[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niech pan włączy komórkę, poruczniku.Chcą z panem porozmawiać śledczy,którzy szukali sprawców potrącenia śmieciarza.Monty wszedł do biura kapitana Burke a i bez zaproszenia usiadł na krześle dlagości.Burke swoim zwyczajem splótł palce i pochylił się ku niemu. Rozmawiał pan z policjantami, którzy szukali ludzi z tamtego samochodu? Znalezli& dwóch chłopaków z college u.Wciąż jeszcze byli naćpani  odparłMonty. Kiedy przeszukali dom, natrafili na ludzką rękę w słoiku,najprawdopodobniej zakonserwowaną w jakiejś zalewie.Podobno jest to rękaktóregoś z Sanguinatich.Znalezli też oczy.Według etykiety są to oczy Wilka, ale niesą ani szare, ani bursztynowe, więc mocno w to wątpię.Kiedy ich aresztowano,podobno obaj krzyczeli:  Teraz będziemy Wilkami! .  Skąd wzięli rękę i oczy?  spytał Burke. Ze sklepu ezoterycznego koło uniwersytetu.Od frontu mają gadżety dlamłodzieży, ale na zapleczu&  Monty odchrząknął. Wiem na pewno, że żaden zmieszkańców Dziedzińca w Lakeside nie zaginął, należy więc przyjąć, że to, co nasikoledzy znalezli na zapleczu, trafiło do nas z jakiegoś innego miasta.Zapewne zToland. Był to główny port Thaisii, gdzie przybijały statki z Cel-RomańskiejWspólnoty Narodów i innych części świata.Paczkę z takimi artefaktami można byłoprzemycić potem do Lakeside wśród legalnych towarów przewożonych z Tolandpociągami towarowymi.Burke wyprostował się. Czyli oczy mogą należeć do człowieka albo zwierzęcia, ale raczej nie do terraindigena? Właśnie. A ręka? Czy może należeć do jakiegoś Sanguinatiego? Na pewno nie z naszego Dziedzińca. Zawahał się. Panna Corbyn miała dziśrano wizję o słojach i rękach& i Sanguinatich.Kapitanie, jeśli te rzeczy trafiły do nasz Toland&  Monty pomyślał o swojej córce, Lizzy, która mieszkała tam z jego byłąpartnerką, i nagle zakręciło mu się w głowie ze strachu. Sanguinati dominują na Dziedzińcu w Toland.Wspierają ich Wilki i inne rodzajeterra indigena.Jeśli któryś z nich zaginął&  Burke westchnął. Robi się corazciekawiej.No dobrze, poruczniku.Niech pan pilnuje śledztwa, a ja spróbuję znalezćw szeregach policji Toland kogoś, kto nie używa mózgu do podcierania sobie tyłka.Uśmiechnął się dziko na widok miny rozmówcy. Nie, nie zapomniałem, że panstamtąd pochodzi.Po prostu pan nie jest już jednym z nich. Dobrze wiedzieć  mruknął Monty i zamierzał wstać, ale zastygł w połowieruchu. Czy mam poinformować Simona Wilczą Straż, co znaleziono w tym domu iw sklepie? Jeśli w okolicy były jakieś ptaki, zapewne już o tym wie, więc rozsądnie będziezłożyć mu grzecznościową wizytę. Burke przez chwilę jakby się wahał. Nie jest tomoże najlepsza pora, ale chciałbym, żeby zorganizował mi pan spotkanie z WilcząStrażą w dogodnym dla niego terminie. W sprawie?Burke milczał tak długo, że Monty już zaczął wątpić, czy otrzyma odpowiedz. Chcę poprosić go o przysługę.Rozdział 8Steve Przewoznik spieszył się na prom, choć miał dzisiaj wolny dzień.Planowałpooglądać telewizję, zrobić pranie, a potem może pójść do księgarni na wyspie ikupić sobie dwie nowe powieści.Ale kiedy się obudził, spojrzał w okno i poczułznajome napięcie między łopatkami  nagle ogarnęło go przekonanie, że musiznalezć się na promie podczas pierwszego kursu z Wielkiej Wyspy do portu nalądzie stałym, który połowa tutejszych mieszkańców nazywała PrzystaniąPrzewozników.Kilka Wron tuliło się do siebie na pokładzie, nastroszywszy czarne pióra. Chcecie wejść do kabiny?  spytał grzecznie Steve.Minęła dłuższa chwila, zanimjedna z nich pokręciła głową. Dajcie znać, gdybyście zmieniły zdanie.Rzucił okiem do kabiny pasażerskiej i stwierdził, że jest pusta.Zupełnie pusta.Absolutnie, kompletnie pusta.Najwyrazniej nikt do niej dziś nie wchodził.A skoro tak, to jego ciotka, Lucinda Rybak, zapewne nie otworzyła małej kawiarenki napromie i będzie się musiał obyć bez porannej dawki kofeiny.Westchnął i poszedł do sterówki, żeby przywitać się ze swoim młodszym bratemWillem, który pełnił dziś funkcję kapitana. Dzień dobry, wasza ekscelencjo  powiedział Will, odgarniając grzywkę z czoła.Cóż pana sprowadza na nasz prom, i to tak wcześnie rano, w wolny dzień? Czy topodróż prywatna, czy w sprawach rządu? Zamknij się  mruknął Steve.Steve i Will różnili się od siebie jak dzień od nocy.Steve był podobny do ojca,Charlesa  miał jego ciemne włosy i oczy, ostre rysy twarzy i mocną, choć żylastąbudowę ciała.Will odziedziczył jasne włosy i niebieskie oczy po ich matce, Rachel,miał też wdzięk właściwy wszystkim członkom rodziny Rybaków. Czy to tak należy rozmawiać z wyborcami?  spytał Will. Nie głosowałeś na mnie.Nie jesteś w radzie wioski. Nie głosowałbym na ciebie, nawet gdybym w niej był, bo dobrze wiem, jakbardzo chciałeś dostać tę robotę  odparł Will wesoło. Czyli wcale.No cóż, ojciec często mawiał, że głupiec, który wychodzi z sali tuż przedgłosowaniem, na pewno dostanie niechcianą posadę.I w przypadku Steve adokładnie tak się stało.Wyszedł z pokoju za potrzebą, przekonany, że dyskusja wradzie potrwa jeszcze długo, a gdy wrócił, okazało się, że został wybrany na nowegoburmistrza Przystani Przewozników pomimo niezwykle młodego wieku trzydziestulat.Członkowie rady najwyrazniej zarządzili głosowanie w chwili, kiedy zamknął zasobą drzwi łazienki. Mieliśmy przeczucie, że wioska cię potrzebuje , powiedzieli,kiedy próbował się wykręcić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed