[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moralność wielce uproszczona ograniczała się kilku jasnemiale gruntownemi przepisami.Z tem, nieładnie, to śmieszne.tamtoszkodliwe.tego mówić nie potrzeba lub nie wypada.Z postępem czasuwtajemniczyła ją matka w wielką sztukę udawania, zręcznego kłamstwa bezzarumienienia i perfumowanego śmiałego fałszu.Uczennica była naderpojętną.natura pod tym względem uposażyła ją instynktem cudownym.dośćbyło lekkich wskazówek.Jak tylko nauczyła się czytać Muza, czytała co chciała  matka postrzegała tylko jednego.aby książka była po francuzku idobrym stylem.Przy obfitych darach Bożych, można miarkować jak się wykształciło ślicznedziewczę.Ze ją od lat sześciu zaczęto na virtuozkę hodować, mając dwanaściepopisywała się publicznie, w ośmnastym zyskała sławę niezrównanej pianistki,drugiej Clary Wieck.pózniej już nikt nie wątpił że Chopin nie miałukochańszej nad nią uczennicy, że Liszt gdyby nie księżna i księżowstwo.byłby może się z nią ożenił (dawano do zrozumienia pod osłoną).Muza występowała zawsze wytwornie i oryginalnie ubrana dla ściągnięciaoczów  na to matka nie żałowała.Nie wierzyła ona w teorye fatalistyczne żepanna czekać powinna losu w domu, starała się gdzie mogła Muzę wprowadzać,pokazywać w teatrze, produkować ją, na koncertach dla dobroczynnychzakładów, czasem starając się nawet  przez trzecie osoby  o pochlebną,zentuzyazmowaną wzmiankę w Kuryerze.Pilnowała wszelkich możliwychexpozycyi niewieścich, aby na żadnej córki jej nie brakło.Muza zwracała oczy, pociągała, rozmarzała, ale najzapaleńsi jej wielbiciele potrzeciej wizycie jakoś stygli.Matka jakeśmy powiedzieli, zaczynała byćniespokojną.Miała wprawdzie parę naiwnych konkurentów (nazwanie to sama im nadała),jednego szalenie zakochanego ośmnastoletniego młodzika, drugiegopoddeptanego dobrze marcowego kawalera  obu ubogich.ale nie szłonaturalnie o to by tylko po prostu pójść zamąż jakokolwiek, taki fenomen jakMuza, musiała zrobić partyą świetną.U wód jak na loteryą stawiąc córkę, jeszcze żadnego nie była w stanieprzywabić nawet z tych książąt i hrabiów z łaski atramentu, którzy swe tytuływywożą za granicę, a ciężar ich zrzucają w domu.Muza we cztery oczy odzywała się wzdychając, że w ostatka.tak ogromniepłacono artystkom, że teatr.Matkę to niepokoiło; być zmuszoną tak spaść.takspaść żeby pójść śpiewać za pieniądze!! Emma miała głos prześliczny, metodędoskonałą, dramatyczne usposobienia znakomite.ale na samą myśl takiegoupadku pani Wtorkowska płakała.A tu  trzeba już wyznać wszystko fundusze tak były obrachowane że na życie zbytkowno-elegancko-brudne, jakieprowadzono  ledwie do roku dwudziestego trzeciego Muzy.wystarczyćmogły.Matka sobie powiedziała że ją zamąż wydać musi świetnie i przy niejzamieszkać.Powiedziała sobie że to nastąpić musi, przed fatalnym kresem i zupełną ruiną a tu nie było nikogo, nikogo!Muza dawniejszych lat bywała niekiedy i z mamą i z guwernantką w domu ojcaTildy, była niby przyjaciółką, towarzyszką młodości pani Henrykowej; poogródku tym pamiętnym chadzała nieraz z Jakóbem, i Jakób się jej naówczasdosyć podobał, ale cas redhibitaire.ubogi.Naówczas lekko sobie z wysokościswego położenia towarzyskiego i nadziei, postępowała z młodym chłopakiem.pózniej  żałowały obie z matką że nie potrafiły przeczuć nic.Jakóba stracono z oczów, ale nie był dotąd żonaty, pani Wtorkowska dowiadywała się,czatowała, uparcie jęła się myśli wyswatania mu córki.Jej zdaniem z trochadobrej woli wspomnienia owe młodzieńcze suche i zimne, można było odgrzać iuczynić płomienistą zorzą.Matka i córka teraz dla siebie już żadnych nie miały tajemnic, były to dwiedobre przyjaciołki, spiskujące wspólnemi siłami.Tegoż dnia gdy Jakób powróciwszy zaciągnięty został na ów obiad do państwaHenrykowstwa  do domku w alejach wpadła sama pani Wtorkowska,powracająca z miasta, zadyszana i zastała córkę przy oknie na szezląguczytającą romansidło Feval'a.Zatrzymawszy się nieco we drzwiach matka con amore, patrzała na swe dziecię. Zliczna mi dziś jesteś! zawołała z radością., a! to dobrze! mam ogromneplany na myśli.coś olbrzymiego i co się udać powinno.Teraz zwyciężyćmusimy  lub umrzeć. A! cóż się stało? zrywając się, rzucając książkę i oczy kierując kuzwierciadłu, zawołała Muza, co się stało? Dowiedziałam się w tej chwili, wystaw sobie, że Jakób, wiesz ten twój dobryznajomy.ten, ten żydziak co to go ojciec Tildy wychował.co mu ten bankierberliński całą fortunę zapisał, powrócił z długiej podróży.do Warszawy.jesttu. Jakób! a! wiem! wiem! Mam przeczucie, jestem prawie pewna że on dla ciebie przeznaczony. Ale moja mamo. Przeczucie! rozumiesz? serce matki! żywo poczęłazdyszana, otyła i łatwo się męcząca pani Wtorkowska  ja wiem.ja chcę.etce que femme veut. Le diable le vent aussi! dodała córka po cichu uśmiechając się. A! to bardzo dowcipnie!.ale użyj tego kiedy w salonie.to zrobi efekt, nieexpensuj się dla mnie. O! niech mama będzie spokojna.ja jużem to parę razy rzuciła, zawsze zwielkim skutkiem.Pocałowała ją w czoło matka. Vous etes sublime d'esprit. Ale słuchajże,dodała, Jakóba potrzeba znać.Trafiło mi się najszczęśliwiej, dostałem o nimwieści.musimy postępować ostrożnie, bacznie, z wyrachowaniem.zgodnością. Niech mama będzie spokojną.ja choć go bardzo dawno nie widziałam.znam go na wylot.pamiętam doskonale, i mam, nie pochlebiając sobie,szepnęła Muza, instynkt wielki.Nie zagram z fałszywego tonu. Czekajże, przerwała matka niespokojna, z nim uchowaj Boże być zanadtobrillante, za wesołą, za dowcipną, potrzeba powagi, skromności, poezyi.poezyi, ty wiesz.ideału!. Wie mama, ja doszłam że on się kochał. On, w kim?  W Tildzie!.albo ona w nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed