[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zostaniesz tu.- Całuje mnie w policzek,jak gdyby mógł mnie w ten sposóbudobruchać.Nie uda mu się.Piorunuję go wzrokiem,gdy wychodzi z baru,stawiającdługie,równe kroki.- Ach - Zpiewny głos Mario odciąga moją uwagę od znikających pleców mojegomęża.- Spójrz na siebie, cała& jak to powiedzieć?Jak kwiat.Kwitnąca! - Szczypiemnie w policzek i podaje mi butelkę wody.- Nie dostaniesz juz wiecei Magicznej Mikstury Mario!Chrząkam z uśmiechem i pociągam długi łyk zimnej wody.Mario zostawiamnie,żeby obsłużyć innych gości.Do baru wchodzi Sam,który sprawia wrażeniewesołego,dołeczek jest na swoim miejscu.Nic z tego nie rozumie.- Hej,mamuśka!- Bezczelnie głaszcze mnie po brzuchu.- Jak się czujesz? - W porządku& - odpowiadam powoli.- Gdzie Kate.- Poszła do łazienki - odpowiada szybko,kiwając na Mario,żeby przyniósł mupiwo.Patrzę nad jego ramieniem, zastanawiając się, czy powinnam do niej pójść.- Dobrze się czuje?- Nic jej nie jest.- Sam nie patrzy na mnie,ale chy zdaje sobie sprawę,że wpatrujęsię w niego z konsternacj Zerka na mnie kątem oka,a potem wzdycha i siada przybarze.- Wiem,że wszyscy tak myślicie,ale nie jestem głupi.Prostuję się na stołku.- Wcale tak nie myślę - bronię się.Może i nie jest zbyt przenikliwy,ale nie jestgłupi.Sam się uśmiecha.- Wiem,że Dan i Kate byli parą.Domyśliłem się pod czas naszego pierwszegospotkania z Kate, choć wspomniała wtedy tylko jego imię.Wiem,dlaczego zerwała zemną,i wiem,że coś się wydarzyło na twoim weselu.Poczucie winy muszę mieć wypisane na twarzy.Zastanawiam się,czy Kate wie.- Dlaczego nic nie mówiłeś?- Nie wiem.- Przysuwa butelkę do ust,najwyrazniej tez się nad tym zastanawia.Jaznam powód, ale czy powinnam mu o tym mówić?- To wspaniała dziewczyna.- Wzrusza ramionami.Kiwam głową z namysłem,uśmiechając się w duchu.Najchętniej nalałabym obojgu oleju do głowy.I okropnie żal mi Sama.Coś mimówi,że niewielu kobietom zdradził że jest sierotą,o ile w ogóle,ale Kate wie i choćoboje udają wyluzowanych,oboje nie przyznają się sami przed sobą do tego,coczują,ani nic z tym nie robią.To takie frustrujące.- Chyba pójdę poszukać Kate.- Wstaję i poklepuję Sama po ramieniu.Reaguje naten niemy gest zrozumienia swoim zuchwałym uśmiechem,pochyla się i szepczejakieś ckliwe bzdury do mojego pępka.Zostawiam chorego z miłości Sama w barze i idę odszukać moją głupiąprzyjaciółkę włazience.Są jeszcze dwie osoby,które chciałabym nakryć,ale decyduję się pogadać zKate.Wiem, że ani ona,ani mój brat nie czekają na mnie z otwartymi ramionami,aleufam Jessemu,że to załatwi.Nie mam zielonego pojęcia,o czym rozmawiają w gabinecie,mam tylkonadzieję,że cokolwiek się stanie,Dan nie poleci z krzykiem do rodziców,i wierzę, żeJesse do tego nie dopuści.Popycham drzwi i zastaję Kate pochyloną nad umywalka Rude włosy zupełniezasłaniają jej twarz.- Hej - zaczynam ostrożnie,żeby nie przeszła od razu do obrony. Z pewnym wysiłkiem podnosi głowę i spogląda na mnie zaszklonymi błękitnymioczami.- Uważasz,że jestem dziwką?- Nie!- Jestem w szoku,że w ogóle o to zapytała.Ma może lekką skłonność dobrawury,ale w żadnym wypadku nie jest dziwką.Przykleiłam taką etykietkąwszystkim kobietom,które tu bywają,ale przecież Kate brała udział w takich samychekscesach jak one,więc właściwie czym się od nich różni?Ogarnia mnie falawyrzutów sumienia.To co innego, bo Kate jest moją przyjaciółką i ją znam.Robi totylko dla Sama albo myśli,że musi to robić dla Sama.Nagle zaczynam widziećkobiety z Rezydencji w innym świetle.Jestem pewna,że wiele z nich bywa tuwyłącznie z jednego powodu,a jest nim wysoki,muskularny bóg,który jest już zajętyMa żonę i oczekuje narodzin blizniąt,co zszokowało i wkurzyło te kobiety.Aby daćtemu wyraz, zrezygnowały z członkostwa,a niektóre,bardziej nieustępliwe,posunęłysię nawet dalej.Do podania mi narkotyku,próby zepchnięcia mnie z drogi czywysłania mi bileciku z grozbami.Nagle przeraża mnie myśl,że każda z nich może zatym stać.Czy Jesse coś podejrzewa?- W co ja się,ulicha,wpakowałam,Avo?- Pytanie Kate odrywa mnie od tychniepokojących myśli.- W miłość?- wypalam,zanim dobrze to przemyślę.Jej wytrzeszczone niebieskie oczy mówią mi,że popełniłam błąd.- Znowu chcesz zaprzeczyć?- Nie - szepcze.- Na to już chyba trochę za póżno&- Za pózno?- Wybucham śmiechem.- Kate,za pózna było już kilka tygodni temu.-Jestem poirytowana,ale odczuwam wielką ulgę.Moja zaślepiona przyjaciółkawreszcil przejrzała na oczy albo przyznała,że stało się to jakiś czai temu,taknaprawdę jest mi to obojętne.- Sam jest w barzt i& - urywam, gryząc się w język.Niechcę jej uprzedzać,że Sam wie o Danie.Sami muszą się z tym uporać.- I co? - Sprawia wrażenie spanikowanej,co tylko utwierdza mnie w podjętejdecyzji.Da drapaka, to pewne.Założy najgorszą możliwą wersję i ucieknie,nie dając Samowi szansy nawyrażenie swoich myśli.- Czeka na ciebie - dokańczam.Całe jej ciało się rozluznia,zadowolenie aż od niej bije.- Więc powinnam do niego pójść?- pyta,czekając na potwierdzenie.Rzadko nieufa sobie i prosi o wsparcie czy wskazówki.- Tak jest - potwierdzam z szerokim uśmiechem.-Musiszzaryzykować,Kate.Myślę,że będziesz zaskoczona.- Naprawdę?- Naprawdę.- Z uśmiechem biorę moją zagubioną,zwykle tak pewną siebieprzyjaciółkę w ramiona i ściskam,żeby przegnać wszelkie wątpliwości,jakie ją trapią.- Proszę,idz z nim porozmawiać.I jemu też pozwól mówić.- Okej - zgadza się Kate.- Pójdę.- Odsuwa mnie i robi zniesmaczoną minę.-Iprzestań się mazać.- Jasne,to tylko ja się mażę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed