[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co innegodojść do wniosku, skądinąd słusznego, że Cameron to atrakcyjny mężczyzna, coinnego zaś w tak jednoznaczny sposób reagować na jego widok.Wygląd o niczym nieświadczy.Powinna o tym pamiętać.Kilka minut po siódmej Cameron otworzył posiedzenie.Na pierwszy ogieńposzedł wniosek Komisji Rozwoju Miasta, by zbudować na wyspie nowydwupiętrowy kompleks handlowo-mieszkaniowy.Było to już trzecie spotkanieczłonków komisji z przedstawicielami Urzędu Konserwatora.Lauren zakładała, że w skład rady będzie wchodziła grupa ludzi na niczym sięnie znających.Pomyliła się.Spośród czterech członków, których nie znała, byłodwóch architektów, jeden przedsiębiorca budowlany i jeden prawnik.Najbardziej jednak zdumiał ją Cameron - był kompetentny, mądry, dorosły.Zdrugiej strony, jaki miał być? Nic dziwnego, że przez tych piętnaście lat dorósł izmądrzał.Jedynie w jej wspomnieniach pozostał śmiesznym, sympatycznymnastolatkiem.Przysłuchując się coraz bardziej zażartej dyskusji, Lauren zorientowała się, żeczłonkowie rady nadal mają mnóstwo zastrzeżeń do przedstawionych im projektów.Najostrzej sprzeciwiał się starszy z dwóch architektów.Cameron, który zachowywałspokój i rozwagę, starał się utemperować emocje dyskutantów.Nagle Lauren- 69 -SR uzmysłowiła sobie, że już jako chłopak był taki: opanowany, rozsądny, budzącyzaufanie.Właśnie na te cechy zwróciła uwagę tego dnia, gdy powiedziała mu, że jest wciąży.Odruchowo skierowała spojrzenie tam, gdzie stała przed piętnastoma laty,nerwowo miętosząc w dłoni banknot.Czując, jak się rumieni, zerknęła spod oka na Camerona, zastanawiając się, czyon też pamięta rozmowę, jaką odbyli w szkolnej stołówce.Był jednak całkowiciepochłonięty sprawami bieżącymi; przeszłość nie miała dla niego znaczenia.Postanowiła wziąć z niego przykład i również skupić na tym, co się dzieje na sali, leczpo chwili znów zalała ją fala wspomnień.Przypomniała sobie, jak po próbie chóruwracali do domów, chłopcy jedną stroną szosy, dziewczynki drugą; śmiali się, rzucaliw siebie śnieżkami, popychali się w zaspy.Cóż to były za niewinne czasy! Dopierobudziła się w nich świadomość płci - wyczuwali, że wkrótce wszystko się zmieni, alejeszcze niewiele rozumieli.Poza nimi dwojgiem.Leżeli w śniegu, ona z rękami nad głową, przygniecionajego ciężarem, on wypuszczając z ust kłęby pary.Nagle, nie zwracając uwagi natoczącą się wokół bitwę na śnieżki, wstali z ziemi, otrzepali się nawzajem i ruszyliprzed siebie, trzymając się za ręce.Wyrwała się z zadumy, przerażona tym, że się tak błogo uśmiecha, a jeszczebardziej tym, że Cameron ją obserwuje.Speszona, wyszła na moment na korytarz,żeby napić się wody.Kiedy wróciła na miejsce, sprawa kompleksu handlowo-mieszkaniowego widocznie została załatwiona, bo członkowie Komisji RozwojuMiasta właśnie opuszczali salę; tłum przerzedził się o połowę.- Następny punkt obrad: podanie złożone przez państwa Andersonów.Lauren siedziała, cierpliwie się wszystkiemu przysłuchując.UrządKonserwatora decydował o najróżniejszych aspektach życia na wyspie: o tym, czy wdanym miejscu można przybić tabliczkę informacyjną i o tym, czy nowo stawianydom spełnia odpowiednie wymogi.Najbardziej zdumiewał Lauren fakt, że wpływ nadecyzję rady często miewały argumenty z pozoru bardzo błahe.Na przykład, jeżelibudowa mogła zasłonić ładny widok, petent nie dostawał zgody.- 70 -SR Podanie Lauren rozpatrzono niemal na samym końcu.Podejrzewała, żeCameron specjalnie ustalił taką kolejność, by jak najdłużej musiała się denerwować.Ifaktycznie, nerwy miała napięte jak postronki.- Lauren.- Dzieliło ich pięć pustych stołów.- Bądz tak miła i przesiądz siębliżej, żebyśmy nie musieli do siebie krzyczeć.Zachowywał się uprzejmie, lecz mu nie dowierzała.Pamiętała, z kim ma doczynienia - z mężczyzną, który przegrał z nią licytację o dom i który przed laty bardzoboleśnie ją zranił.Postanowiła nie spuszczać gardy; owszem, też będzie uprzejma, alejeżeli on uczyni najmniejszą aluzję do tematów osobistych lub w jakikolwiek innysposób postąpi nie fair, wówczas ona natychmiast przystąpi do ataku.- Mili moi - rzekł, zwracając się do członków rady - jak wiecie, sam chciałemkupić dom, który przypadł w udziale pannie DeStefano.W tej sytuacji, żeby nie byćposądzonym o brak obiektywizmu, pragnę się wycofać i prosić Beatrice, nasząwiceprzewodniczącą, o poprowadzenie tej części posiedzenia.Powiedziawszy to, wstał od stołu, zszedł z podium i usiadł na parapecie,pozwalając Beatrice Landry, ich dawnej nauczycielce, przewodniczyć dalszej częścispotkania.Lauren dosłownie zamurowało.Tego się nie spodziewała.A więc Cameron niebędzie jej zadawał żadnych pytań, nie będzie jej złościł, obrażał, nie będzie odrzucałjej próśb i propozycji? Profesjonalizm wziął górę?Patrząc jednak na członków rady, uświadomiła sobie, że oni stoczą za niego tęwalkę.To byli jego znajomi, sąsiedzi, przyjaciele.I wszyscy mieli zawzięte miny.- 71 -SR Rozdział 6- Witaj, Lauren - powiedziała neutralnym tonem pani Landry.- Miło cięzobaczyć po tylu latach.Kupiłaś wyjątkowo piękny dom.Wszystkim nam zależy, żebyzostał należycie odrestaurowany.Kilku członków rady wierciło się nerwowo, raz po raz zerkając niepewnie naCamerona.Przypuszczalnie chcieli zachować się wobec niego lojalnie, a jednocześniejak najlepiej wykonać powierzone im zadanie.- Mnie również na tym zależy - oznajmiła Lauren i zanim ktokolwiek zdążyłspytać, co konkretnie zamierza zrobić, dodała: - Jak napisałam w podaniu, chciałabymodnowić elewację, niczego jednak nie planuję dobudowywać ani usuwać.Pani Landry uniosła rękę.- Wiemy, kochanie; czytaliśmy twoje podanie.Ale jeśli pozwolisz, mamy kilkapytań.- Oczywiście.- Zacznijmy od jednego z większych problemów.Jednego z większych.?Najwyższym wysiłkiem woliLauren zachowała spokój i uśmiech na twarzy.- Od dachu.- Rozległ się szelest kartek; wszyscy przy stole odszukali właściwąstronę.Po chwili nauczycielka ciągnęła dalej: - Widzę, że zamierzasz pokryć godachówką bitumiczną?- Tak.W ładnym, ciemnoszarym kolorze.Zamieściłam wszystkie niezbędneinformacje, które podał mi mój przedsiębiorca budowlany.Producent dajeczterdziestoletnią gwarancję.Sama stanowczo nalegała, żeby Joe wybierał materiały najwyższej jakości.- No tak, ale obecny dach jest łupkowy.Więc o to chodzi? Lauren pokręciła z uśmiechem głową.- Z odległości może się tak wydawać, ale to nieprawda.Dach częściowopokrywają łupki, częściowo płytki cementowe, z czego większą powierzchnię zajmująte drugie.Państwo chcą, żebym pokryła dach łupkami?- 72 -SR Chyba żartują, pomyślała.Ale pani Landry popatrzyła na nią przez okulary wróżowych ramkach i skinęła głową.- Jak najbardziej, kochanie.Skoro pierwotnie użyto łupków i skoro nadalpokrywają znaczną część dachu, uważamy, że są najbardziej odpowiednie.- Przecież na całej wyspie nie ma ani jednego domu z łupkowym dachem! -sprzeciwiła się Lauren.- Naszym celem wcale nie jest to, żeby wszystkie domy w miasteczkuwyglądały identycznie - oznajmiła wiceprzewodnicząca.Lauren zwilżyła wargi.Boże.Aupki.Pochłonie to mnóstwo czasu i pieniędzy.Kątem oka zerknęła na Camerona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed