[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc to był twój wybór, żeby tu przyjechać? Złożyłeś podanie?Brander marszczy brwi.- Pewnie.Ty nie?- Ja dostałam telefon.Zaproponowali mi zupełnie nową, dobrze płatną pracę i nawetobiecali, że mogę wrócić do starego zawodu, jeśli to nie wypali.- A jaki był twój stary zawód? - pyta Caraco.- Public relations.Głównie franszyzy Hongkwarium.- Ty?- Może nie byłam w tym zbyt dobra.A ty?- Ja? - Caraco przygryza wargę.- To był pewien układ.Rok z możliwością przedłużeniaw zamian za wycofanie oskarżeń.Kącik jej ust drga lekko.- Cena zemsty.Ale było warto.Brander odchyla się na krześle i spogląda ponad ramieniem Clarke.- A ty, Ken? Skąd ty - Clarke odwraca się, by podążyć za wzrokiem Brandera.Sofa jestpusta.Z końca korytarza dobiega odgłos zatrzaskiwanych drzwi do prysznica.Cholera.Mimo wszystko, nie będzie musiała długo czekać.Lubin jest w środku już od czterechgodzin pod rząd, wkrótce wyjdzie na zewnątrz.A w końcu nie brakuje im gorącej wody. - Powinni po prostu na jakiś czas wyłączyć całą tą cholerną sieć - odzywa się za jejplecami Caraco.- Po prostu wyciągnąć wtyczkę.Założę się, że z tym wirusy by sobie nieporadziły.Brander śmieje się, odczuwając komfort pomimo częściowej ślepoty.- Pewnie nie.Oczywiście, podobnie jak my wszyscy.KaruzelaClarke wpatruje się w ekran już od dobrych dwóch minut, a mimo to wciąż nie jest w staniedostrzec tego, o czym w kółko nadaje Nakata.Wyświetlacz, na podobieństwo długich,zielonych zmarszczek, pokrywa siateczka grzbietów oceanicznych i szczelin.Od stronyGardła dobiega typowe dla niego echo, którego linie niemal zbiegają się ze sobą na wysokościcentrum, jako że Nakata podkręciła zasięg do maksimum.Co jakiś czas, między dwomawiększymi, pojawia się mały, pulsujący punkt: to Lubin, obijający się na spokojnej zmianie.Poza tym nic.Lenie Clarke przygryza wargę.- Niczego tu nie wi.- Poczekaj.Wiem, że to widziałam.Brander zagląda do środka z mesy.- Co widziałaś?- Alice mówi, że widziała coś na trzeciej dwadzieścia.Może to Gerry, zastanawia się Clarke.Ale przecież Nakata nie narobiłaby zamieszania zjego powodu.- To było gdzieś.Tutaj! - Nakata dzga palcem ekran, wreszcie znalazłszyusprawiedliwienie dla swego niepokoju.Coś unosi się w wodzie na samej granicy wzroku Beebe.Jest dość niewyrazne zewzględu na odległość i dyfrakcję, ale skoro odbija jakikolwiek sygnał przy takim zasięgu,musi mieć w sobie mnóstwo metalu.Na oczach Clarke kontakt znika.- To żadne z nas - ocenia kobieta.- Jest wielkie.- Brander przygląda się panelowi, mrużąc oczy; w wąskich szczelinachmiędzy jego powiekami widać białe nakładki.- Mułogrzebacz? - podsuwa Clarke.- A może łódz podwodna? Brander tylko coś odburkuje.- Znów go widać - oznajmia Nakata.- Znów je widać - poprawia ją Brander.Teraz na skraju ekranu pulsują dwa, niemalidentyczne echa.Dwa duże, niezidentyfikowane obiekty, raz ledwie widoczne pośródnierówności dna, to znów zamieniające się w zwykły szum.Aż wreszcie znikają.- Hej.- Clarke wskazuje na wyświetlacz sejsmiczny.Na jego powierzchni pojawiają sięzmarszczki wstrząsów, aktywujących czujniki falą nadchodzącą z północnego-zachodu.Nakata wklepuje kilka komend i otrzymuje położenie epicentrum.Trzecia dwadzieścia.- Zgodnie z harmonogramem nie powinno tam niczego być - mówi.- A przynajmniej nikt nie zawracał sobie głowy, żeby poinformować nas, że jest inaczej.-Clarke pociera grzbiet nosa.- To kto się tam ze mną wybiera?Brander potakuje.Nakata kręci przecząco głową.- Poczekam na Judy.- A, racja.Robi dziś całą trasę, prawda? Na powierzchnię i z powrotem?- Tak.Powinna wrócić za jakąś godzinę.- W porządku.Brander już schodzi na dół.Clarke sięga obok Nakaty i wybiera kanał zewnętrzny.- Hej, Ken.Wstawaj.Powtarzam sobie, że znam to miejsce, rozmyśla Clarke.Nazywam je swoim domem.Nie wiem nic.Brander płynie nieco niżej, oświetlany od dołu przez płonące dno oceaniczne.Zwiatfaluje kolorami, tak czystymi odcieniami niebieskiego, żółtego i zielonego, że patrzenie na nieniemalże boli.Po dnie przemyka falą grupka fioletowych gwiazd; to stadko fosforyzującychkrewetek.- Czy któryś z was był.- zaczyna Clarke, ale wtedy wyczuwa zaskoczenie i zachwytBrandera.Wydaje się oczywiste, że nigdy wcześniej nie widział tego miejsca.NatomiastLubin.- To dla mnie coś nowego - odpowiada na głos Lubin, jak zwykle nieprzenikniony.- To miejsce jest cudowne - odzywa się Brander.- Jesteśmy tu już od dawna, a niewiedzieliśmy, że coś takiego w ogóle istnieje.Może z wyjątkiem Gerry'ego.Co jakiś czas sonar Beebe namierza kogoś w tej okolicy,kiedy wiadomo, gdzie są wszyscy inni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed