[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle Historynka, która wstała i pochyliła się nad obwisłą gałęzią sosny, zeskoczyła na ziemiędziwnie ociężale i wybuchnęła gwałtownym płaczem.Nigdy w życiu nie słyszałem, żeby ktośpłakał tak rzewnie i tak rozpaczliwie.Słyszałem niejednokrotnie, jak dziewczęta płaczą.U SaryRay było to rzeczą niemal codzienną, a nawet Fela i Celinka płakały dość często przy pierwszejlepszej okazji.%7ładna jednak z tych dziewcząt nie płakała tak, jak Historynka.Doznałem w tejchwili takiego uczucia, jak wówczas, gdy po raz pierwszy widziałem płaczącego ojca.- Uspokój się, Saro, uspokój - prosiłem łagodnie, gładząc ją po ramieniu.- Dziwna z ciebie dziewczyna - rzekła Fela, bardziej jednak pobłażliwie, niż zazwyczaj.-Dotychczas ani razu nie zapłakałaś, wiedząc o tym, że Piotrek ma umrzeć, a teraz, kiedy siędowiedziałaś, że wyzdrowieje, płaczesz, jakby cię największe nieszczęście spotkało. - Saro, dziecinko, chodz ze mną - wyszeptała ciotka Oliwia, pochylając się nad płaczącą.Historynka wstała i odeszła, wsparta na ramieniu ciotki Oliwii.Płacz jej przycichł w oddali, a wrazz nim zniknęła nasza rozpacz i smutek, z których otrząsnąć nie mogliśmy się w ciągu ostatnichgodzin.Teraz wróciły dawne dobre humory.- Ach, czyż się nie cieszycie, że Piotrek wyzdrowieje? - zawołał Dan, skacząc po ścieżcejak oszalały.- Jeszcze nigdy w życiu nie byłam z niczego tak zadowolona - oświadczyła Fela zbezwstydną szczerością.- Nie moglibyśmy posłać jeszcze dzisiaj tej wiadomości Sarze Ray? - zapytała Celinka,zawsze dbała o wszystkich.- Przecież ona tak zle się czuje i biedaczka będzie płakała przez całąnoc, jak nie otrzyma od nas wiadomości.- Chodzmy wszyscy do bramy ogrodu pani Ray i wywołajmy z domu Judy Pineau -zaproponował Feliks.Poszliśmy istotnie i udało nam się kogoś z domu wywołać.Przerażenie nasze nie miałojednak granic, gdy w bramie zamiast Judy ukazała się sama pani Ray i zagniewanym głosemzapytała, dlaczego tak krzyczymy.Gdy usłyszała jednak przyniesione przez nas wiadomości,raczyła nam powiedzieć, że jest bardzo zadowolona i obiecała, że powtórzy to wszystko Sarze, która leży już w łóżku, jak zresztą o tej porze wszystkie dzieci w jej wieku.Ostatnie zdanie paniRay podkreśliła z całą surowością.Nasza gromadka nie miała zamiaru jeszcze tak prędko udawać się na spoczynek.Przeciwnie, po odmówieniu dziękczynnej modlitwy, do której przyłączyli się również nasi dorośli,którzy pod tym względem mieli zupełnie inne poglądy, niż pani Ray, udaliśmy się do altany izapaliliśmy wielką latarnię, którą Dan wyciął z dużej brukwi.Przy świetle tej latarni wybieraliśmyjabłka dojrzałe już do jedzenia.Tworzyliśmy niezwykle zgraną gromadkę, siedząc tak w kręguświatła naszej czarodziejskiej latarni.Zapomnieliśmy o troskach i zmartwieniach i życie ukazywałosię nam w całkiem nowej krasie.- Jutro z samego rana upiekę ciasto w nowej brytfance - obiecywała sobie Fela.- Czyż tonie jest śmieszne? Jeszcze wczoraj byłam zdolna tylko do modlitwy, a już dzisiaj mam ochotękuchcić.- Nie możemy zapomnieć o tym, aby wieczorem podziękować Bogu za uzdrowienie Piotrka- przypomniała nam Celinka, gdyśmy wreszcie wrócili do domu.- Czy przypuszczasz, że Piotrek i tak by nie wyzdrowiał? - zapytał Dan.- Ach, Dan, dlaczego zadajesz takie pytania? - zawołała Celinka z przerażeniem. - Tylko tak sobie - tłumaczył się Dan.- Tak jakoś przyszło mi to nagle do głowy.Aleoczywiście nie zapomnę podziękować Bogu, gdy będę mówił wieczorny pacierz.Podziękowanienigdy nikomu nie zaszkodzi. Rozdział XXX - Wspólny listGdy tylko niebezpieczeństwo minęło, Piotrek coraz szybciej wracał do zdrowia, lecz okresrekonwalescencji ogromnie mu się dłużył.Pewnego dnia ciotka Oliwia zaproponowała nam,abyśmy napisali  wspólny list , który sprawi Piotrkowi na pewno wielką przyjemność.Pocieszaliśmy się nadzieją, że za dni kilka Piotrek będzie mógł podejść bodaj do okna iporozmawiać z nami na odległość.Propozycja ciotki Oliwii przypadła nam bardzo do gustu, aponieważ była właśnie sobota i nie mieliśmy już więcej jabłek do zrywania, przenieśliśmy się doogrodu, aby tam w zupełnej ciszy redagować nasze epistoły.Celinka uprzednio zawiadomiła o tymSarę Ray, która również miała napisać list od siebie.Ponieważ w owym czasie lubiłemkolekcjonować wszystkie dokumenty, mające jakikolwiek związek z naszym życiem w Carlisle,przepisałem również i te listy, uwieczniając je na ostatnich stronicach mojej księgi snów i dziękitemu mogę je teraz podać z zupełną dokładnością, choć od czasu owego minęło wiele lat.Przypominam sobie jednak dokładnie to pazdziernikowe popołudnie spędzone w sadzie nawzgórzu, opadające z drzew liście i melancholijną pożółkłą trawę, która stanowiła jedyne tłoówczesnego krajobrazu.List Celinki Drogi Piotrku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed