet jeśli gen jest rzadki w całejpopulacji, w obrębie rodziny będzie występował z du\ą częstością.Zarówno ja, jak i ty, mamy pewną liczbę genów,które w całej populacji są rzadkie.Jednak bardzo małe są szanse na to, \e obydwaj mamy te same rzadkowystępujące geny.Natomiast szanse, \e moja siostra ma jakiś rzadki gen, który mam ja, są całkiem spore, podobniejak szanse, \e wspólnie z tobą jakiś rzadki gen ma twoja siostra.Szanse wynoszą w tym przypadku dokładnie 50procent i łatwo wyjaśnić dlaczego.Przyjmijmy, \e masz jedną kopię genu G.Musiałeś otrzymać ją albo od ojca, albo od matki (dla ułatwieniamo\emy pominąć ró\ne mniej prawdopodobne mo\liwości - \e G jest nową mutacją, \e mieli go obydwoje rodzicelub \e którykolwiek z rodziców miał go w dwóch kopiach).Niech ten gen pochodzi od twojego ojca.Oznacza to, \eka\da typowa komórka jego ciała zawierała jedną kopię G.Jak zapewne pamiętasz, ka\demu wytworzonemu przezsiebie plemnikowi mę\czyzna przydziela połowę swoich genów.Tak więc szansa na to, \e gen G trafi do plemnika,z którego udziałem poczęta została twoja siostra, i wynosi 50 procent
[ Pobierz całość w formacie PDF ]