[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnego wieczora poczuł, że zaczyna mu dokuczaćsamotność.Postanowił pójść gdzieś pomiędzy ludzi, posłuchaćmuzyki, trochę się rozerwać.Po dalekim spacerze zjadł zapetytem kolację, a następnie pojechał na drugie piętro doswojego pokoju, aby trochę odpocząć i przebrać się w ciemnygarnitur.Parę minut po dziesiątej zszedł do sali dansingowej.Było tujuż dość tłoczno.Uprzejmy maitre d'hótel znalazł jednak dlaniego niewielki stolik niedaleko orkiestry i przyjął zamówienie.Ciągnąc przez słomkę Cinzano z sokiem cytrynowym,ciekawie rozglądał się po sali.Towarzystwo było tu bardzobarwne i różnorodne.Zażywni starsi panowie, z dobrze wypchanymi portfelami,odgrywali rolę „poczciwych wujaszków" w stosunku domłodych „kociaczków", pragnących się zabawić i użyć życia.Końskie ogony rywalizowały z koafiurami „a la Simona", „naTytusa" czy „na kretynka".Sztuczna biżuteria mieniła się obokbransolet i pierścieni z prawdziwego złota.Czasami błysnąłszlachetną barwą rubin czy szmaragd, czasami światłoreflektorów zapaliło blaski w brylantowej kolii.Młodzi ludziepozujący na złotą młodzież zachowywali się hałaśliwie inonszalancko.Usiłowali nadać sobie styl i trzymać fason.Niebrakowało również naprawdę eleganckich gentlemanów,robiących nieraz wrażenie niebieskich ptaków imiędzynarodowych aferzystów.Często posłyszeć było możnarozmowę w obcym języku.Nie liczono się tu z pieniędzmi.Gładko wygoleni kelnerzy w białych smokingach roznosili wwiaderkach z lodem zagraniczne trunki i w srebrnychkielichach imponujące porcje lodów.Orkiestra przestaławłaśnie grać hałaśliwego rock and rolla i nad salą zapanowałgwar rozmów.Stasiak, przenosząc wzrok z jednej twarzy na drugą,zastanawiał się nad tym, który z tych ludzi mógł go interesowaći którego z nich z kolei mógł on interesować.Nie miał złudzeńco do tego, że agenci barona Boysta bezustannie mają go naoku.Jeżeli dotychczas nie dawali znać o sobie, to widocznietakie postępowanie należało do ich planu.Przy sąsiednim stoliku siedział przystojny brunet zzabójczym wąsikiem a la Adolf Menjou.Towarzyszyła murudowłosa piękność w bardzo wydekoltowanej sukni koloruświeżej rezedy.Nieco dalej trzy roześmiane młode dziewczyny oblegałypodta-tusiałego donżuana, który nie omijał żadnej okazji, żebyktórąś z nich podszczypnąć.W loży dwóch młodych ludzi wwieczorowych strojach zajętych było bardzo ożywionąrozmową.Widocznie mówili sobie rzeczy poufne, ponieważpochylili się ku sobie.Nie zwracali też najmniejszej uwagi natowarzyszącą im okazałych kształtów blondynę rozglądającą siędokoła znudzonym wzrokiem.W głębi wesołe towarzystwo,zsunąwszy razem dwa stoliki, oblewało hucznie jakieśhistoryczne wydarzenie.Stasiak, bardziej z zawodowej rutyny aniżeli z prawdziwejciekawości, przyjrzał się otaczającym go ludziom i zatrzymałspojrzenie na samotnej kobiecie.Nie była piękna, ale uroda jej miała w sobie coś bardzointeresującego, a nawet niepokojącego.Regularny owal twarzy,ciemne, trochę skośne oczy, śniada cera i pełne, zmysłowe usta.Uczesana była oryginalnie i przypominała nieco Chinkę czyJaponkę.Wrażenie to potęgowała jeszcze suknia z barwnegozagranicznego jedwabiu.Stasiak jednak wiedział, że nie jest toprzedstawicielka Dalekiego Wschodu.Zastanowiło go, dlaczegosiedzi sama.Nie wyglądała na osobę szukającą łatwej przygody.Nie, to nie była ani kokota, ani fordanserka.Może czekała nakogoś? Czas jednak mijał, a nikt się nie pojawiał przy jejstoliku.Stasiaka zaczęło to intrygować.Spostrzegł w pobliżu białąmarynarkę i ruchem pełnym wymowy wskazał swą pustąszklankę.Gdy kelner pochylił się, by przyrządzić nową porcjęnapoju, spytał cicho:- Czy nie wie pan przypadkiem, kto jest ta pani, która siedzisamotnie przy stoliku?Pracownik Grand Hotelu był najwidoczniej człowiekiemdoświadczonym, gdyż, nie spojrzawszy nawet w tamtą stronę,odpowiedział pytaniem:- Ta w jedwabnej sukni, skośnooka? -Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katek.htw.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed