[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiała się, ile jeszcze takich lekcji ją czeka, nim jej  nauczyciel"uzna, że posiadła zadowalającą wiedzę i może zakończyć edukację.Maks skupiony był bez reszty na powożeniu zaprzęgiem złożonym z parypięknych gniadoszy.Popatrzyła na jego dłonie pewnie trzymające wodze.Przypomniawszy sobie, co czuła, gdy wodził nimi po jej ciele, odwróciła głowę, by- 99 -SR ukryć rumieniec.Spoglądając niewidzącym wzrokiem na mijany krajobraz,próbowała skierować myśli na bezpieczniejsze tory.Poddając się rozkoszy, jaką znajdowała w ramionach Maksa Rotherbridge'a,zapominała o całym świecie.W ogniu pragnienia, które w niej rozniecił, powolispalały się wszelkie zahamowania i moralne opory.Czuła, że jest tylko kwestiączasu, kiedy mu ulegnie.A fakt, że to przeczucie zamiast napawać ją lękiem,wzbudzało w niej przyjemny dreszcz oczekiwania, mówił sam za siebie.Kiedy koła kariolki zagrzechotały o bruk, uświadomiła sobie, że są już wLondynie, i pomyślała o lady Benborough, która została w domu, zbierając siły nabal, w którym miały wziąć udział tego wieczoru.Rano, gdy witała się z Augustą,zastanowiło ją zachowanie sędziwej damy.Lady Benborough mocno sięprzykładała do zadania polegającego na zaznajomieniu powierzonych jej dziewczątz odpowiednimi kawalerami z towarzystwa, natomiast nie powiedziała dotąd anisłowa na temat związku łączącego Caroline z jej bratankiem.Było to co najmniejdziwne.Wydawało się niemożliwe, by lady Benborough nic o nich nie wiedziała.Tymczasem Augusta przez cały czas zachowywała się tak, jakby wszystko było wnajlepszym porządku.Caroline przyszło do głowy, że być może Augusta wie coś, oczym ona nie ma pojęcia.* * *Kilka dni pózniej siostry Twinning wybrały się do opery.Po raz pierwszy wżyciu znalazły się w tym imponującym gmachu.Zmierzając do lożyzarezerwowanej dla nich przez księcia, rozglądały się z wielkim zainteresowaniem.Usadowione na miejscach, z których roztaczał się widok na scenę i widownię,spoglądały na tłum, który przybył zaznać muzycznej rozrywki.W dole widziałymorze głów; przy niektórych modnie przystrzyżonych męskich czuprynach widaćbyło swobodne fryzury kobiet, co do których można było podejrzewać, że należądo półświatka.Jednak ciekawość panien Twinning budziły głównie osoby zajmującesąsiednie loże, a te zapełniały się coraz szybciej, w miarę jak zbliżał się czaspodniesienia kurtyny.Wszystkie cztery ochoczo machały i kiwały głowami doznajomych, dopóki nie zgasły światła.Caroline, w eleganckiej sukni ze srebrzystego atłasu zdobionej brązowąkoronką, siedziała wysunięta nieco przed księcia i z zachwytem chłonęła spektakl.Tydzień wcześniej mimochodem wspomniała Maksowi, że chciałaby pójść doopery, a on od razu zorganizował wszystko co trzeba.Mimo zasłuchania czuła na- 100 -SR swych odkrytych ramionach spojrzenie księcia.Maks już dawno przestał analizować swoje uczucia wobec najstarszej pannyTwinning; był pod jej urokiem i zdawał sobie z tego sprawę.Każda jej radośćstawała się jego radością, i tylko to się liczyło.Nagle odwróciła głowę iuśmiechnęła się do niego ciepło; był to najpiękniejszy wyraz wdzięczności, jakiegomógł oczekiwać.Odwzajemnił uśmiech i przez moment patrzyli sobie w oczy, poczym Caroline zarumieniła się i skierowała wzrok z powrotem na scenę.Maksa niewiele obchodziło samo przedstawienie; w przeszłości więcej miałdo czynienia ze śpiewaczkami niż z muzyką.Rozglądając się po otoczeniu,zatrzymał spojrzenie na Sarze.Nie zdołał dokładnie się zorientować w jejzamiarach, ale był pewien, że jej sytuacja nie jest tak prosta, jak by mogło sięwydawać.Doprawdy trudno było sobie wyobrazić, by którakolwiek z sióstrTwinning wybrała samotność jako swoje przeznaczenie.Zwiatło ze sceny padałona twarz Sary, bladą w kontraście z ciemną zielenią sukni.Troski nie zostawiły śladów na jej klasycznych rysach, jakkolwiek Maksodniósł wrażenie, że jej delikatnie wykrojone usta przybrały bardziej zdecydowanywyraz.Wątpił, by Darcy na swoim wygnaniu wiedział, co ostatnio działo się zSarą.Za Sarą siedzieli lord Tulloch i pan Swanston, zaproszeni przez Maksa jakoosoby towarzyszące dla Sary i Arabelli.Najwyrazniej żaden z nich nie miałszczególnego upodobania do opery.Ziewali dyskretnie w oczekiwaniu na momentgdy kurtyna opadnie, i będą mogli się pokazać w doborowym towarzystwie.Arabella także się nudziła; na przemian poprawiała fałdy jedwabnej różowejspódnicy i obracała w dłoniach wachlarz.Maks uśmiechnął się, widząc, że próbujezajrzeć do sąsiednich loży.Powinien był jej oszczędzić trudu, wyjawiając za-wczasu, że Hugo Denbigh nie cierpi opery i dotąd nie przestąpił progu CoventGarden.Lady Benborough, spowita w fioletowy aksamit, z uwagą słuchała arii.Wpewnym momencie zniecierpliwiona zachowaniem Arabelli, skarciła ją ostrymszeptem, na co dziewczyna ściągnęła usta w wyrazie skruchy.W drugim końcu loży siedział Martin, a obok niego Lizzie, pochylona doprzodu, chłonęła każdy trel wydobywający się z gardła sopranistki.Martinnatomiast nie zwracał najmniejszej uwagi na wysiłki rozłożystej śpiewaczki,wpatrzony w Lizzie, którą nieprzyzwoicie trzymał za rękę.Maks westchnął; miałnadzieję, że jego brat zdaje sobie sprawę z tego, co robi.Aria dobiegła końca i kurtyna poszła w dół.Kiedy wreszcie ucichły oklaski,- 101 -SR na widowni znów zrobiło się jasno i gwarno.- Chodzmy się przejść - zaproponował Maks.Caroline odwróciła się, patrzącna niego pytająco.- Po to się chodzi do opery, moja droga: żeby patrzeć i być widzianym.Wbrew pozorom najwięcej się dzieje w korytarzach Covent Garden, nie na scenie.- Oczywiście.- Wstała, wygładzając spódnicę.- Nie wiedziałam tego, bojestem prowincjuszką.- Oczy rozbłysły jej figlarnie.- Jakie to wielkoduszne, drogiopiekunie, że tak dbasz o naszą edukację.Maks podał jej ramię.Kiedy przystanęli, żeby przepuścić innych przodem,nachylił się do jej ucha.- Wręcz przeciwnie, słodka Caro.Dbam o twoją edukację, ale z całkowicieegoistycznych powodów.Na widok przewrotnego błysku w jego niebieskich oczach Caroline lekko sięzarumieniła.Pomyślała, że właściwie powinna się przyzwyczaić do tego rodzajuniestosownych uwag.- Tak? - Starała się, by zabrzmiało to niewinnie.- Czy to znaczy, że nieodniosę żadnej korzyści ze swej świeżo zdobytej wiedzy?Znajdowali się sami w loży, niewidoczni dla innych.Stali nieruchomo,wpatrzeni w siebie.Maks uniósł dłoń Caroline i ucałował koniuszki jej palców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed