[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To wszystko było takieniesprawiedliwe! Objęłam głowę rękoma, próbując nie myśleć o niczym.Jednak czarne myślinie chciały odejść; dręczyły mnie nieubłaganie, aż chciało mi się krzyczeć.Poczułam ulgę, gdy pociąg w końcu zatrzymał się na mojej stacji i mogłam ruszyć wdrogę do domu; siedzenie w bezruchu wcale mi nie pomagało.Kiedy tylko oddaliłam się odinnych ludzi, zawołałam Calluma, który już po kilku minutach znalazł się u mojego boku.- Cześć - powiedziałam, siląc się na pogodny ton.- Udało ci się znalezć wielebnąWaters?- Niestety nie - odparł.- Ale teraz już wiem, jak wygląda, a że często bywa wkatedrze, odszukanie jej nie powinno mi zająć dużo czasu.Bez trudu dotrzymywał mi kroku, kiedy szliśmy wąską ulicą między domami.Otworzyłam moje kieszonkowe lusterko, żeby go widzieć.- To wszystko jest bardzo dziwne - powiedziałam.- Zupełnie jakby mnie śledziła.- Dokładnie.- Callum sprawiał wrażenie zirytowanego.- TWoja teoria zprzeskakiwaniem przez barierki nie wydaje się trafna, a jeśli ta pastor zamierza cię nawracać,to zabrała się do tego w nietypowy sposób.Czego, do diabła, może od ciebie chcieć?- Kiedy spotkałam ją pierwszy raz, myślała, że mam zamiar skoczyć z kopuły.Może obawia się, że nadal chcę popełnić samobójstwo?- Cóż, to niewykluczone, ale raczej mało prawdopodobne.- Mam już dość tych domysłów i niepewności.Chcę się wreszcie dowiedzieć, o cochodzi.Z nią i z tym wszystkim.- Machnęłam w jego stronę gazetą.- Muszę się dorwać doInternetu i zacząć szukać odpowiedzi na kilka pytań.W lusterku zobaczyłam, że Callum zmarszczył brwi, a jego usta zacisnęły się w wąskąlinię.Wyraznie się nad czymś zastanawiał.- Tak, masz rację - powiedział w końcu.- Więc może ty sprawdzisz, co się stało zLucasem, a ja spróbuję dowiedzieć się czegoś o tajemniczej pani pastor? - Zerknął na mójzegarek.- Wpadnę pózniej, żeby zobaczyć, jak ci idzie, jeśli tylko zdążę wystarczająconazbierać.Natychmiast poczułam skruchę.- Zostaw wielebną Waters do jutra - odparłam.- Najpierw musisz pomyśleć owłasnych potrzebach.Dzisiaj miałeś ciężki dzień, więc chyba powinieneś zebrać więcej niżzwykle?Wzruszył ramionami.- Zrobię to, co będę musiał.Ale obiecuję, że pózniej wrócę.I postaram się mieć jakieśinformacje.Szłam żwawym krokiem, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do domu, gdzie będę mogłaznalezć rozwiązanie przynajmniej części moich problemów.Z jednej z posesji dobiegałzapach rozpalonego grilla i mijając ją, zerknęłam przez otwartą bramę na podwórze przeddomem.Zobaczyłam grupkę nastolatków z puszkami w rękach, którzy śmiali się z jakiegośdowcipu.Poczułam ukłucie zazdrości i na moment ogarnęła mnie tęsknota za byciemnormalną.Zwiadomość, że pewnie nigdy nie będę mogła pójść z Callumem na imprezę,rozdzierała mi serce.Przed zaledwie kilkoma godzinami byłam pewna, że jestem w stanie mupomoc, że to tylko kwestia czasu, nim sprowadzę go do świata żywych, a teraz.Terazwiedziałam, że się łudziłam.Zrozumiałam też, że Catherine mówiła prawdę.Mogłabym tozrobić wyłącznie z jej pomocą, a ona nigdy, przenigdy nie zgodzi się nam pomóc.Gdyby chociaż Grace była w domu, mogłabym z nią porozmawiać i to na pewnopodniosłoby mnie na duchu; niestety, miała wrócić z wakacji dopiero za kilka dni.Na razieCallum i ja musieliśmy radzić sobie sami.Kiedy dotarłam do domu, zauważyłam, że nie ma samochodu taty.Przyznam, że mnieto ucieszyło.Miałam nadzieję, że rodzice gdzieś wyjechali i będę mogła od razu pójść doswojego pokoju, bez konieczności zajmowania się czymkolwiek innym.Wsunęłam klucz do zamka, otworzyłam drzwi i weszłam holu.Natychmiast zdałam sobie sprawę, że szczęście mi nie dopisało.Usłyszałam warczącąpralkę i głos mamy, która z jakiegoś powodu robiła wymówki Joshowi.Spojrzałam tęsknie naschody, zastanawiając się, czy powinnam przemknąć ukradkiem na górę, nie mówiąc nikomu,że wróciłam.Właśnie zdecydowałam, że tak zrobię, kiedy drzwi kuchni otworzyły się zimpetem i pojawiła się w nich mama z koszem prania pod pachą.- O, Alex, jesteś wreszcie.Już zaczynałam się zastanawiać, kiedy wrócisz.Wez to,poskładaj, poukładaj w szafach i potem przynieś mi kosz.Powiedziała to wszystko na jednym oddechu, a na koniec wręczyła mi kosz zpiętrzącą się górą upranych ubrań.Najwyrazniej miała dziś jeden z rzadkich u niej dni podhasłem  jestem skuteczna w wykonywaniu prac domowych , więc ucieszyłam się, że większajego część mnie ominęła.- Cześć, mamo, ja też się cieszę, że cię widzę - wymamrotałam, idąc chwiejnie poschodach i starając się nie gubić skarpetek ułożonych na szczycie stosu.Na górze uwijałam się jak w ukropie.Posegregowałam i poskładałam ciuchy, a potemzaniosłam odpowiednie kupki do sypialni rodziców i do pokoju brata.Gdy pochowałamwszystko w szafach, wróciłam do swojego pokoju.Nie tracąc czasu na chowanie własnychubrań, włączyłam laptop i weszłam do Internetu.Zamierzałam poszukać tylko podstawowychinformacji w googlach, a potem wrócić na dół.Ale jak zwykle wciągnęło mnie i kompletniezapomniałam o mamie, praniu i pustym koszu.Chociaż większość doniesień ukazała się w ciągu ostatnich dwóch tygodni, gdy byłamza granicą, nie mogłam uwierzyć, że nie zauważyłam żadnej z wcześniejszych notatek.Autor jednego z artykułów napisał, że Lucasa Pointera zidentyfikowano na podstawiekarty dentystycznej, bo  zmasakrowanych, spalonych szczątków nikt nie zdołałbyrozpoznać.Do tekstu dołączono zdjęcie.Było zrobione jakieś pięćdziesiąt lat temu,czarnobiałe i bardzo niewyrazne, ale patrzyły z niego dobrze mi znane okrutne oczy.Aż sięwzdrygnęłam.Fotografia wskazywała, że Lucas zawsze miał paskudny charakter, a niedopiero gdy stał się %7łałobnikiem.Ale to ty go zabiłaś, przypomniałam sobie.Wiedziałam, żepragnął śmierci, czułam jednak potworne wyrzuty sumienia na myśl o bólu, jaki mu zadałam.Zabierałam się właśnie do następnego artykułu o śledztwie w sprawie śmierci Lucasa,kiedy z dołu dobiegło wołanie mamy.Czym prędzej zamknęłam komputer i chwyciłam koszna pranie.Lepiej nie kazać jej czekać, gdy jest w takim nastroju jak dzisiaj.Zbiegłam na dół i wyjrzałam przez kuchnię na ogród.Josh z ponurą miną kosiłtrawnik. - Możesz wybierać - oznajmiła mama.- Zajmiesz się praniem albo pojedziesz ze mnądo supermarketu.Co wolisz?Decyzja była oczywista.Pranie zajmie mi tylko kilka minut, a zakupy to co najmniejgodzina.- Wolę dokończyć pranie - powiedziałam.- Dobrze.Jedno trzeba wyjąć i włożyć do suszarki, a na podłodze w łazience leżynastępna porcja ręczników i parę rzeczy do prania ręcznego.Jęknęłam w duchu.Chyba lepiej było jechać po zakupy, pomyślałam.I słusznie, bomama jeszcze nie skończyła.- Kiedy już uporasz się z praniem - oznajmiła - przejrzyj wszystkie rzeczy, którewyjęłam z twoich kieszeni i położyłam na parapecie.Jestem pewna, że większość z nichpowinna trafić do śmieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed