[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przede wszystkimznalezć ubranie.Gorączkowo rozglądała się po zagraconym i od dawna nie sprzątanympokoju.Wtem przypomniała sobie, że Ash zdjął z niej koszulę jeszcze nawerandzie, a ona nawet nie pisnęła słówkiem, w ogóle nie zaprotestowała.Więc jeżeli nawet jakoś tam ją deprawował, to przecież ona na to wszystkopozwoliła.a właściwie niemal błagała, żeby ją zechciał deprawować.Muszę stąd wyjść, zanim się obudzi, powiedziała sobie jeszcze raz.Czuła,że zaczyna w niej narastać panika.Ostrożnie położyła palce na jegoprzedramieniu, które było tak mocne i szerokie, że nie byłaby w stanie objąćgo jedną dłonią.Próbowała podnieść tę obejmującą ją rękę, zamierzającwyśliznąć się po cichu i ubrać, by przynajmniej jako tako przyzwoiciewyglądać, zanim mu spojrzy w oczy.Równy oddech Asha nagle się zmienił.- Chcesz gdzieś iść? - zapytałsennie, a jego głos wydał się bardziej ochrypły niż zwykle.Ale kiedyotworzył oczy i spojrzał na nią, jego spojrzenie było jasne i bystre.Corey szybko odwróciła wzrok i przeniosła spojrzenie na wiszącą u sufituzakopconą lampę.Czuła, jak jej twarz pokrywają kropelki potu.- Tak,chciałabym.Ale twoje ramię.musiałbyś mnie puścić.Ani myślał jej puścić.A Corey najchętniej zapadłaby się teraz pod ziemię,przede wszystkim po to, by zniknąć z jego pola widzenia.Nie jestem do tegoprzyzwyczajona, powtarzała sobie w duchu.Nie nadaję się do czegoś takiego.Ash zdjął rękę z jej brzucha i obrócił się na bok, żeby lepiej widzieć, jakbędzie wstawała.Ba, jeszcze dla wygody podparł się na łokciu.Corey179 pospiesznie sięgnęła w dół, usiłując na oślep ściągnąć prześcieradło, które- owinięte głównie wokół Asha - ledwie częściowo zakrywało jej talię.Pociągnęła za bawełnianą tkaninę, ale daremnie.Ash był zbyt ciężki,a w ogóle najwyrazniej nie zamierzał jej niczego ułatwiać.Uśmiechał się i animyślał się ruszyć.Corey pospiesznie podniosła dłonie, żeby przynajmniejzakryć piersi, ale i tu się zawahała.Nie powinna się tak kulić pod jegospojrzeniem.Na pewno będzie się śmiał i szydził z tej spóznionej skromności.On sam, oczywiście, w najmniejszym nawet stopniu nie był zakłopotany.Zachowywał się tak, jak gdyby budzenie się rano w jednym łóżku było dlaniego czymś zwykłym i normalnym.Najpewniej zresztą bywał często w tegorodzaju sytuacji z wieloma kobietami i miał wystarczającą praktykę, bytraktować to nonszalancko i obojętnie.Ta myśl sprawiła, że poczuła się jeszcze gorzej.Musiała sobie jasnouświadomić, że to, co stało się między nimi, było czymś chwilowym, cowkrótce musiało minąć.Nie miała do niego żadnych praw, tak zresztą jak i onnie miał żadnych praw do niej.- Chciałabym wziąć moje ubranie.- Te słowa skierowała w stronęwiszącej pod sufitem lampy, starając się głównie o to, żeby przynajmniej głosbrzmiał w miarę normalnie i nie był za bardzo rozdygotany.- No to idz i wez je sobie.Nikt ci przecież nie broni.Ale to znaczyło, że musiałaby wstać z łóżka kompletnie naga, przedefilowaćprzez pokój i podnieść rzucone w kąt majteczki i dżinsy.A on oczywiściebędzie sobie leżał i jej się przyglądał.Wtem zamarła.Poczuła dotknięcie ręki, sunącej po jej ramieniu od baikuw stronę łokcia.Corey wiedziała już, że każdej akcji odpowiada równa - lub nawet większa- reakcja.Teraz ta jej bardzo osobista interpretacja praw fizycznych nabrałajeszcze innego znaczenia.I pomyśleć, że w szkole zawsze uważała fizykę zacoś niezmiernie nudnego.Tymczasem Ash koniuszkiem palca dotknął jej piersi.Przesuwał swe palcepowoli w górę i w dół, jakby sprawdzając ich stromość i wypukłość, a w niejnatychmiast pojawiły się te same gorące fale, te same niezwykłe dreszcze,które przenikały ją całą, od piersi aż po łono.Przeklęła w duchu i jego,i siebie.I to swoje ciało, z którym - jak się okazywało - Ash potrafił robić,co tylko zechciał.180 Teraz pochylił się nad nią i zasłonił sobą tę nieszczęsną lampę, na którejstarała się dotąd skoncentrować swoje spojrzenie.Objął ją ramieniemi przyciągnął do siebie tak, że jego szorstka, owłosiona pierś otarła się o jejponownie nabrzmiałe i naprężone sutki.A potem przybliżył twarz do jejtwarzy.Wewnętrzną częścią uda mogła wyczuć gwałtownie narastającąerekcję jego członka.Jej serce znów tłukło się w klatce piersiowej jakoszalałe.Tak jak gdyby ktoś nieustannie walił młotem.Co ten Ash z niązrobił? Przyzwoite dziewczyny nie czynią takich rzeczy.I na pewno niesprawia im to tak wielkiej przyjemności.Corey wstrzymała oddech i zastygła w bezruchu.Ale każdy jej nerw, każdacząstka ciała czekała na jego następny ruch.Na to, co zrobi.Ash uśmiechnął się, oczy mu błyszczały.- W świetle wyglądasz jeszczeładniej.Wreszcie będę mógł dokładnie obejrzeć wszystkie twoje piegi.A przez nią płynęła już kolejna fala gorącej krwi.Przestała słyszeć,przestała myśleć.Całkowicie poddała się temu z zadziwiającą łatwością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed