[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W roli gbura był po prostu doskonały.Sarah wystraszyła się, widząc, że Jodie jest równie drobna iniewysoka jak ona.O sobie wiedziała jednak, że nadrabia nie-doskonałości fizyczne charakterem i odwagą, a przecież biednejJodie mogło brakować tych zalet.Dlatego już podając rękędziewczynie, serdecznie jej współczuła.Forrest starał się, aby jego gość poczuł się wśród nich swo-bodnie.Zaczął od prezentacji, prowadząc Jodie do siedzącegona kanapie potwora z piracką przepaską na oku.Potwór nie76 raczył nawet wstać, tylko od niechcenia wyciągnął rękę i burk-nął coś na powitanie.Udało mu się speszyć Jodie.Wtedy Sarahpostanowiła użyć tajnej broni. Zapomnieliśmy o winie, Tim, więc jeśli chcesz się napić,skocz szybko po butelkę do sklepu na rogu. Nie macie nawet wina!  mruknął ostatecznie zniechęco-ny Tim.Forrest spojrzał pytająco na Sarah.Trzy butelki wina czeka-ły w kuchni, otwarte odpowiednio wcześniej jego wprawnąręką.Sarah zmarszczyła brwi, nakazując mu milczenie.Chcia-ła, żeby Tim na chwilę oddalił się od ofiary i żeby ta nie uciekła,zanim podadzą przystawki.Tim dzwignął się z kanapy, mamrocząc pod nosem.Poszedłpo płaszcz i szalik.Zdrowym okiem patrzył na Jodie z natęże-niem bliskim wypowiedzenia wojny. Proszę zostać.Ja pójdę  powiedziała Jodie Stevenson. Czuję się zażenowana, że przyszłam z pustymi rękoma.O nie!  jęknęła w duchu Sarah, przeczuwając bliskość ka-tastrofy.Ta biedna dziewczyna miała zostać sam na sam z roz-wścieczonym Timem Modinem! Przecież prosiłem, żeby niczego pani nie przynosiła przypomniał Forrest z czarującym uśmiechem na twarzy. Mimo to proszę mi nie odmawiać tej przyjemności. W takim razie Dolly i ja pójdziemy razem  oznajmiłTim, zakładając palto i nie spuszczając jej z oka.Sarah spiorunowała go wzrokiem.Wiedziała, że specjalniepomylił imię.Tim miał niezawodną pamięć.A takie błędy nale-żały do jego ulubionych technik poniżania ludzi.Sarah miałamu za złe, że okazał się tak okrutny.Kiedy zostali sami w holu, Jodie zapytała cichym, uprzej-mym głosem:77  Zjedziemy windą?Bez słowa stanął przed szybem i wcisnął guzik.Za jego plecami Jodie starała się jak najdłużej zapinaćpłaszcz.Niestety, miał tylko pięć guzików.Chciałaby, żeby byłyich setki.Bo co miała zrobić z rękami po zapięciu piątego?Winda zatrzymała się na ich piętrze pusta.Wsiedli.Na ulicy zachowywał się, jakby nie istniała.Ani razu na niąnie spojrzał, nie odezwał się ani słowem.Szedł szybko, zmusza-jąc Jodie niemal do biegu.Ludzie usuwali się z drogi olbrzy-mowi z przepaską na oku.Drepcząca za nim Jodie czuła się jakpotrącana kulka i zastanawiała się, dlaczego ten facet i całyświat okazują jej aż taką wrogość.Do sklepu wszedł pierwszy i nie przytrzymał drzwi.Jakostały klient szybko przemknął między półkami do działu win.Nawet nie pytając, na co miałaby ochotę, wybrał wytrawnechardonnay, niezle pasujące do risotta, które przygotowali Sa-rah i Forrest.Potem podszedł do kasy.Oczywiście pozwolił jej zapłacić.Po wyjściu znowu ruszył szybkim krokiem sportowca.Jodiestarała się go nie zgubić, ale została w tyle.Czuła się jak jej stara matka: chora, zdezorientowana, zagu-biona w bezlitosnym, głupim labiryncie.Na rogu Perry i Hud-son Street stanęła.Była wykończona i przemarznięta.Ogarnąłją strach, strach, że się załamie, że wszystko rzuci, nie mogącporadzić sobie z problemem chorej matki, z kolegami z pracy, ztym facetem, który zostawił ją daleko w tyle.Tylko nie płacz,pomyślała.Jakiś grubas wpadł na nią i zamiast przeprosić, nazwałdziwką.Potem sama uderzyła o jakieś drzwi.Azy stanęły jej woczach.Drżały jej usta.78 Nie płacz.Tylko nie płacz.Poczuła, że czyjaś dłoń dotyka jej ramienia.Uniosła głową izobaczyła w witrynie odbicie Tima. Przepraszam  powiedział. Jestem podłym durniem.I na przeciętej czarną opaską twarzy pojawił się uśmiech.Ten mały światek wreszcie siada do kolacjiSarah zamierzała zmyć Timowi głowę, gdyby wystraszyłJodie Stevenson.Z jakim zaskoczeniem patrzyła na nich, gdystanęli w drzwiach, śmiejąc się do rozpuku i obejmując!Kolacja upłynęła w przemiłej atmosferze.Forrest i Sarah nigdy nie widzieli Tima w tak dobrym hu-morze.Był innym człowiekiem  delektował się ich risottem zmonterey Jack i zielonym groszkiem, napełniał wszystkim kie-liszki, a nawet rozmawiał! Jaki guziczek w tym skomplikowa-nym mechanizmie wcisnęła Jodie Stevenson, żeby uzyskać takązmianę nastroju? Sarah nie miała pojęcia.Po deserze  pysznym cieście migdałowym z cukierni wGreenwich Village  pytająco spojrzała na Tima.Chciała jużwiedzieć, jaki ma być efekt tego spotkania. Jodie jest osobą, której możemy zaufać  oznajmił gło-śno.On także doskonale zdawał sobie sprawę, że jej potrzebują,żeby przeniknąć sekrety Fundacji Waltera Skolla. Skoro niemożesz pozostać w pobliżu jakiegoś miejsca, musisz dostać siędo środka.Kevin, jego brat, często powtarzał mu te słowa.Iteraz Tim był zdecydowany sprawdzić, co też dzieje się w czar-nym pudełku. Dziękuję  powiedziała Jodie, spuszczając oczy i wpatru-jąc się w swoje dłonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed