[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wszelki wypadek.Izamknęły drzwi.Bez wahania podeszły do łóżka staruszki.Pim była drobniutka i chudziutka.Bonnie oglądała wiele zdjęć, naktórych babka miała kruczoczarne loki, ale w prawdziwym życiu nigdy niewidziała jej z inną fryzurą niż ze starannymi loczkami i falami srebrnosiwych włosów.112RS  Spójrz na nią  szepnęła Jan. Zawsze dama: róż na policzkach iszminka na ustach.Czyż nie jest wyjątkowa?Bonnie skinęła głową. Nasza Pim jest jedyna w swoim rodzaju. Ale jeszcze nie umarłam, więc dlaczego mówicie szeptem?  spytałaPim, otwierając jedno oko.Co w zupełności wystarczyło.Oczy miałabłękitne jak niebo i przenikliwe. Och! Ale mnie wystraszyłaś, Pim!  Jan była raczej zaskoczona niżzła. Pim, ty stara oszustko. Bonnie się roześmiała.Miała dzieci, adzieci często udają, że śpią. Lepiej bądz teraz grzeczna, bo znalazłyśmytwój czarodziejski dywan. Oooooch. Oczy Pim zrobiły się okrągłe. Moje słodkie, kochanedziewczynki, uratowałyście mnie. Teatralnie klasnęła w dłonie, a potemodrzuciła kołdrę, jakby zamierzała wyskoczyć z łóżka w długiej, białej,bawełnianej koszuli nocnej.Obie siostry odruchowo wyciągnęły ręce przedsiebie, żeby ją powstrzymać. Och, dajcie spokój, nigdzie się niewybieram.Poruszam się wolno jak wiejski parobek. Spojrzała na Bonnie. Nie byłam pewna, czy mnie zrozumiałaś, kiedy rozmawiałyśmy wczorajwieczorem.Nie jestem przyzwyczajona do brania tyłu leków.Kręci mi sięod nich w głowie. To mało powiedziane, Pim.Myślałam, że mam halucynacje. %7łe zupełnie zwariowałaś, ot, co  dodała Jan.Starsza pani roześmiała się dystyngowanie, ale jej śmiech byłzarazliwy  Bonnie zawsze wspominała go z rozrzewnieniem. Więc jak chcesz to zrobić, Pim? Spróbujesz wstać? Czy wolisz, żebypołożyć dywan na łóżku obok ciebie?113RS  Jest prawdziwym dziełem sztuki, ale to za mało, by zasłużyć sobiena miejsce w czyimś łóżku.Miejsce dywanów jest na podłodze.Więc jeśli,moje słodkie dziewczynki, byłybyście tak dobre i rozwinęły go tam, przedmoją toaletką, myślę, że z resztą sama sobie poradzę.Pim obciągnęła koszulę nocną, poprawiła włosy z tyłu głowy iprzysunęła sobie balkonik, a Bonnie i Janice bez słowa rozwinęły dywanprzed komodą.Co nie znaczy, że nie komentowały zachowania chorej.Identycznie kiwały głowami, wzruszały ramionami i robiły różne miny,których sens był tylko dla nich najzupełniej jasny. Z jaką resztą, Pim?  Bonnie przypuszczała, że już zna odpowiedz,ale jeśli wziąć pod uwagę stan umysłu staruszki w ostatnim czasie.Pim utkwiła świdrujące spojrzenie swoich niebieskich oczu najpierw wJanice, a potem w Bonnie, i zadowolona z tego, co zobaczyła, powiedziałacicho: Przypuszczam, że jedna z was już wie, jaką  resztę" mam na myśli. Ja wiem  przyznała się Bonnie. I uważam, że może powinnamalbo.Albo Jan lub pielęgniarka czy ktokolwiek być tutaj z tobą.Nawypadek, gdyby coś poszło nie tak. Pielęgniarka?  Pim wyraznie uznała to za naruszenie tajemnicy. No dobrze.Ja albo Jan.Albo Joe.Babka energicznie uniosła głowę i po raz pierwszy od.w ogóle po razpierwszy.na jej twarzy pojawiło się poczucie winy.Ale bez słowawyjaśnienia czy przeprosin szykowała się do wstania z łóżka. Nic nie pójdzie nie tak, moja droga. Zsunęła się na skraj materaca iopuściła nogi, po czym zapytała rzeczowo:  A czy ty, Bonnie,wypowiedziałaś drugie życzenie przed środkiem nocy?114RS  Tak, babciu. Kiedy pomyślała, jak mało brakowało  z powodu jejniewiedzy o możliwościach dywanu  aby została po drugiej stronie i terazbyła martwa, aż zrobiło jej się słabo. Tak.Na szczęście.To wszystkoprzypadek.Podobnie jak tamto drugie życzenie. Przepraszam, moja droga, że posłałam cię, żebyś go przyniosła.Zapomniałam, jak szybko może podziałać.Powinnam była zaczekać naJoego.Bonnie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziła ją Janice. Joe był bardzo zajęty przez ostatni miesiąc, Pim.Bonnie prawiewcale go nie widywała. Zbyt zajęty, żeby chociaż raz do mnie zajrzeć? Przyszedł.chyba ze dwa razy.O ile mi wiadomo.Może więcej.Ale spałaś.Bonnie zmarszczyła czoło i spojrzała na siostrę.Doceniała jejgotowość do kłamstwa, by nie wyszło na jaw, że Joe się wyprowadził, aleuznała, że teraz nie ma to już znaczenia.Znów byli razem i było jejobojętne, czy ktoś się dowie, że przez jakiś czas mieszkali osobno.Pim bez słowa skinęła głową, patrząc na nie wyczekująco.Spojrzałyna nią z niemym pytaniem, wyraznie chcąc jej służyć pomocą. Idzcie!  powiedziała w końcu, kiedy ją już zdenerwowało, że ciąglesterczą obok dywanu. Ale czy jesteś pewna, że. Tak.Zmykajcie.Pim stała, trzymając się balkonika, kiedy obie siostry wycofały się zpokoju.Bonnie położyła rękę na gałce drzwi.Usłyszały szczęknięcie zamka. Myślisz, że nic jej nie będzie?  spytała Janice.Za nimi na korytarzurozległ się głos Pim:115RS  %7łe komu nic nie będzie?Obie razem krzyknęły i cofnęły się.Aż oparły się plecami ozamknięte drzwi.Serca im waliły jak oszalałe, kiedy patrzyły na dawną Pim, tryskającązdrowiem i bez balkonika.Na nogach miała swoje ulubione adidasy, w rękutrzymała wysoką szklankę z mlekiem. Do Bożego Narodzenia czy Wszystkich Zwiętych zostało jeszczedużo czasu, więc nie ukrywałyście prezentów ani nie wkładałyście mi dołóżka gumowych węży.Chociaż jesteście na to już trochę za duże, prawda?Dlaczego więc nie jesteście u siebie o tak póznej porze? My.My. Jan nadal starała się odzyskać oddech, kiedy Pimotworzyła drzwi do sypialni. Akurat przejeżdżałyśmy i zobaczyłyśmy, że pali się światło. Chciałyśmy tylko pocałować cię na dobranoc.Pim uśmiechnęła się zachwycona. Moje słodkie dziewczynki.Cóż, wejdzcie i pozwólcie, że się położędo łóżka.Możecie mnie opatulić kołdrą tak, jak to robiłyście, kiedy jużwstałyście i myślałyście, że ja wciąż śpię. Nie spałaś?  zapytała Janice. Naturalnie, że nie.Mogłam godzinami się przyglądać, jak bawisz sięmoimi kosmetykami, słodka Jannie. Wypiła połowę mleka, zdjęła buty iweszła do łóżka, owinąwszy się długą, białą, bawełnianą koszulą nocną.Bonnie stanęła w nogach łóżka, a Jan została tam, gdzie była.Razemnaciągnęły prześcieradło i wsunęły brzeg pod materac. Och, jak dobrze.Dziękuję wam, dziewczynki.Jan nachyliła się nadbabką.116RS  Dziękuję ci, Pim, za wszystko.Za rzadko ci to mówię. Pocałowałastarszą panią w policzek, a potem w czoło. Kochamy cię. Och, skarbie, ja też was kocham.Dzięki wam moje życieprzypomina niekończącą się przygodę.Uśmiechnęły się serdecznie i Janice przeszła lekko przez pokój kudrzwiom.Bonnie wsunęła Pim srebrny lok za ucho i uśmiechnęła się do babki,patrząc w jej kochane, niebieskie oczy. Dobranoc, moja Pim.Zpij dobrze. Pocałowała ją w policzek.Zostawić światło, przygasić je czy wyłączyć? Wyłącz, ale za chwilę i.I nie zapominaj, moja mała, że sameżyczenia to za mało.Bonnie znieruchomiała.Uświadomiła sobie, że miała cichą nadzieję,że akurat ta Pim nie wiedziała o dywanie ani o tym, co się wydarzyło wciągu kilku ostatnich godzin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed