[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Brad, to nie w porządku.- A twoim zdaniem, jej zachowanie względem ciebie było w porządku?- Nie.Ale wiesz, że te dwie sprawy nie są równoważne, jeśli chodzi owyrządzone zło.Zaczął się śmiać.- Chyba tak ujęłaby to twoja matka.Jamie parsknęła z oburzeniem, choć musiała przyznać mu rację.Jej matkapowiedziałaby dokładnie to samo.- 190 -SR - I twoja siostra - dodał dla lepszego efektu.- Myślałem, że nie jesteś do nichpodobna.- Nie jestem.- A jednak chyba to prawda, że jabłko pada niedaleko od jabłoni.- Brad, ja mówię całkiem serio.- Myślisz, że ja nie?- Moim zdaniem, nie przemyślałeś tego do końca.- Czego dokładnie?- Całej tej sprawy.- W świetle księżyca widziała, jak uśmiech powoli zanika najego twarzy, ustępując miejsca chłodnej, twardej masce.- To nie jest zabawa.- Oczywiście, że jest.To pewnego rodzaju przygoda.- Nie.Włamanie się do cudzego domu jest przestępstwem, nie przygodą.- Tylko wtedy, jeśli dasz się złapać.- Na usta Brada znów zaczęło się wkradaćcoś w rodzaju uśmiechu.- A my się nie damy, masz na to moje słowo.No to co, jesteśgotowa?Jamie zamilkła. Jesteś gotowa?".To pytanie słyszała przez całe swoje życie.Czy była gotowa? I na co? Kim był ten mężczyzna i w co zamierzał ją wpakować?- Musisz mieć więcej wiary, Jamie.Musisz się zdecydować - czy wolisz byćcóreczką swojej mamusi, czy kobietą, w której, jak myślałem, się zakochałem. Kobietą, w której, jak myślałem, się zakochałem.".- Brad, zaczekaj.Proszę.- Liczę na ciebie, Jamie.- Ruszył na ukos przez trawnik.- Robię to dla ciebie,dziecinko - zawołał przez ramię.On jest wcielonym diabłem, usłyszała nagle głos spikera z nocnej audycji.Wynoś się stamtąd, póki jeszcze możesz.Mimo wszystko, czy mogła się zgodzić, żeby wszedł do tego domu sam? Nawetjeśli zdoła sforsować drzwi, nie zna kodu, więc nie potrafi wyłączyć alarmu.Zostaniezłapany na gorącym uczynku i skończy się na tym, że trafi do więzienia na ładnychparę lat.I w imię czego? Z powodu jakichś kolczyków ze złota i pereł, które jegozdaniem należały do niej? Ponieważ chciał jej zaimponować? A może dlatego, że jegoduma nie pozwalała mu się wycofać?- 191 -SR Ale niby dokąd miałaby pójść bez niego? Kluczyki do auta były w jegokieszeni, a perspektywa samotnego spaceru o trzeciej nad ranem przez wyludnioneuliczki Atlanty wydawała się mało kusząca.Tak samo nie mogła stać tu i czekać, ażon wyjdzie.Co prawda, nie zrobiła dyplomu z prawa, ale wiedziała wystarczającodużo na temat przestępczości, by rozumieć, że w razie czego zostanie uznana zawspólniczkę. Czy jesteś córeczką swojej mamusi, czy kobietą, w której, jak myślałem, sięzakochałem?".Jestem.Jestem kobietą, w której się zakochałeś.On jest wcielonym diabłem.Wynoś się stamtąd, póki jeszcze możesz.To jest mężczyzna, którego kocham, pomyślała Jamie.Kocham go, a on dał miwybór: czy chcę być córeczką mamusi, czy kobietą, która zasługuje na jego miłość.Topewna forma testu.O to tylko w tym wszystkim chodzi.On mnie sprawdza.Wrzeczywistości wcale nie zamierza włamywać się do domu Laury Dennison.Po prostuchce się przekonać, kim naprawdę jestem. Czy jesteś gotowa?".Bez namysłu przeskoczyła przez obramowanie z czerwonych cegieł i pobiegłaza nim.- Brad - zawołała po cichu.Jej szept pognał przez ciepłą ciemność, prześlizgnąłsię między ulotnymi cieniami i rzucił w pościg za stadem rozbrykanych duszków.Gdzie on się schował? Czy czekał za najbliższym drzewem, żeby znienackawyskoczyć, gdy ona podejdzie bliżej?Przystanęła na środku długiego podjazdu i obejrzała się za siebie, by sprawdzić,czy nikt jej nie obserwuje z okien sąsiednich domów.Jednak wszystkie domy na ulicyspowijała ciemność, jeśli nie liczyć lamp nad frontowymi drzwiami.Zerknęła w stronędrugiego piętra, sprawdzając, czy zasłony w sypialni Laury Dennison przypadkiem niedrgnęły, ale wszędzie panował spokój.W tle słyszała jedynie cykanie świerszczy,odbite echo ulicznego hałasu i całą gamę zwykłych, nocnych szmerów.Na momentwstrzymała oddech i wpatrując się w sylwetkę domu, wróciła pamięcią do dnia, gdyujrzała go po raz pierwszy.Przypomniała sobie, jak ogromne wywarł na niej wrażeniei ile obudził nadziei.Byłam wtedy taka młoda, pomyślała, choć od tamtego czasu- 192 -SR upłynęło zaledwie kilka lat.Od kiedy zaczęłam czuć się tak strasznie staro, zdziwiłasię, jednocześnie ostrożnie stawiając krok za krokiem.Gdzie się podział mójnieustający optymizm?- Brad! - zawołała ponownie i aż skuliła się na dzwięk własnego głosu, choćprzecież starała się wołać jak najciszej.Spojrzała w kierunku frontowych drzwi, aletam też go nie było.Czyżby zdążył już prześlizgnąć się do tylnego wejścia? A możepo prostu odszedł stąd na piechotę, pozostawiając ją własnemu losowi, ponieważoblała jego test?- Brad? - spróbowała jeszcze raz i zbliżyła się do bocznych drzwi.Nagle wyczuła za plecami czyjąś obecność.Jakaś ręka otoczyła jej szyję izasłoniła usta i nos.Nie mogła oddychać.Nie była w stanie się ruszyć.Niech mi ktośpomoże, wrzeszczała w duchu, choć jedynym dzwiękiem, jaki z siebie wydała, byłzduszony okrzyk przestrachu.- Jamie, wszystko w porządku - usłyszała wprost do ucha.- To ja, Brad.Puścił ją, a wtedy okręciła się dookoła i wpadła prosto w jego ramiona.- Cicho bądz, bo obudzisz wszystkich sąsiadów - powiedział szybko.- O mało nie umarłam ze strachu.- A twoim zdaniem, ilu włamywaczy może pracować na jednej głupiej uliczce?- spytał przekornie.Być może zaczęłaby się śmiać, gdyby nie była tak bardzo przerażona.NagleBrad odsunął się od niej i sięgnął do kieszeni.Czego tam szukał, kluczyków dosamochodu czy sprężynowego noża, pomyślała? Odruchowo cofnęła się o krok, alespostrzegła, że Brad wyjmuje portfel, a następnie wyciąga z niego kartę kredytową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed