[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na okiennym parapecie le\ała sterta ksią\ek, nałó\ku i w skórzanych walizach wypełnionych nie poskładanądamską garderobą le\ały porozrzucane gazety.Na walizkachbłyszczały inicjały MLVZaciekawiło go, czy L oznacza Lavisser.Porzucił zaraz tęmyśl, bo przypomniał sobie nazwisko Visser.Lavisser, Vis-ser.Madame Visser.Ostatnia kula pistoletowa, jaka zostaławystrzelona w domu Skovgaarda, zraniła kogoś, kto wydałkrzyk bólu i czyja krew splamiła podłogę.Mo\e właśnie dla-tego kobieta w ogrodzie miała kule.Przerzucił zawartość walizek, ale nie znalazł niczego242 interesującego.Otwierał ksią\ki, ale \adna nie była podpi-sana imieniem właściciela, wszystkie były po francusku.Powrócił do wielkiego holu i spojrzał przez okno na śpiącąkobietę.Była towarzyszką Lavissera, Francuzką, wrogiem.Sharpe pomyślał, \e mógłby spędzić cały dzień na poszuki-waniu złota w tym domu.Ale po co miał się trudzić, skoroprawdopodobnie madame Visser mogłaby mu w tym pomóc.Ruszył przejściem, le\ący pies znów powitał go przyjazniemachając ogonem.Przeszedł przez trawnik, zdjął z ramieniakarabin i stanął za krzesłem kobiety.- Madame Visser?.- Oui? - spytała zaskoczona, słysząc odgłos naciąganegokurka karabinowego.Odwróciła się powoli.- Spotkaliśmy się w zeszłym tygodniu - powiedział porucznik.- Jestem tym, który panią postrzelił.- Dlatego mam nadzieję, \e czekają cię męki piekielne- odparła ze spokojem.Mówiła dobrze po angielsku.Niepokojąco ładna kobieta,pomyślał Sharpe, ładna twarz, czarne włosy i oczy uwodzi-cielki.W tych oczach zamiast strachu malowało się rozba-wienie.Białe ubranie, szczupła szyja wyglądały tak kobieco,\e musiał przywołać w pamięci słowa Skovgaarda, którymówił o tej kobiecie, \e jest bezlitosna.- Czego chcesz? - spytała.- Gdzie jest złoto Lavissera?Roześmiała się.I nie był to śmiech udawany, lecz pełenszczerości i rozbawienia.- Porucznik Sharpe, czy\ nie? Major Lavisser mówił mio panu.Co za niespodziewana wizyta.Taksowała go spojrzeniem.- Czy\by walczył pan na wzgórzu?- To nie była walka.243 - Tego się domyślałam.Zawodowi \ołnierze przeciw wiejskim chłopcom, więc czego mo\na się było spodziewać? Mójmą\ będzie rozczarowany.Pojechał z przyjaciółmi obserwować starcie.Mo\e go widziałeś? Mo\e jak ścigaliście miejscowe chłopstwo, strzelałeś do dwóch ludzi na koniach?Kręciła się nieporadnie na fotelu.- Dlaczego nie staniesz przede mną? - zaproponowała.- Nie widzę twojej twarzy.Sharpe zrobił kilka kroków, nie opuszczając broni wyce-lowanej w tę kobietę.Madame Visser wydawała się bardziej rozbawiona ni\przera\ona.- Naprawdę przyszedłeś szukać tutaj złota? Lavisserprawdopodobnie zabrał je ze sobą, jestem o tym przekonana.Mo\esz spokojnie stąd iść.- Myślę, \e jednak złoto jest tutaj.- Więc jesteś głupcem - stwierdziła i sięgnęła po ręcznydzwoneczek le\ący na stoliku.Podniosła go, ale nie zadzwoniła.- Co chcesz zrobić, głupcze? Chcesz mnie zastrzelić?- Ju\ raz do ciebie strzelałem, więc dlaczego nie spróbować jeszcze raz?- Myślę, \e tego nie zrobisz - powiedziała i zadzwoniłana słu\bę.-Jak widzisz, wcią\ jeszcze jestem \ywa.Sharpe zauwa\ył w jej oczach niepokój.- Gdzie cię postrzeliłem?- W nogę - powiedziała.- Będę miała bliznę na nodzei myślę, \e cię nienawidzę.- Powinienem jednak trafić w głowę - powiedział porucznik.- Ale rana się goi - dodała.- I dziękuję, \e zapytałeśo moje zdrowie.Odwróciła się, słysząc kroki zaspanej pokojówki,244 nadchodzącej od strony domu.Powiedziała coś poduńsku i dziewczyna zawróciła do domu.- Wysłałam ją po pomoc - oznajmiła pani Visser.- Jeślimasz trochę rozumu, to zaraz stąd odejdziesz.Chyba ma rację, pomyślał Sharpe.Powinien odejść.Alezłoto nęciło i jego znalezienie byłoby słodką zemstą naLavisserze.- Szukam złota tego bękarta - powiedział - i mo\esz posyłać słu\bę, gdzie tylko chcesz.Lufą karabinu uniósł wieczko kosza z robótkami.- Myślisz, \e trzymam tam tysiąc gwinei? - spytała z rozbawieniem.Sharpe szukał broni, ale w środku zobaczył tylko poskła-dane papiery i długą, ostrą szpilkę do kapelusza.- Tysiąc gwinei?- spytał.- A co z pozostałymi czterdziestoma dwoma tysiącami?Po raz pierwszy od chwili, gdy ją obudził, kobietawyglądała na zaskoczoną.- Czterdzieści dwa tysiące?- Ukradł czterdzieści trzy tysiące gwinei - powiedziałSharpe.- A co ci powiedział? śe tysiąc?Nie powiedziała nic, ale nadal była zaskoczona.- Który pokój tutaj zajmował? - zapytał kobietę.Wskazała na piętro.\- Prawdopodobnie na górze - oznajmiła Sharpe'owi.- Czterdzieści trzy tysiące?- Tak, poza piętnastoma gwineami, które ukradłem.- Myślę, \e zabrał je do Kopenhagi - orzekła pani Vis-ser.- Albo ukrył tutaj - stwierdził porucznik.Kobieta przytaknęła.- W tym domu jest wiele piwnic i wnęk.Lekko się wzdrygnęła.245 r- Co z tym zrobisz?- Zwrócę prawowitemu właścicielowi.Uśmiechnęła się.- Myślę, poruczniku, \e jednak zatrzymasz skarb.A mojemilczenie będzie kosztować pięć tysięcy gwinei.- Całkiem niedrogo - powiedział Sharpe.Uśmiechnęła się znów i posłała mu całusa.Cały czas stałzwrócony do niej twarzą, obawiając się, czy przypadkiemniespodziewanie nie wyciągnie pistoletu spod sukni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed