[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musimy jechać na lotnisko.- Mamy dość czasu, nie musimy się spieszyć.Powiedz mi, o co chodzi.- No więc dobrze - szybkim ruchem wyciągnęła wycinki z teczki i wepchnęła mu jedo rąk.- Co to jest? - zerknął na pierwszy z brzegu.- Jakieś ploteczki z kroniki towarzyskiej? Kto pokazał się z kim i jak był ubrany?- Coś w tym rodzaju.- Aha - przytaknął, zaczynając czytać.- Tym razem to nas widziano razem?Juliet zamknęła notes i wsunęła go zręcznym mchem do teczki.Wiedziała, że jeślistraci panowanie nad sobą, niczego nie załatwi.- Jestem twoim menedżerem i trudno uniknąć takiej sytuacji.Przytaknął.To byłologiczne.- Jednak odbierasz tę notatkę jako atak na swoją prywatność, prawda?- Bo to jest atak na prywatność - powiedziała z naciskiem.- Wstrętna, kłamliwaplotka.- Nazwano cię tu moją towarzyszka podróży.- Zerknął na nią, domyślając się, jakbardzo jest niezadowolona z tego określenia - Nie jest to może cała prawda, ale i niekłamstwo.Przeszkadza ci, że uważają cię za osobę towarzyszącą Franconiemu?Denerwowało ją jego opanowanie.Nie miała zamiaru go naśladować.- Określenie  osoba towarzysząca , użyte w tym kontekście i w lej rubryce wcale niebrzmi niewinnie.Moje nazwisko nie powinno być łączone z twoim w taki sposób, Carlo.- To znaczy w jaki?- Wymieniają je i piszą, że jestem zawsze przy tobie, że pilnuję cię, jakbyś był mojąwłasnością.A ty rzekomo.- A ja całuję twoją dłoń, będąc w restauracji, przy wszystkich, tak jakbym nie mógłsię doczekać kiedy zostaniemy sami - Carlo przeczytał dalszy ciąg.- No więc? Naprawdę cito przeszkadza?Juliet chwyciła się rękami za włosy.- Carlo, jestem tutaj z tobą, by wykonać pewną pracę.Te wycinki widział mój szef.Czy nie rozumiesz, że coś takiego może zrujnować moją wiarygodność zawodową?- Nie rozumiem - odpowiedział z prostotą.- To przecież zwyczajne plotki.Niemożliwe, żeby twój szef przejmował się czymś takim. Zaśmiała się szyderczo.- A żebyś wiedział! Zdaje się, iż doszedł do wniosku, że ta bzdura wpłynie korzystniena twój wizerunek.- Słusznie.- Nie życzę sobie wpływać korzystnie na twój wizerunek! - odparowała zzaciekłością, która zdziwiła ich oboje.- Nie mam zamiaru być jedną z dziesiątek twarzy inazwisk łączonych z twoją osobą.- Nareszcie zbliżamy się do sedna sprawy - skwitował.Gniewasz się na mnie o to,wiem.- Odłożył wycinki.- Gniewasz się, bo teraz jest w tym więcej prawdy, niż wtedy kiedyzostało napisane.- Nie pozwolę się wciągnąć na niczyją listę, Carlo - powiedziała spokojniej,ukrywając w kieszeniach spódnicy zaciśnięte w pięść dłonie.- Ani na twoją, ani naczymkolwiek.Cale życie starałam się do tego nie dopuścić i teraz też nie pozwolę.Carlo stal przed nią zastanawiając się, czy zdaje sobie sprawę, jak bardzo obrazliwe sąjej słowa.Podejrzewał, że nie.- Nie jesteś u mnie na żadnej liście - zapewnił dobitnie.- Jeśli coś podobnegoprzychodzi ci do głowy, nie wiń mnie.- Kilka tygodni temu na moim miejscu była francuska aktorka, a miesiąc wcześniej -owdowiała hrabina.Carlo jedynie siłą woli powstrzymał się od podniesienia głosu.- Nigdy nie utrzymywałem, że jesteś moją pierwszą kobietą.Nie spodziewałem się teżbyć twoim pierwszym mężczyzną.- To zupełnie co innego, mój drogi.- Aha, teraz ty uznajesz podwójną moralność.- Chwycił wycinki, zmiął je w dłoni iwrzucił do kosza na śmieci.- Nie mam cierpliwości do takich rzeczy, Juliet.Był już prawie przy drzwiach, kiedy zawołała za nim:- Carlo, poczekaj!Zatrzymał się.Dobre wychowanie nie pozwalało mu okazać, jak bardzo jestwzburzony.- Cholera! - Z rękami w kieszeniach Juliet przemierzała pokój, chodząc od jednegostosu książek do drugiego.- Nie miałam zamiaru robić ci wyrzutów.To zupełnie nie namiejscu, wiem.Przepraszam.Domyślasz się pewnie, że jestem nieco wytracona z równowagi.- Chyba tak.Westchnęła, słysząc oschły ton jego głosu. - Nie wiem, czym to tłumaczyć.Chyba tylko tym, że moja kariera zawodowa jest dlamnie czymś bardzo ważnym.- Rozumiem.- Nie jest jednak ważniejsza niż moje życie prywatne.Nie chcę, żeby moje osobistesprawy były omawiane w biurowej stołówce.- Ludzie zawsze będą gadać, Juliet.To bez znaczenia.- Nie potrafię podchodzić do tego tak spokojnie jak ty.Podniosła teczkę i znów jąodstawiła.- Moją rolą jest pozostawać na drugim planie.Przygotowuję wszystko, omawiamszczegóły, załatwiam całą tę bieganinę wokół ciebie, ale to nie moje zdjęcie ukazuje siępotem w gazecie.I tak powinno być.- Nie zawsze można mieć wszystko, czego by się chciało.- Carlo Z rękoma schowanymi w kieszeniach spodni, oparł się ponownie o drzwi ipatrzył na nią.- Gniewa cię coś innego.Założę się, że nie idzie o tych parę linijek, o którychludzie i tak szybko zapomną.Juliet przymknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła, zwróciła się do Carla dużospokojniejszym tonem:- Dobrze.W porządku.Tylko że tu nie chodzi wyłącznie o mój gniew.Postawiłam sięw bardzo niezręcznej sytuacji wobec ciebie, Carlo.Zastanowił się nad jej słowami.- W niezręcznej sytuacji?- Proszę, nie zrozum mnie zle.Jestem tu z tobą ze względu na moją pracę.Jest dlamnie bardzo ważne, aby wszystko odbyło się jak należy, żeby było jak najbardziejprofesjonalnie przygotowane.To zaś, co zaszło między nami.Juliet zawahała się.- Co zaszło między nami?- Nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej.- W porządku.Ułatwię ci.Zostaliśmy kochankami.Z piersi Juliet wyrwało się długie, ciężkie westchnienie.Zastanawiała się, czy Carlorzeczywiście uważał, że to takie proste, jak kolejna randka przy księżycu.Dla niej ta miłośćmiała siłę tornada.- Chciałabym, żeby ten aspekt naszych wzajemnych stosunków pozostał całkowicieoddzielony od spraw zawodowych - stwierdziła z surową miną.Carlo sam się sobie dziwił, że tak oficjalne postawienie sprawy może go rozczulić.Juliet była na wpół romantyczką na wpół kobietą interesu.Może właśnie to tak go w niej pociągało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed