[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potwierdził to nawet skaner siatkówki.- Daj mi skończyć.Ten człowiek pracuje dla Fadiego.Został podstawiony, żeby nasodciągnąć od tropu Dudżdży.Musisz to przekazać Staremu.- Całkiem ci odbiło.Jeśli powiem Staremu, że Lindros to wtyczka terrorystów,zamknie mnie w domu wariatów.Soraja była już prawie przy wejściu do samolotu.Czas się skończył. - Annę, musisz mi uwierzyć.Znajdz sposób, żeby przekonać dyrektora.- Bez dowodu wykluczone.Daj mi cokolwiek.- Ale.- Jakimi liniami przylatujesz i kiedy? Odbiorę cię z lotniska.Coś wymyślimy podrodze do kwatery głównej.Soraja podała numer lotu i godzinę lądowania.Skinęła głową stewardesie przy wejściui wręczyła kartę pokładową.- Dzięki, Annę.Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.Pociski rakietowe Sidewinder nadleciały nie wiadomo skąd.- Z prawej! - krzyknął Dorph, ale wewnątrz chinooka wyły alarmy.Zobaczył, żerakieta naprowadza się prosto na helikopter najbliżej ziemi.Chinook zamienił się w kulęognia i natychmiast wpadł w chmurę dymu unoszącego się z ruin budynków.Drugihelikopter, który robił uniki, został trafiony w ogon.Rozpadła się cała tylna część maszyny;reszta przechyliła się i runęła spiralą ku szalejącemu w dole piekłu.Dorph nie myślał już o trzecim helikopterze; musiał się skoncentrować na własnym.Dobrnął do pilota, kiedy chinook zrobił pierwszy unik.- Siedzi nam na ogonie - zawołał pilot.Gwałtownie poruszał drążkiem sterowym iwykonywał manewry przyprawiające o mdłości.Skręcał raptownie, podrywał chinookawysoko do góry, chwilę potem nurkował.- Tak trzymaj - odpowiedział Dorph i odwrócił się do operatora uzbrojenia.- Ustawjeden zapalnik multiopcyjny na pięć sekund.Operator wytrzeszczył oczy.- Wybuch będzie bardzo blisko.Może nas dosięgnąć.- I o to chodzi - odparł Dorph.- Mniej więcej.Gdy operator wziął się do pracy, kapitan wyjrzał przez okno.Niecałe sto metrów odniego kolejny sidewinder znalazł cel i eksplodował w połowie długości helikoptera.Trzecichinook spadł jak kamień.Zostali tylko oni.- Zbliża się do nas - zameldował pilot.- Długo się tak nie utrzymam.Mam nadzieję, że nie będziesz musiał, pomyślał Dorph.Klepnął pilota w ramię.- Na mój sygnał odbij w lewo i zanurkuj bardzo stromo.Jasne?- Tak jest.- Trzymaj mocno ster - ostrzegł go Dorph.Słyszał już przerazliwy gwizd ścigającegoich sidewindera.Mieli mało czasu.Operator uzbrojenia skinął Dorphowi głową. - Gotowe.- Odpalaj!Rakieta Hydra 70 wystartowała z krótkim świstem.Dorph policzył:- Jeden, dwa.- Klepnął pilota w ramię.- Teraz!Helikopter natychmiast zanurkował ostro w lewo.Ziemia zbliżała się szybko.Hydraeksplodowała.Wybuch rzucił wszystkich do przodu i w prawo.Dorph poczuł żar nawet przezpancerz chinooka.To była przynęta; sidewinder - pocisk rakietowy powietrze - powietrzenaprowadzany na cel przez czujnik ciepła - pomknął za nią, eksplodował i został rozerwanyna kawałki.Chinook drżał i przechylał się, kiedy pilot starał się go wyciągnąć z nurkowania,potem zakołysał się jak wahadło i wyprostował.- Dobra robota.- Dorph ścisnął pilota za ramię.- Wszyscy cali? - Dostrzegł kątem okapotakiwania i uniesione kciuki.- Okej.Teraz polecimy za samolotem, który zestrzelił naszychchłopaków.Kiedy Soraja pojechała na lotnisko, Bourne zaczął układać plan odszukania iprzesłuchania Nesima Hatuna, człowieka, który wynajął Jewgienija Fejodowicza.Wedługsłów Jewgienija Hatun działał w pobliskiej dzielnicy Sultanahmet.Bourne padał z nóg.Niechciał o tym myśleć, ale rana zadana mu nożem przez Fadiego pozbawiała go sił.Walka zMatthew Lernerem jeszcze pogorszyła sytuację.Zciganie Nesima Hatuna w tym stanie byłobygłupotą, może nawet samobójstwem.Najpierw więc wyruszył na poszukiwania el achaba.Wiedział, że ci zielarzetradycyjnie grupują się w Maroku.Ale liczył na to, że skoro w różnorodnych tureckichmikroklimatach rośnie ponad jedenaście tysięcy gatunków roślin, to w Stambule jestprzynajmniej jedna apteka prowadzona przez marokańskiego eksperta w dziedzinieziołolecznictwa.Znalazł ją po czterdziestu pięciu minutach wędrówki i wypytywania przechodniów iwłaścicieli sklepów.Lokal przy ruchliwym rynku miał maleńką witrynę z wąskich,zakurzonych okien i był trochę zaniedbany.W środku siedział na stołku el achab i ucierał tłuczkiem zioła w mozdzierzu.Podniósłna Bourne'a łzawiące oczy krótkowidza.Powietrze było gęste, niemal duszące, przesycone ostrymi, nieznanymi zapachamisuszonych ziół, traw, szypułek, grzybów, liści, zarodników i płatków kwiatowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed