[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy nachylona Alissa, kładąc podstawkę podkrążek, tylko przypadkiem pokazała mu piersi wparabolicznym dekolcie luznej chłopskiej koszuli? U górybyły brązowe, lecz była też biała skóra poniżej, pogrążonaw głębszym cieniu i było to ciemne wgłębienie międzynimi, gdzie mógłby wsunąć palec, język, a nawetwyprężonego penisa.Kiedy nad Czaplim Stawem Alissa iPhyllis wylegiwały się w dwuczęściowych kostiumach,kostium Phyllis sprawiał na wyprostowanym cielewrażenie dwóch wstęg bieli, tymczasem obie części bikiniAlissy, małe marszczone trójkąty, umocowanekolorowymi kokardami, wyglądały jak łuki przylegającedo ciała.Ian nie kwapił się odpowiedzieć Phyllis, co uraziłoOwena.Siedział w fotelu z postrzępionym kraciastymobiciem o poplamionych podłokietnikach, wybrudzonymtam, gdzie zwykle opierał głowę  o włosach wartystycznym nieładzie, długich i niedomytych pożółkłymi palcami zacisnął szklankę z nowym drinkiemi przemówił do Owena, nie raczywszy nawet obrócićgłowy; równie dobrze mogło też nie być kobiet na sofie.Widziany z profilu z tą kozią bródką, ni blady, nikamiennoszary, warczał jak w transie: Technotłuki jedne.Wyciskacie z życia sok.Dlawas jesteśmy wszyscy tworami statystycznymi,przedmiotem manipulacji.Nie winię Eda, nic nie poradzi nieszczęsny burak, jest technotłukiem, bo gdyby nie był,byłby nikim, może kucharzem od szybkich zamówień wjakiejś całonocnej knajpie.Ale ty, O, stary koniu,rozumiesz z tego więcej.Masz duszę, a przynajmniejkiedyś miałeś.Pozwól, że tak to przedstawię: wiesz, żeczegoś tu brak, mimo to zaciągnąłeś się na wierną służbędo Molocha; podpisałeś kartę werbunkową.Nazywaj to,jak chcesz.Przemysł.Kompleks militamo-przemysłowy.Wojsko, śmierć, skażenie i masowo wytwarzany chłamdla mas  dla gawiedzi.Owenowi nie przeszkadzało to ujawnianie sięwrogości; uważał, że coraz mniej powodów może goodwieść od posunięcia tamtemu żony  Prawdę mówiąc,większość naszej roboty polega dziś na przerzucaniuzapisów ubezpieczeniowych na taśmy czy na cośnowszego, na dyski, albo konstruowaniu systemówpozwalających okroić papierkową robotę w szpitalach.Czy szpitale i towarzystwa ubezpieczeniowe to dywizjearmii Molocha? Tego, czego brak, Ianie, zaczęło jużbrakować bardzo dawno temu, biorąc pod uwagę iKopernika, i Lutra; nie możesz teraz oskarżać technologii,że tego czegoś nie zwraca.Technologia działa w obrębie,jak powiedział Wittgenstein, przedmiotowegoodniesienia.Nawiasem, ktoś mógłby powiedzieć, żekobiece magazyny, dla których rysujesz ilustracje, sąwiernymi oddziałami Molocha, bo służą sprzedawaniukosmetyków, tamponów, zmywarek, seksownej bielizny iw ogóle wszystkiego, co zdołają wmówić kobietom jako rzekomy przedmiot ich pragnień.To ten diabelski pakt,Ianie: medycyna, elektryczność i technologia rakietowa wzamian za puste niebo.Te umowę podpisaliśmy wszyscy,a zgraja dzieciaków, która wędruje w głusze Vermontu iradzi sobie bez skanalizowanych klozetów, nie unieważnipaktu. Zdziwiło go własne rozgorączkowanie, sam niechciał w to wszystko wierzyć.Chciał mieć i technologię, izłudzenia, bo jedno i drugie to uszlachetniający owocludzkiej wyobrazni. Owen nie jest ślepy na sztukę  oznajmiła lojalniePhyllis. Zawsze chodzi do muzeów.Z tego się kiedyśwzięły DigitEyes; jako sublimacja.Owen wzdrygnął się na to  kiedyś.Phyllis miałarację; program stawał się przestarzały, a on ugrzązł przytworzeniu nowej wersji, szukając po omacku czegośnowego.Dzisiejsze wieczorne rozmowy  które z winyIana wdającego się w pompatyczne roztrząsania iwdzięcznie podpuszczającej go Phyllis przeciągały się dopółnocy  przestały go interesować; Owen zadowolił sięprzekonaniem, że ani on, ani Alissa nie są Ianowi nicwinni.Alissa ukryta za tymi okularami w oprawkachcielistego koloru, skulona na sofie, jakby miała się wtopićw poduszki, walczyła z sennością.Miała zaróżowionepowieki, jakby otarte; uśmieszek wyrażał cierpliwą chęćzemsty.Już w samochodzie, w drodze do domu, niesprowokowana Phyllis powiedziała: Nie znosi go.Czyżby czytała w jego myślach, wędrujących właśnie, jak skanujący promień, po zapamiętanychokrągłościach Alissy? Był zaskoczony, lecz wierzył, żejego żona zawsze ma rację; odkąd się przebił z własnąfirmą, groziło mu, że całkiem zapomni, jaki jest koddostępu do tej skarbnicy mądrości. Naprawdę?  spytał. To ten sam stary rozgadanyIan.Czemu ma go nie znosić? Z tego samego powodu, dla którego nienawidzisam siebie.Impotencji. Naprawdę?  Ciemna przestrzeń, przeszywanaświatłami wozu, jakby się pogłębiła.Owena poruszyło to,że Phyllis wspomina o czymś takim jak potencja lub braksatysfakcji, o sprawach przyziemnych, które zwykleuważała za niegodne wzmianki. W przenośnym znaczeniu na pewno.Okłada batemzdechłego konia, o czym dobrze wie.Trzask-prask i jużnic nie jest tym samym.Czasopisma dla klasy średniej,które karmi, skończyły się albo właśnie konają.Ludzie sięgapią w telewizję, a jeśli coś czytają, to jakiś tabloid przywyjściu z hipermarketu.Zmienił się nawet  The NewYorker.Zaostrzył się, co do Wietnamu. Wszyscy się w ogóle zaostrzyli  powiedział Owenw nagłym, przelotnym przypływie czułości  ale nie ty. Zaostrzyłam się w środku. Głos Phyllis zabrzmiałpłasko, z nutą rezygnacji; w światłach wozu, za na wpółukrytym, okrężnym podjazdem przy Partridgeberry Roadpojawił się w całej okazałości ich dom licowany białymideskami, za którymi spała czwórka ich dzieci. Również Alissa była niespełnioną artystką; wkażdym razie kochała się z Owenem tak, jakby za każdymrazem musiało to być arcydzieło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed