[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musiał być naprawdę stary - wymamrotał Frelich,przyglądając się z bliska twarzy denata, która wyglądałajak maska.- Siedemdziesiąt dziewięć lat, tak wynika z karty ban-kowej - powiedziała Goril, tym razem ze stuprocentowymprofesjonalizmem.- Rana cięta? - spytał Frolich, wskazując na czerwonąpręgę wokół szyi ofiary.- Ja też dałem się nabrać - przyznał Gunnarstranda.-Ale to jest sznurek.Franken dopiero teraz to zauważył: czerwoną nić za- dzierzgniętą wokół szyi denata.- Graffiti na czole? - spytał.- Krzyże - odpowiedziała Goril.- Namalowane mar-kerem - odwróciła się i wskazała na mały walcowatyprzedmiot leżący na podłodze.- Prawdopodobnie tym,to znaczy markerem permanentnym.Gunnarstranda skinął, odwrócił się w stronę ofiaryi wskazał na coś ruchem głowy.Frolich powiódł wzrokiemza spojrzeniem szefa, który wpatrywał się w zakrwawionąklatkę piersiową denata, na której ktoś napisał niebieskimmarkerem kilka cyfr i liter - dokładnie między gęsto owło-sionymi sutkami.- Przyjrzymy się temu z bliska podczas sekcji - powie-dział Gunnarstranda.Wzrok Franka Fralicha padł na globus i zniekształconekontury Afryki.Duże fragmenty kontynentu afrykań-skiego miały wytarte napisy.Gunnarstranda ruszył w głąb lokalu, przedzierając sięmiędzy stołami i krzesłami.Frolich ruszył za nim.65- Antyki - wymamrotał, pokazał na krzesło obite czer-wonym materiałem i zawołał do Goril: - Mogę je wypró-bować?!Podniosła wzrok.- Dzięki za ostatnie spotkanie - szepnęła i zniknęław drzwiach małego pomieszczenia, w którym mieściłosię biuro.Frank Frolich nie wiedział, co powiedzieć.Inspektor ziewnął głośno.- Nie wyspałem się - wymamrotał.- Yttergjerde! - za- wołał do policjanta w mundurze, który opierał się o fu-trynę drzwi w głębi lokalu.Yttergjerde podszedł, powłócząc nogami.- Opowiedz Frolichowi, co sądzimy na temat tego wła-mania - powiedział Gunnarstranda.Yttergjerde pokręcił głową.- Nie włączył się żaden alarm, nie wybito żadnej szyby,futryny obojga drzwi są nienaruszone, a poza tym nic niewskazuje na tło rabunkowe.- Skinął głową na ladę znaj-dującą się tuż obok głównych drzwi do sklepu.- Portfelna swoim miejscu, w kieszeni kurtki, kasa nietknięta.Frank Frolich wolnym krokiem podszedł do kasy.Byłato zabytkowa kasa sklepowa ze wzorem młotkowym i gąsz-czem ruchomych przycisków.Yttergjerde był człowiekiem o niewiarygodnie długichrękach i ogromnych dłoniach.- Jeśli chodzi o wejście - mówił dalej, wyciągając swójgruby, nienaturalnie długi palec wskazujący.- Drzwi wej-ściowe do sklepu obok okna wystawowego są szczelne jaknocnik i zabezpieczone roletą antywłamaniową.- Ytter-gjerde wskazał na drugie drzwi.- Te natomiast prowadząna klatkę schodową.Kiedy przybyliśmy na miejsce, niebyły zamknięte na klucz.66Gunnarstranda wyjął z kieszeni płaszcza skręta domo-wej roboty i zaczął go przekładać między palcami.Frolichzauważył, że szef musiał bawić się nim już wcześniej, bopapieros powoli rozpadał się na strzępy.Yttergjerde zbliżył się do nich i wymamrotał:- Tam stoi pani, która roznosi gazety.To ona odkryła zwłoki.Pyta, czy może już iść - dodał, wskazując na lekkozdezorientowaną kobietę z rozczochranymi włosamii grzywką spadającą na okulary o grubych szkłach.Stałaz rękami wbitymi w kieszenie zimowego kombinezonu.- Zapisz jej nazwisko i adres - polecił Gunnarstranda.- Facet, to znaczy denat, Reidar Folke Jespersen, byłwłaścicielem sklepu - wyszeptał Yttergjerde.- On i żona.jego stara.- wskazał na sufit.- Mieszkają nad sklepem.-Spojrzał do góry.- Piętro wyżej.Gunnarstranda pokiwał głową w zamyśleniu.- Pastor?- Przyszedł pół godziny temu i wciąż siedzi na górze.%7łona.- ciągnął szeptem policjant -.przeżyła szok.Byłablada jak ściana i musiała się położyć.Ale to było, zanimzjawił się pastor.Yttergjerde ruszył w stronę kobiety, która odnalazłazwłoki.Frank Frolich ziewnął i postanowił poszukać Goril.W końcu udało mu się ją znalezć.Właśnie wychodziłaz małego biura na zapleczu sklepu.- Tak? - zawiesiła głos.- Ja też ci dziękuję - powiedział Frank i poczuł się jakidiota.Spojrzała na niego, przekrzywiając głowę.- Interesuje cię miejsce zbrodni? - spytała z lekkimuśmiechem.- Jasne.67- W takim razie podążaj za głosem.- zachichotała.W tej samej chwili rozległ się tubalny głos inspek- tora:- Frolich!Goril wykrzywiła twarz w grymasie.- Tak? - spytał Frolich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed